GKS Tychy kontra Ciarko Sanok. Kończy się sen o złocie?

Choć piąty finałowy mecz pomiędzy GKS Tychy a Ciarko PBS Bank Sanok rozgrywany był w prima aprilis, to trzeba przyznać, że w tej rywalizacji żarty dawno się skończyły. Wynik 4:3 dla Sanoka oznacza, że aby sięgnąć po złoto, w czwartek trójkolorowi po prostu muszą wygrać.

Początek meczu zdecydowanie należał do tyszan. Starcie rozpoczęło się od bramki strzelonej przez Jarosława Rzeszutkę już w 30. sekundzie meczu i wszystko wskazywało na to, że ta szybka przewaga i magia domowej tafli przełożą się na sukces tyskich zawodników. Ale w hokeju niczego nie można być pewnym. Niespełna 7 minut później Robert Kostecki zaskoczył Stefana Zigardy’ego i doprowadził do remisu. Po tej stracie czeski bramkarz GKS-u zrehabilitował się bardzo szybko, broniąc niebezpieczny strzał Dantona. Potem przyszedł czas na kolejny triumf Rzeszutki. Podczas gry w przewadze zawodnik z numerem 13 ponownie zdobył bramkę dla swojej drużyny i gospodarze zjeżdżali na przerwę z przewagą 2:1.

Choć pierwsza tercja niewątpliwie należała do tyszan, to w drugiej dominował Sanok. Zła passa przyszła wraz z karami. Tyszanie dwa razy pod rząd grali w osłabieniu i choć wówczas nie zaliczyli straty, to właśnie te momenty sprawiły, że sanoczanie poczuli wiatr w skrzydłach. Chwilę później, gdy obie drużyny grały już w pełnych składach, Marcin Biały doprowadził do remisu. Przewaga hokeistów z Ciarko przyszła na blisko 5 minut przed końcem drugiej tercji.

Trzecia odsłona to kolejna bramka dla Sanoka, ale po tym jak kontaktowego gola dla GKS-u zdobył Marcin Kolusz emocje ponownie skoczyły. Tu wszystko mogło się zdarzyć. Szansa, by doprowadzić do remisu była, ale z gry został wykluczony Łukasz Sokół, a zaraz po nim Tomasz Malasiński wynik spotkania został przesądzony.

GKS Tychy kontra Ciarko Sanok I co teraz?

Teraz rywalizacja wraca do Sanoka. Żeby wygrać, tyszanie muszą wyzwolić w sobie prawdziwą złość i determinację. Porażka oznaczałaby koniec walki o złoto, a o tym nikt w Tychach nie chce słyszeć.