Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prałat Jankowski był podsłuchiwany kilka miesięcy

Dorota Abramowicz
Prałat był podsłuchiwany kilka miesięcy.
Prałat był podsłuchiwany kilka miesięcy. fot. Grzegorz Mehring.
Do tej pory Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie policzyła nawet, ile osób było operacyjnie podsłuchiwanych przez ABW w tzw. aferze przeciekowej. Wczoraj Monika Lewandowska, rzeczniczka warszawskiej prokuratury, przyznała, że podana przez nią w środę informacja o "stenogramach z podsłuchów operacyjnych 9 osób, w tym ks. Henryka Jankowskiego" była mocno zaniżona.

- Trwa cały czas liczenie , ale ze względu na ilość zarejestrowanych podsłuchów nie jestem w stanie podać nawet szacunkowych liczb - powiedziała.

Według Janusza Kaczmarka, który jako strona w sprawie miał dostęp do akt sprawy, stenogramy prywatnych, często intymnych rozmów, mieszczą się w kilkudziesięciu teczkach. Znaczna większość podsłuchiwanych do dziś nie ma pojęcia, że ich tajemnice były rejestrowane.

Ksiądz Jankowski zdążył dowiedzieć się przed śmiercią o założonej w jego telefonie "pluskwie". Dla setek innych może być to poważny szok. I chociaż stenogramy nic nie wniosły do śledztwa, prokuratura nie poczuwa się do obowiązku ostrzegania nagrywanych. Argumentuje, że nie były to podsłuchy procesowe, stosowane w ramach toczącego się postępowania.

- Informujemy tylko wtedy, gdy kontrola rozmów była zarządzana na podstawie Kodeksu postępowania karnego - mówi Monika Lewandowska. - W tym przypadku podsłuchy zakładano na zlecenie ABW.

Zgodę na podsłuch musiał wyrazić Sąd Okręgowy w Warszawie. Zgodnie z prawem, służby mogą nas podsłuchiwać tylko dla wykrycia najgroźniejszych przestępstw, które wymienione są w ustawach.

ABW uzasadniła zakładanie podsłuchów m.in. u księdza Jankowskiego szeroko pojętym "zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa". Przypomnijmy, że powodem nagrywania setek osób było śledztwo w sprawie przecieku z akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Stenogramy dołączono do sprawy, w której zarzucało się Januszowi Kaczmarkowi, Konradowi Kornatowskiemu i Ryszardowi Krauzemu "utrudnianie śledztwa".

Śledztwo w sprawie afery podsłuchowej w ubiegłym roku umorzono, ale - ze względu na luki w prawie - stenogramów do tej pory nie zniszczono. Nie wiadomo również, ile osób miało do tej pory dostęp do zapisów rozmów. Wprawdzie prokuratura wydała zakaz wykorzystywania zawartych tam informacji, ale zapisy rozmów m.in. małżeństwa Kaczmarków i Wiesława Walendziaka ukazały się w gazetach.

Od dwóch lat trwają prace nad projektem nowelizacji Kodeksu postępowania karnego, który ma wprowadzić większą kontrolę nad zakładaniem podsłuchów telefonicznych. Zakłada on, że oprócz wniosku o podsłuch do sądu należy dostarczyć także materiały, które ten wniosek uzasadniają. Materiały z podsłuchu rozmów prywatnych mają być obligatoryjnie niszczone.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto