Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spór między marszałkiem a wojewodą o władzę i kompetencje trwa już wiele lat

rozmawiała Teresa Semik
Jan Olbrycht, eurodeputowany, były marszałek woj. śląskiego
Jan Olbrycht, eurodeputowany, były marszałek woj. śląskiego Fot. Mikołaj Suchan
Rozmowa z dr. Janem Olbrychtem, eurodeputowanym, byłym marszałkiem woj. śląskiego

Na szczeblu wojewódzkim mamy permanentne konflikty wojewody z marszałkiem. Pan, jako marszałek województwa śląskiego, też tego doświadczył. Czy ich podłoże jest wyłącznie charakterologiczne czy jednak systemowe?

Reformując kraj, wzorowaliśmy się na modelu francuskim, gdzie też w regionie jest wysokiej rangi przedstawiciel rządu, a równocześnie wybierany przedstawiciel władz samorządowych. Nie przejęliśmy jednak wszystkiego, np. tego, że przedstawiciel rządu w terenie (prefekt) jest we Francji zawodowym administratorem, a nie politykiem. On taki zawód wykonuje w różnych miejscach przez całe życie.

W Polsce wojewoda jest z rozdania partyjnego.

Właśnie. We Francji, podobnie jak wojewoda w Polsce, prefekt ma naprzeciwko siebie wybranego polityka - w naszym przypadku - marszałka.

Udaje im się uniknąć konfliktów?

Skąd, zwłaszcza że we Francji funduszami europejskimi zajmuje się prefekt, a nie, jak w Polsce, region. Inaczej jest tylko w Alzacji.

Dlaczego model, w którym cała władza, także polityczna, przechodzi w ręce samorządowego regionu, byłby zły?

Teoretycznie jest to możliwe i w niektórych krajach tak się stało, np. w Czechach, gdzie nie ma przedstawiciela rządu (naszego wojewody) na poziomie regionu. Jeżeli do regionu przekazuje się kompetencje w zakresie polityki, to znaczy, że przekazuje się też opcję polityczną.

Może być tak, że rząd jest w rękach jednej partii, a region - innej.

Tym samym funkcje rządu byłyby przekazywane regionom zarządzanym przez partie, np. opozycyjne. To jest trudne i wymaga określonej kultury politycznej. Pytanie, jakiego my chcemy modelu w przyszłości, pozostaje ciągle otwarte. Realizując dalej model francuski, wojewodowie powinni pozostać w regionie jako przedstawiciele rządu, ale, na przykład tworzymy z nich tzw. korpus, czyli zawodowców odpowiednio przygotowanych do wypełniania tej roli.

Wtedy będzie wiadomo, kto jest ważniejszy: wojewoda czy marszałek?

To, kto jest bardziej lub mniej ważny, dotyczy polityków. Jeśli wojewoda będzie urzędnikiem administracji rządowej, nawet wysokiej klasy, ten problem może zniknąć. Teraz nie, ale docelowo widzę taką szansę. Wojewoda mógłby być takim wiceministrem terenowym. W gruncie rzeczy wiceministrowie są bardzo ważni merytorycznie, natomiast nie postrzega się ich w kategoriach wagi politycznej. Myślę, że docelowo powinniśmy zmierzać w tym właśnie kierunku.

Samorządowe województwo ma więcej władzy niż wojewoda, a jednak to wojewoda postrzegany jest jako władza w regionie. Dlaczego?

Może stąd, że wojewoda jest częścią struktur rządowych, przysłany przez rząd i on powinien w imieniu tego rządu nadzorować, kontrolować, pilnować. Gdziekolwiek się pojawia, reprezentuje rząd, a nie region. Zarządzanie regionem powinno być w rękach władz samorządowych.

Jest jeszcze sprawa terminologii. Na czele województwa powinien stać, teoretycznie, wojewoda. Tymczasem teraz stoi marszałek.

