Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Józef Plewik i Wanda Goj. Na miłość nigdy nie jest za późno [FOTO]

Jolanta Pierończyk
Wanda Goj i Józef Plewik. Ślubu udzielił proboszcz chełmskiej parafii, ks. Piotr Guzy.
Wanda Goj i Józef Plewik. Ślubu udzielił proboszcz chełmskiej parafii, ks. Piotr Guzy. ARC prywatne
Józef Plewik i Wanda Goj dokładnie miesiąc temu wypowiedzieli sakramentalne "tak". On ma 83 lata, ona - prawie 90 (na miłość nigdy nie jest za późno!). Józef Plewik to emerytowany nauczyciel LO im. Powstańców Śląskich w Bieruniu, które kiedyś - gdy Bieruń był częścią Tychów - było trzecim liceum tyskim.

26 maja mija miesiąc, jak sakramentalne TAK w chełmskim kościele Trójcy Przenajświętszej powiedzieli sobie prawie 90-letnia Wanda Goj i 83-letni Józef Plewik. On na ślubnym kobiercu stanął po raz pierwszy, ona - po raz drugi (ten pierwszy raz – to było jeszcze w czasie wojny, miała wtedy 18 lat).
- _Znamy się tyle lat. Józek uczył moje dziec_i – śmieje się pani Wanda.

Józef Plewik. 51 lat w zawodzie nauczycielskim

Pan Józef pracował jako nauczyciel przez 51 lat („Bez jednego dnia”, dodaje). Zaczął w 1951 roku, mając 20 lat, w kopciowickiej szkole. Trafił tu z nakazu pracy. – Pochodzę z Zabrza, Pawłowa, w ostatniej klasie liceum zrobiłem kurs pedagogiczny, a to zobowiązywało do podjęcia pracy nakazanej – wspomina. – Przez pierwszy rok próbowałem dojeżdżać do Kopciowic z Zabrza. Żeby zdążyć na ósmą, wstawałem o trzeciej w nocy.

Postanowił więc zamieszkać na miejscu. Pokój dla młodego nauczyciela znalazł się w domu Marii Polko, siostry pani Wandy. Wieczorowo skończył wychowanie techniczne w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Katowicach, zaczął pracować w bieruńskim liceum ogólnokształcącym. Z czasem zdał też egzamin uprawniający go do nauki języka niemieckiego. Praca szczelnie wypełniła jego życia.

- Ani jednych wakacji nie miałem, bo jak nie wyjazdy na obozy harcerskie, to udział w wymianach młodzieżowych pomiędzy Polską a Niemcami, wyjazdy z młodzieżą do Niemiec na zbiory wiśni, czereśni. Albo praca. Kiedy w czasie wakacji popracowałem na kopalni, to zarobiłem więcej niż przez cały rok w szkole – wspomina pan Józef.

W nowe środowisko dość szybko wrósł. Był nawet przewodniczącym gminnej rady narodowej. Kupił działkę na ojcowiźnie pani Wandy i wybudował niewielki, wygodny domek, w którym pędził swoje samotne życie.

Wanda Goj

Pani Wanda mieszkała dwa domy dalej. Na polach Anieli i Jana Pacwów powstał nie tylko jej dom, ale też domy jej sióstr. Lewa strona Ludowej to w dużej mierze posiadłości potomków Pacwów.
- Józek był jak członek rodziny. Uczestniczył we wszystkich weselach, urodzinach i innych uroczystościach – śmieje się pani Wanda. Nigdy jednak nie pomyślała, że kiedyś będzie jej mężem.
Kiedy w 1996 roku, po 52 latach małżeństwa, zmarł jej mąż Emanuel, nie zamierzała już ponownie z nikim się wiązać. Pan Józef nie ukrywał, że chętnie zajął się wdową, ale pani Wanda powiedziała: nie. Nie była sama. Mieszkała razem z córką, która też już straciła męża, oraz wnukiem. I tak minęło prawie lat 18. Niestety, w listopadzie 2013 córka pani Wandy zmarła po niedługiej chorobie.
Poczułam się strasznie osamotniona – mówi. – Pewnego dnia 16-letnia wnuczka powiedziała: „Babciu, a dlaczego ty nie wyjdziesz za mąż za pana Plewika [który był codziennym gościem u pani Wandy – red.], taki fajny chłopak. Miałabym fajnego dziadka”. A następnego dnia Józef przyszedł z bukietem róż. „Teraz mi już chyba nie odmówisz”, powiedział. Pomyślałam sobie: „Niech już tak będzie”. Wnuk mi tylko powiedział: „Babciu, obiecaj, że jak ci będzie źle, to wrócisz do nas”. Nie jest mi źle – śmieje się pani Wanda, ale wszystkich rzeczy do męża nie przeniosła. Zostały na swoim miejscu w domu, w którym przeżyła tyle lat.

Obrączki nie nosi. – Jest za duża. Poprzednią też miałam za dużą i zgubiłam w pierwszym miesiącu po ślubie. Ta niech poczeka na zwężenie – mówi.

Wanda Goj i Józef Plewik. Na miłość nigdy nie jest za późno

Po świeżo poślubionych małżonkach nie widać zaawansowanego wieku. Są weseli, zadowoleni, szczęśliwi. Pani Wanda nadal śpiewa w zespole folklorystycznym Kopciowiczanki (i to nawet solówki). – Nie czuję swojego wieku – mówi.
- Jest nam dobrze razem – mówią zgodnie, trzymając się za ręce.
- Teraz to przynajmniej obiad codziennie mam – wyznaje pan Józef. – Wcześniej, to jakąś kaszę się ugotowało, albo coś gotowego kupiło. Dla siebie samego nie chce się gotować.
- A dla mnie to nic nowego. Całe życie gotowałam obiady, sprzątałam, prowadziłam dom, wychowywałam wnuka, bo córka z mężem pracowała – mówi pani Wanda.
Dla obu skończyła się samotność. Nie ma już samotnych kolacji i śniadań. Oby jak najdłużej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto