Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tyszanin chory na stwardnienie rozsiane. Jak możesz pomóc?

Jolanta Pierończyk
Ten lek był jego całą nadzieją. Czekał na niego trzy miesiące. I nagle okazało się, że go nie dostanie. Bo z wątrobą jest coś nie tak. 30-letni Marcin Grabala, tyszanin chory na stwardnienie rozsiane 30-letni tyszanin, został sam ze swoim problemem.

Na stwardnienie rozsiane choruje od dziewięciu lat, choć tak naprawdę wie o tym od trzech lat i od tego momentu się leczy. Wcześniej nikt nie potrafił postawić właściwej diagnozy. Kiedy już diagnoza została postawiona i dostał odpowiednie leki, wróciły mu siły i znów mógł normalnie pracować, normalnie żyć. Niestety, stwardnienie rozsiane ma to do siebie, że wraca. Po ostatnim rzucie Marcin bardzo osłabł. Wcześniej półtora kilometra do domu szedł o lasce, ale bez przystanku, po nawrocie choroby – w połowie drogi musiał robić odpoczynek. Liczył, że jak dostanie nowy lek, to znów na jakiś czas będzie spokój. Niestety. Tyszanin chory na stwardnienie rozsiane nie zamierza się poddawać. Tym bardziej, że ten lek to nie ostatnia deska ratunku.

- W Niemczech stosuje się innowacyjne leczenie. Mój znajomy poddał się temu leczeniu rok temu i choroba mu się zatrzymała _– mówi. – _Wprawdzie nikt nie daje gwarancji, jak długo to zatrzymanie choroby będzie trwało, ale dla mnie rok to już bardzo dużo. Rok wstawania, nie czując zmęczenia to marzenie. Bardzo bym tego chciał. W tej chwili jestem zmęczony nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Rok bez takiego uczucia to prawie szczyt marzeń.

Żeby spróbować zbliżyć się do tego szczytu, potrzeba jednak 10 tys. zł. Tyle trzeba, żeby na tydzień pojechać do niemieckiej kliniki i wrócić z zastrzykami, które tyszanin chory na stwardnienie rozsiane przez trzy miesiące będzie aplikował. Niestety, takich pieniędzy nie ma. Wierzy jednak, że znajdzie się ktoś, kto zechce mu pomóc.

- Babcia, która mnie wychowała, zawsze powtarzała mi, że dobro wraca dwa razy. Głęboko w to wierzę – mówi. – Zawsze staram się ludziom pomagać, nawet jeśli miałaby to być tylko pomoc starszej osobie w niesieniu ciężkich siatek z zakupami. A teraz ja potrzebuję pomocy.

Od kiedy wie o swojej chorobie, powtarza, że się nie podda, że będzie o siebie walczył. Ma plany na każdą ewentualność, z jaką chory na stwardnienie rozsiane musi się liczyć.

Tyle jeszcze chciałbym zrobić – mówi.- A w tej chwili to nawet za bardzo pracą w stowarzyszeniu chorych na SM nie za bardzo mogę się zająć, taki jestem słaby [Marcin Grabala jest prezesem tyskiego koła].

Tegoroczne upały spotęgowały jego problemy. – Taka pogoda to najgorszy czas dla wszystkich chorych na SM, którym nie wolno się przegrzewać – mówi Marcin Grabala. – A tu nie da się nie przegrzać.

Dr Joanna Woyciechowska z USA, specjalistka od SM, podczas spotkania z chorymi w Tychach, podkreślała rolę pozytywnego myślenia w walce z tą chorobą. Marcin, który od początku nie myśli inaczej, niestety, nie za bardzo może potwierdzić skuteczność optymizmu. Ale nawet w tej sytuacji nie zamierza składać broni. Nadal wierzy, że opłaca się podchodzić z sercem do wszystkiego: życia, pracy, nawet choroby.
Jeśli ktoś chciałby go wesprzeć, może się kontaktować bezpośrednio z nim pod numerem 728 810 324.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto