Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tyska parafia bł. Karoliny dba o seniorów

Redakcja
- Te spotkania to plaster z miodem na nasze problemy i naszą samotność - mówią emeryci, którzy codziennie od dziesiątej do czternastej spotykają się w Domu Parafialnym przy kościele bł. Karoliny w Tychach.

- Człowiek sam nie wie, co dla niego dobre. Nigdy nie myślałam, że wyjście do ludzi może mi coś dać. Myślałam sobie: po co ja tam pójdę z moją żałobą? - zwierza się Łucja Frankowska, która pochowała męża i pięcioro dzieci.

- Strata bliskiej osoby, a zwłaszcza dziecka to straszny ból. Ja też niedawno pochowałam syna. Jeszcze nie potrafię o tym spokojnie mówić, ale nie wyobrażam sobie w takim stanie być sama w domu - przyznaje się Jolanta Kluge. - Tu nawet smutek przechodzi. Na początku człowiek nie potrafi opanować łez, ciągle płacze, ale w tym gronie jakoś się w końcu dochodzi do siebie.

Długo by cytować wypowiedzi, które sprowadzają się do jednego: radości z przełamania się, z wyjścia ze swoich czterech ścian i przyłączenia się do grupy. Długo by też wymieniać przypadki, w których decydującą rolę odegrała w tym postawa księdza prałata Józefa Szklorza podczas odwiedzin kolędowych. Bo człowiek bywa czasem tak przybity, że nie zupełnie nie wie, jak sobie pomóc. - Na szczęście, nasz ksiądz doskonale widzi, czego nam brakuje i umie wskazać drogę wyjścia z trudnej sytuacji - chwalą parafianki swojego proboszcza.

Wejście do grupy nie jest trudne. Nowego członka grupy wita się oklaskami. Wszyscy się przedstawiają. Od razu jest przejście na ty, co jeszcze bardziej zbliża i integruje.

Dzień zaczyna się tu od kawy, luźnych rozmów, gry w karty. Niektóre panie w tym czasie oddają się robótkom ręcznym. Potem trochę gimnastyki. Dwa razy w tygodniu jest seans w grocie solnej, dwa razy ćwiczenia na siłowni, czasem oglądanie filmów, spotkania z duszpasterzem….

Najważniejsze jednak, że wszyscy są sobie tak bliscy, że jak kogoś nie ma, to od razu jest dochodzenie: dlaczego? Czy ten ktoś mówił, że go nie będzie? A może chory? Może mu coś trzeba?

Najcenniejsze są jednak przyjaźnie, które by się nie zawiązały, gdyby nie te codzienne spotkania. Tak poznały się na przykład Magdalena Wolska i Łucja Frankowska. Obie w tym samym bloku mieszkają od lat: jedna 20, druga 15. Jedna na parterze, druga na trzecim piętrze i nie znały się nawet z widzenia. Teraz są przyjaciółkami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto