Giełda Kwiatowa w Tychach sprzedana

Było to trzecie w tej kadencji podejście do przejęcia giełdy. Za pierwszym razem temat od razu spadł z porządku obrad, za drugim - w październiku ub. roku, kiedy chodziło o sprzedaż w trybie przetargowym - skończyło się sprzeciwem radnych. Za trzecim jeden głos przeważył szalę zwycięstwa firmy Synergia.

Giełda kwiatowa przy ulicy Sadowej jest de facto jej dziełem. Powstała na terenach częściowo prywatnych firmy, częściowo dzierżawionych od miasta. Na terenach należących do Synergii wyrosły solidne hale, na dzierżawionych do dziś pozostały zabudowania odziedziczone po poprzednim właścicielu, czyli spółce Hallo. Dziś są w takim stanie, że trzeba je właściwie rozebrać. Ryszard Kostelecki chce w tym miejscu wybudować porządne, nowoczesne, dwupoziomowe hale. Przed inwestycją wstrzymywał go jedynie rychły termin wygaśnięcia umowy, zawartej do 31 grudnia 2012 r. Dzierżawcy nie opłacało się inwestować w coś, co za dwa i pół roku mogło przejść w inne ręce. By inwestować, chciał mieć ten teren na własność, a dokładnie ok.15 tys. metrów kwadratowych po prawej stronie. Teraz ma, a właściwie będzie miał, bo na razie jest tylko uchwała o sprzedaży. Nie było nawet mowy o cenie. I na razie nie wiadomo, ile miasto na tej transakcji zarobi.

Radny Klaudiusz Slezak zaniepokoił się, że może zarobić mniej niż by mogło, bo - jak powiedział - "w operatach szacunkowych, a na nich się opiera wycena gruntu, ceny gruntu są zaniżane o 15-30 proc.".

Sprawa giełdy kwiatowej była najbardziej emocjonującym punktem sesji. Zajęła ponad dwie godziny z wieloma przerwami. Ważąc za i przeciw, radni rzucali różne argumenty. "Za" najbardziej optował radny Jerzy Sienicki, autor projektu uchwały o bezprzetargowej sprzedaży dzierżawionej części giełdy dotychczasowemu dzierżawcy, czyli Ryszardowi Kosteleckiemu. Jego najmocniejszym argumentem była zmiana wizerunku giełdy w rękach Kosteleckiego. Radny przypomniał zebranym zdjęcia pokazujące jej stan, jaki zastał Kostelecki i zestawił je ze zdjęciami stanu aktualnego.

Jednym z argumentów na "nie" było to, że sprawa giełdy trafiła do prokuratury.

Sprawa jest w trakcie rozpoznawania przez prokuraturę w Chorzowie. - Gromadzimy materiał dowodowy - powiedział prokurator Andrzej Sikora. - To jeszcze nie ten etap, w którym wiadomo byłoby, czy zmierza do postawienia zarzutów czy umorzenia.

- Oczywiście, nie wiem, czy sprawa będzie umorzona, czy trafi na wokandę, ale jestem zupełnie spokojny. Za sobą mam dwumiesięczną kontrolę Izby Skarbowej z Katowic, która żadnych uchybień się nie dopatrzyła - twierdzi Ryszard Kostelecki. - Uważam, że ci, którzy złożyli doniesienie do prokuratury, zrobili to z bezradności. W całej tej sprawie chodzi o zdyskredytowanie prezydenta Dziuby. Ponieważ ci ludzie nie znaleźli nic, czym można by mu zaszkodzić, postanowili oddać sprawę do prokuratury w nadziei, że może ona coś znajdzie. W doniesieniu znalazł się zarzut wobec prezydenta, że nie dopilnował wywiązania się mojej firmy z podpisanej umowy na prowadzenie giełdy. Oczywiście, to nieprawda i dobrowolnie, bez czekania na jakiekolwiek wezwanie ze strony prokuratury, złożyłem stosowne wyjaśnienia.

Doniesienie do prokuratury złożyła Platforma Obywatelska. - Oparliśmy je o pokontrolne protokoły Regionalnej Izby Obrachunkowej - powiedziała Mariola Szulc, przewodnicząca zarządu powiatu PO w Tychach.

Grażyna Piechota, rzecznik UM Tychy, podkreślając polityczny aspekt sprawy, dodaje, że w okresie, którego dotyczy doniesienie, Platforma współrządziła miastem.