Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rysiek Riedel. Jaki był, nim usłyszał o nim świat? Wspomnienia

Jolanta Pierończyk
Zdjęcie Ryśka Riedla z cyklu "Poznałem go"
Zdjęcie Ryśka Riedla z cyklu "Poznałem go" Ryszard Czernow
Rysiek Riedel. Jaki był, nim usłyszał o nim świat? Zebraliśmy wspomnienia jego sąsiadów, kolegi z podwórka i innych osób, którzy znali go, gdy miał naście lat i był uczniem SP 18 w Tychach. Jakim był uczniem? Jakim sąsiadem? WSPOMNIENIA.

- Był inny – tak o Ryśku Riedlu mówią zgodnie wszyscy ci, co go znali.
- Chodziliśmy do tej samej podstawówki. On był rok młodszy. Nikomu nie wadził. Był raczej odludkiem. Żył w swoim świecie. Od piątej klasy nie rozstawał się z gitarą. Wyróżniał się. Budził zainteresowanie, ale on był taki dla siebie. Otoczenie go nie interesowało – mówi spotkany przy cmentarzu Franciszek Skorupa.

Rysiek Riedel. Ten hippis _- tak o nim mówiono

- Przy bloku na Fitelberga 21 stała ławeczka, którą ku zgorszeniu lokatorów obsiadała młodzież. Rysiek też tam przychodził (ławeczka jest do dziś, ale już nie ta sama). Oczywiście z gitarą. Coś zawsze śpiewał. Był bardzo oszczędny słowach. Niewiele mówił. Często, prócz gitary, miał notatnik, w którym coś sobie szkicował, najczęściej jakieś motywy indiańskie. Dziewczyny się w nim kochały, ale jego naówczas interesowała dziewczyna imieniem Lucyna z sąsiedniego bloku – wspomina Grażyna Jurek, dziś dyrektorka Zespołu Szkół nr 1 im Gustawa Morcinka.

Rysiek miał wtedy 15, może 16 lat, najwyżej 17. Ona, parę lat młodsza, była wtedy jeszcze dzieckiem. Jego zapamiętała, bo wyróżniał się. W dziecięcej pamięci utkwiły jego koraliki na szyi i – jak dziś mówi – inne hippisowskie klimaty. – Ten hippis. Tak na niego mówiono – wspomina.

Orłem w szkole nigdy nie był. Nie jest tajemnicą, że dwukrotnie powtarzał klasę. Ale tylko dlatego, że nie potrafił robić tego, do czego nie był przekonany. I nic z nakazu. – Złe oceny miał nawet z prac ręcznych i wychowania plastycznego, do których miał szczególny talent – wspomina emerytowana nauczycielka z SP 18, Zofia Mrozowska.
Był autorem dekoracji pracowni prac ręcznych w SP 18. – Z groszówek zrobił orła, z mydła różne rzeźby. Były to rzeźby postaci, zwierząt… - wspomina nauczycielka.

Rysiek Riedel. Był wodzem

Grażyna Jurek pamięta, że pięknie wymalował harcówkę, zdobiąc ją ulubionymi motywami indiańskimi. W Indian bawił się także z dziećmi z sąsiedztwa. – Zabierał nas do lasu, budowaliśmy razem szałasy, strzelaliśmy z łuków, które sami robiliśmy wedle jego instrukcji. On był oczywiście wodzem – opowiada Jacek Mrozowski, tyski radny, który przez wiele lat był sąsiadem Ryśka.

Riedlowie sprowadzili się do bloku na osiedlu F w roku 1966 (Rysiek miał wtedy 10 lat), Mrozowscy, piętro niżej – w roku 1967 (Jacek miał lat 6).

Był, można by dziś powiedzieć, animatorem życia podwórkowego, streetworkerem. Zabawy organizował w klatce, w piwnicy. – Pamiętam tarczę przyczepioną do drzwi w piwnicy. Strzelaliśmy do niej z łuku. Nie wiem, jak te strzały się przyczepiały, ale się przyczepiały – opowiada Mrozowski. – Rysiek był też naszym obrońcą. Wiadomo, między dziećmi z bloków były różne potyczki. A Rysiek mówił zawsze: „Jacek, jak by ktoś chciał was zbić, to przyjdźcie do mnie”.

Nade wszystko jednak interesowała go muzyka. – Pierwszą gitarę sam sobie zrobił – wspomina Mrozowski. – _Z czasem dołączali do niego inni grający. Pierwsze próby odbywały się w jego mieszkaniu. Nie wszystkim się to podobało, ale otwartych konfliktów z sąsiadami nigdy nie było, bo Rysiek był grzecznym chłopakiem. Zawsze: „proszę, dziękuję, przepraszam, dzień dobry_” – opowiada Mrozowski.

Nie sprawiał problemów wychowawczych

- W szkole też nigdy nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych – zapewnia Zofia Mrozowska. – To był bardzo kulturalny chłopiec, zarówno w szkole, jak i w domu, wśród sąsiadów. Pamiętam, że kiedyś zostawiłam klucze w drzwiach mieszkania. Rysiek zauważył, zapukał i powiedział mi o tych kluczach.

- Był fajnym kolegą, dobrym sąsiadem, potem dobrym ojcem. Uczyłem jego syna, który tak jak ojciec nie przykładał się do nauki. Rysiek interesował się jego postępami, przychodził do szkoły. Bardzo był z synem związany. Wszędzie się ich widziało razem – opowiada Jacek Mrozowski, który jak jego matka został także nauczycielem.

Kultura wiele straciła przez jego odejście

Nikt o nim złego słowa nie powie. – Poruszaliśmy się w różnych przestrzeniach - on grał, ja byłem studentem filmówki - ale zawsze znajdowaliśmy tematy do pogadania i bardzo dobrze się nam rozmawiało _– mówi dr hab. Ryszard Czernow, artysta fotograf, autor plakatów filmowych i wideoklipów. – _Rysiek umiał słuchać. Był introwertykiem. Inteligentny. Bezkompromisowy. I chyba to ostatnie słowo najtrafniej go określa. Mówił, co myśli, nie dbając o to, czy się to komuś spodoba czy nie. Miał specyficzne poczucie humoru, które nie wszyscy rozumieli. Nie był duszą towarzystwa.

Dla fotografa był ciekawym obiektem. – Fotogeniczny, pełen wyrazu. Dlatego często go fotografowałem. To nigdy nie były zdjęcia pozowane – wspomina dr Czernow.

Rysiek Riedel odszedł 30 lipca 1994 roku, mając niespełna 38 lat. – Szkoda, że go nie ma. Kultura wiele przez to jego przedwczesne odejście straciła – mówi Ryszard Czernow. - Dla mnie jest on głosem mojego pokolenia.

Ludzie żałują, że go nie doceniali za życia

- Byłem akurat nad morzem, kiedy on zmarł – mówi Jacek Mrozowski. – Smutne, że tak jakoś nie doceniało się go, kiedy był wśród nas. Dopiero po śmierci jego muzyka i teksty zaczęły nabierać innego wyrazu. Sam przyznam, że nie bardzo mi się podobało to, co on śpiewał. Ale po latach takie piosenki jak „Listy do M.” czy „Czerwony jak cegła” zaczynały zupełnie inaczej przemawiać do człowieka. Jestem dumny z tego, że los zetknął mnie z takim artystą. Cieszę się, że tyle lat spędziliśmy niemal drzwi w drzwi. To był człowiek, który naprawdę bardzo wiele dobrego zrobił. Żałuję, że nie ceniłem go tak za życia. Że traktowałem go tylko jako starszego kolegę, a nie widziałem w nim muzyka. Jego wielkość nie docierała do mnie nawet podczas koncertów, na których bywałem w Teatrze Małym.

Nieodłączny kapelusz, na nim sznurek, długie włosy spięte w kucyk, skórzane spodnie, buty w szpic – tak go ludzie pamiętają.

Jego twarz tkwi w mojej pamięci. I ten jego uśmiech – mówi Jacek Mrozowski. – Szkoda, że go nie ma. Byłby fantastycznym dziadkiem dla swoich wnuków. Powiem więcej: myślał o tej roli, zastanawiał się nad nią. Kiedyś powiedział: „Czy ja będę taki sam jak moja mama?”. Nie wiem, co chciał przez to powiedzieć. Jego mama była już wtedy babcią. Dobrą babcią. Rysiek też by był taki sam dla swoich wnuków. Uczynny, dobry. Miał to w sobie. Taki był. Szanował ludzi.
- Rysiek był po prostu inny. Poprzez swoje włosy, ubranie, styl bycia i życia, ale serce miał bardzo dobre – mówi Zofia Mrozowska.

Rysiek Riedel. Dzień, w którym pękło niebo

15 lat temu ukazała się biografia Ryśka Riedla pt. „Rysiek” Jana Skaradzińskiego, jedna z najlepszych biografii, jakie kiedykolwiek czytałam.
Bezcenne opowieści o narodzinach „skazanego na bluesa”. I dokładny opis jego ostatniego dnia.
„Przedoststani dzień lipca 1994 roku i ostatni dzień w 38-letnim życiu Ryszarda Riedla wcale nie zaczął się źle. Zaczął się wręcz dobrze. Nadspodziewanie dobrze. Podejrzanie dobrze... Chory poprosił o dokładkę zupy mlecznej na śniadanie, poszedł do sąsiedniej sali opowiedzieć kawał o pająku. Był w dobrym nastroju. Pozornie jednak. Maskę zdjął koło południa, kiedy powiedział jednej z pielęgniarek, że końca tego dnia chyba nie dożyje. Obróciła jego słowa w żart. A po dwóch godzinach do Ryśka przyszedł lekarz. Kończył dyżur, więc chciał uzgodnić leki na niedzielę. (...) Potem lekarz poszedł do dyżurki, a jeszcze potem usłyszał krzyk pielęgniarki, która zajrzała do sali. Była piętnasta z minutami. (...) Wiadomość o odejściu Riedla trafiła do mediów w poniedziałek, 1 sierpnia

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto