Konkluzja autora artykułu, Marcina Sitki, była taka: „Póki co, Tychy pod względem monitoringu przypominają rodzimą kinematografię. Kręci się niewiele albo wcale”. Na zwiększenie liczby kamer widoków nie było. Urząd Miasta nie ukrywał, że takich planów nie ma.
Minęło dokładnie osiem lat i tylko miejskich kamer jest ponad 80. – A do tego są różne inne, które nie wliczają się w system monitoringu miejskiego – mówi Ryszard Polcyn, komendanta Straży Miejskiej w Tychach.
Połowa miejskich kamer została zamontowana na nowych peronach i będzie chronić urządzenia, które się tam znajdują i, niewątpliwie, także pasażerów.
O tym, że monitoring jest potrzebny, nie trzeba nikogo przekonywać. Niedawno dzięki jednej z kamer ze skrzyżowania został usunięty pijany mężczyzna, który przede wszystkim sam był tam w niebezpieczeństwie.
Problem dziś nie tkwi w braku kamer, ale braku ludzi, którzy by się non stop w nie wpatrywali. – W Warszawie w takim centrum monitoringu jest 300 osób, w Częstochowie – 30. Nam też ze 30 by się przydało – mówi komendant straży miejskiej. W tej chwili śledzeniem tego, co widzą kamery zajmują się cztery osoby. I nie będzie więcej. – Monitoring ma być pomocą dla policji, natomiast nie chodzi nam o nieustanne śledzenie każdego ruchu mieszkańców - mówi Ewa Grudniok, rzecznik UM.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?