MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

3:2 dla GKS po nerwowym meczu

(Gśc)
Kolejne punkty nie przyszły w piątek hokeistom GKS łatwo. Fot. ZBIGNIEW MARSZAŁEK
Kolejne punkty nie przyszły w piątek hokeistom GKS łatwo. Fot. ZBIGNIEW MARSZAŁEK
Hokeiści GKS Tychy musieli się sporo napracować, by w piątek pokonać KTH Krynica. Być może mecz miałby inny przebieg, gdyby w 18 minucie krążek, po strzale Damiana Słabonia, zamiast uderzyć w słupek wpadłby do siatki ...

Hokeiści GKS Tychy musieli się sporo napracować, by w piątek pokonać KTH Krynica. Być może mecz miałby inny przebieg, gdyby w 18 minucie krążek, po strzale Damiana Słabonia, zamiast uderzyć w słupek wpadłby do siatki KTH, bo gospodarze objęliby prowadzenie 3:0, co prawdopodobnie zniechęciłoby kryniczan do podjęcia walki. Tym bardziej że pierwsza odsłona przebiegła zdecydowanie pod dyktando gospodarzy, a to, że zdobyli tylko dwa gole, to w głównej mierze zasługa Mariusza Kiecy w bramce gości, który zastopował sporo uderzeń na jego bramkę. Tymczasem zaraz po tej akcji goście przeprowadzili kontrę, a Daniel Laszkiewicz miał tyle czasu pod bramką GKS, że dopiero za trzecim razem znalazł sposób na Arkadiusza Sobeckiego. I zamiast 3:0 było tylko 2:1 dla tyszan.

Oba gole dla GKS wpadły w odstępie 20 sekund. Najpierw miejscowi bardzo szybko wykorzystali przewagę liczebną i Słaboń po podaniu Piotra Sarnika trafił do siatki. Zaraz po wznowieniu gry prawym skrzydłem przedarł się Tomasz Demkowicz, dokładnie dograł do Michała Woźnicy, a ten niczym stary wyga ulokował krążek w górnym rogu bramki KTH.

W drugiej tercji kryniczanie nabrali ochoty do gry i Sobecki stanął przed nie lada wyzwaniem. Poradził on sobie w tej tercji ze wszystkimi atakami gości, a parada z 33 minuty, kiedy w fantastycznym stylu obronił strzał Martina Voznika z bliska, wzbudziła aplauz tyskich kibiców. Jak na ironię, tuż przed końcem tej odsłony gola zdobyli gospodarze. W zamieszaniu na przedpolu bramki Kiecy skutecznym uderzeniem popisał się Mariusz Trzópek.

W ostatniej odsłonie goście dążyli za wszelką cenę do zniwelowania strat, a dramaturgia spektaklu znacznie podniosła się w 52 minucie, gdy ponownie na listę strzelców wpisał się D. Laszkiewicz. Tyszanie zrozumieli, czym to grozi i starali się jak najdłużej rozgrywać krążek. Robili to całkiem przyzwoicie do ostatnich fragmentów spotkania, kiedy pozwolili gościom na przeprowadzenie ataku rozpaczy.

Na drodze do remisu stanął kryniczanom ponownie Sobecki, który znakomitą interwencją dwie sekundy przed ostatnią syreną spowodował, że GKS po nerwowym meczu wygrał 3:2.

- Nie można wygrać meczu na stojąco. Szybko strzelone dwie bramki doprowadziły do rozluźnienia w naszych szeregach.
Niepotrzebni daliśmy narzucić gościom swój styl gry, co się omal na nas nie zemściło. Po dobrym meczu w Gdańsku przyszła lekka obniżka formy. Najważniejsze jednak, że zakończyliśmy zawody wygraną. Przyznaję, że na taki mecz w wykonaniu Arka Sobeckiego czekałem od dawna. Oby pozostał w takiej dyspozycji jak najdłużej - podsumował zawody Adam Worwa, szkoleniowiec GKS.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Roland Garros - czy Świątek uźwignie presję?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto