- Moje prace były zawsze postrzegane jako bardzo kolorowe. Wszystkie moje prace dyplomowe uchodziły na Akademii za superkolorowe. Tak się jednak złożyło, że jedna z nich trafiła na wystawę do galerii w „Kruczku” i moja córka nie potrafiła jej odnaleźć wśród innych obrazów, bo szukała kolorów, jakich używam dzisiaj. Tymczasem w porównaniu z dzisiejszymi, tamten obraz był ... kolorowy inaczej – mówi znana tyska malarka, Beata Wąsowska, której artystyczny dorobek życia trafił na wystawę w Galerii Obok. Wystawa nosi tytuł „Retrospektywy”, a więc będzie okazja do prześledzenia artystycznej drogi malarki.
Artystka przyznaje, że to co kiedyś uchodziło za superkolorowe, dziś – na tle jej obecnych prac – jest po prostu trochę ponure.
- Ponadto malowałam wtedy gęsto, grubo, dynamicznie. Swoją obecną technikę malowania odkryłam ze dwa lata po dyplomie i ona nieustannie ewoluuje - dodaje.
Na początku jej obrazy były bardziej abstrakcyjne, bardziej syntetyczne, mniej miały elementów realistycznego wizerunku. To były sylwetki mężczyzn, które z czasem ewoluowały w sylwetki kobiet. Stały się bardziej dekoracyjne. Cykle „Dolce vita” czy „Eden” już powoli zapowiadały atmosferę późniejszych obrazów.
- Moje pierwsze obrazy były zapisem ... moich niepokojów i lęków o jutro. To były trudne lata osiemdziesiąte, strajki, pustki w sklepach...., a ja byłam wtedy młodą matką, która bardzo emocjonalnie podchodziła do macierzyństwa i widziała wokół mnóstwo zagrożeń. To wszystko znajdowało odbicie w moim malarstwie - opowiada. - Pamiętam trzy autoportrety, które wówczas namalowałam. To były duże obrazy malowane bez lustra. Na jednym, który trafił na wystawę do BWA, gdzie dziś mieści się galeria Miriam, była moja twarz, a nade mną jakiś czarny trójkąt. To był jeden z tych moich lęków, które mi towarzyszyły w pierwszych latach mojej twórczości. Potem udało mi się z nich wyzwolić. Myślę, że na to wyzwolenie ogromny wpływ miało właśnie doświadczenie macierzyństwa. Matki mają bowiem tę przewagę nad wszystkimi, że w trosce o swoje dziecko dokonują cudów. Macierzyństwo daje niebywałą siłę. I ja w pewnym momencie ją poczułam. Musiałam być silna, by zbudować mojemu dziecku przyszłość. Lęki ustąpiły miejsca pewności siebie, którą dawały mi młodość i poczucie, że świat jest jeszcze przede mną. I to zaczęło się wyrażać w moim malarstwie.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?