Toczyły się dyskusje, żeby wybieraną osobę nazwać wojewodą, a wojewodę - ministrem terenowym, co obrazowałoby dwa różne poziomy władzy: jeden z Warszawy, drugi wybierany na miejscu. Przeżyłem kilku premierów i na naradach z wojewodami za-wsze powtarzali, że prawdziwym gospodarzem jest marszałek.

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.

Przyzwyczajenia są zupełnie inne. Potem trafiają na konkretnych ludzi i raz jest lepiej, raz gorzej.

Radni Sejmiku Województwa Śląskiego przygotowali uchwałę wzywającą władze ustawodawcze do "zintensyfikowania prac nad kontynuacją ustrojowej reformy samorządu terytorialnego rozpoczętej dwadzieścia lat temu". Dlaczego tych prac nie możemy ukończyć?

Każdy etap reformy samorządowej został zakończony zgodnie z planem. Z perspektywy lat pojawiają się problemy wymagające ulepszenia. Chodzi jednak o to, żeby poprawiać, a niczego nie burzyć. To dotyczy np. relacji pomiędzy prezydentami a radą. Pozycja prezydenta wybieranego w bezpośrednich wyborach została wzmocniona, ale w związku z tym nie dochodzi do łagodnego rozładowywania konfliktów, tylko od razu organizowane są referenda.

Nie jest ich za dużo.

Tak, ale są spektakularne.

Radni wojewódzcy apelują do władz, że potrzebna jest decentralizacja finansów publicznych, żeby wzmocnić powiaty.

To prawda, powiaty są słabe finansowo. Trzeba wzmocnić także sejmik. To jest parlament regionalny, bardzo poważne ciało. Czy radni mają poczucie, że faktycznie są parlamentem i decydują o regionie, czy raczej, że są tylko organem doradczym? A to od nich powinny wychodzić kierunki rozwoju regionu, na tym forum powinny toczyć się debaty o jego przyszłość. Marszałek ze swoim zarządem jest władzą wykonawczą.

Radni samorządowego województwa śląskiego obradują w historycznej sali Sejmu Śląskiego wynajmowanej od wojewody. Czy to nie paradoks?

To jest skutek błędu tych, którzy nie dopilnowali wpisu tej nieruchomości do ksiąg wieczystych.

Budynek został wzniesiony za pieniądze Skarbu Śląskiego przedwojennego województwa autonomicznego. Logika wskazuje, że powinien być w gestii samorządowego województwa, a nie Warszawy.

Trudno wprost taki wniosek wyciągać, ponieważ we władzach autonomicznego województwa śląskiego zasiadał i wojewoda, i wybierani posłowie do Sejmu Śląskiego. To była ciekawa koncepcja dająca ogromne uprawnienia decentralizacyjne przy jednoczesnej obecności władz rządowych. Budynek nie należał do Sejmu czy wojewody. Był własnością województwa śląskiego.

Dziś jest zawłaszczony przez Skarb Państwa i wojewodę.

Kiedy byłem marszałkiem, proponowaliśmy, by Skarb Państwa na podstawie komunalizacji przekazał nam majątek niezbędny do realizacji nowych zadań. Proponowaliśmy współudział w tym historycznym budynku. Nie chcieliśmy dzielić go na pół, tylko wspólnie utrzymywać. Chodziło nam o tytuł własności do tego symbolicznego miejsca.

Co odpowiedziała Warszawa?

Rząd wskazał nam właśnie budynek urzędu wojewódzkiego, jako to miejsce, w którym samorząd wojewódzki ma realizować swoje zadania. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji za rządów Jerzego Buzka było skłonne do komunalizacji. Sprawa wróciła do Katowic. Tu prawnicy wojewody i wynajęte przez niego kancelarie stwierdziły, że jest to niemożliwe. I tak zostało.

Dwuwładza w regionie jest przez to jeszcze bardziej niejasna i nieczytelna dla petentów.

Zgadzam się, to nie jest dobre rozwiązanie i zawsze będą w związku z tym różne napięcia. Chcieliśmy wyremontować salę Sejmu Śląskiego, ale z powodu braku tytułu własnościowego było to niemożliwe. To też pokazuje, jak ważnym symbolem jest ten budynek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto