- 11 lipca 1943 zaatakowano jednocześnie 66 osad polskich, spędzono wszystkich na środek i mordowano, nie zawsze z bronią w ręku. Często przy użyciu wszystkiego, co było pod ręką: wideł, siekier, motyk, sztachet z płotu... - mówiła Janina Półtorak, przewodnicząca tyskiego koła Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. – Opustoszałe domostwo ograbiono z cenniejszych rzeczy, a resztę spalono i przeorano, by najmniejszego śladu nie pozostało. Ocalały jedynie drzewa owocowe, które rosną i owocują do dziś.
Mordy trwały od lutego 1943 do 1947 roku. Dopuszczali się ich ukraińscy nacjonaliści i ich zbrojne ramię – UPA. Na tyskiej tablicy napisano, że zginęło wtedy ponad 100 tys. osób.
- Ale słyszałam już, że można śmiało mówić o 200 tysiącach - powiedziała Janina Półtorak. – Zmierzyć rozmiar tej tragedii jest jednak bardzo trudno. Ze spisu powszechnego z roku 1936 wynika, że zniknęło pół miliona Polaków. Co się z nimi stało? Tego nie wiemy.
W spotkaniu pod tablicą wziął również udział ks. prałat Franciszek Resiak.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?