Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tychy: Rodzice zamordowanej dziewczyny skarżą policję

Jolanta Pierończyk
Pamiątki po Hani z domu jej rodziców: portret, naszyjnik, który miała w dniu zabójstwa oraz miniaturka jej samochodu
Pamiątki po Hani z domu jej rodziców: portret, naszyjnik, który miała w dniu zabójstwa oraz miniaturka jej samochodu Jolanta Pierończyk
Rodzice zamordowanej w walentynki 27-letniej Hanny z Tychów postanowili wytoczyć policji proces za bagatelizowanie skarg ich córki. Historia ostatecznie zakończyła się tragedią. Na wokandę sprawa ma trafić w listopadzie.

Tychy: rodzice zabitej kobiety skarżą policję

Rodzice zamordowanej w walentynki 27-letniej Hanny z Tychów postanowili wytoczyć policji proces za bagatelizowanie skarg ich córki. Historia ostatecznie zakończyła się tragedią. Na wokandę sprawa ma trafić w listopadzie.

- Chcemy doprowadzić do tego, by dziewczyny, które jak nasza Hania będą usiłowały szukać na policji pomocy, były należycie wysłuchane - mówi mama Hanny. - Sprawy z uczuciem w tle nigdy nie są proste. Gdyby go nie było, nie byłoby sprawy. A gdy dziewczyna kocha, jest rozdarta. Bo z jednej strony jest człowiek, który ją krzywdzi, a z drugiej - miłość, która nie pozwala się odciąć. Ktoś to na policji musi wreszcie zrozumieć - wyjaśnia kobieta.

Przypomnijmy

Minęło osiem miesięcy od śmierci 27-latki, zamordowanej przez 33-letniego mężczyznę, który mówił, że ją kocha. I nadal nie wszystkie karty w tej sprawie są odkryte. Byli z sobą wcześniej dwa lata.

Mężczyzna, który zabił Hannę w walentynki, pochodził z Łazisk Górnych. Wynajmował mieszkanie w Tychach.

Dziewczynie zostały zadane dwa ciosy nożem: w klatkę piersiową i w plecy. Mężczyzna został znaleziony z pętlą wisielczą. Do tragedii doszło w mieszkaniu w Tychach, które wynajmowali. Oba ciała znaleziono w niedzielne przedpołudnie, 15 lutego

Śledztwo przedłużono do 15 listopada.

Nie był to szczęśliwy związek

Hanna próbowała się z niego wycofać, ale mężczyzna nie chciał dać się wymazać z jej życia. Nachodził, dzwonił, słał dziennie dziesiątki SMS-ów. Hanna bała się go. „On może wszystko”, napisała mamie na kartce. - O swoich obawach informowała policję. Była tam i sama, i z bratem, ale nikt jej nie traktował poważnie - wspominają rodzice. - Czuła bezsens takich zgłoszeń. Czuła się tym bardziej bezradna, że policja bagatelizowała sprawę, choć znała tego, na którego nasza córka się skarżyła. Ten człowiek był bowiem notowany za kolizje z prawem. Nawet raz trafił do aresztu za zdemolowanie auta sąsiada i próbę wręczenia łapówki policjantom, którzy przyjechali na interwencję. Policja nie chciała jednak łączyć jej skarg z człowiekiem, którego zatrzymywała w innych sprawach, choć jego zachowanie za każdym razem jednoznacznie wskazywało, że jest agresywny - opowiadają.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto