Autor:

2016-09-23, Aktualizacja: 2016-09-23 10:57

Ch..owa Pani Domu: Jestem zmęczona perfekcją

- W blogosferze nikt nie pisze o trudach bycia singlem czy wyzwaniach, przed jakimi stają pary, niemające dzieci. Za to blogów parentingowych jest mnóstwo - mówi Magdalena Kostyszyn, autorka popularnego fanpejdża Ch..owa Pani Domu . - Na YouTubie znajdziesz filmy, na których widać, jak Marysia robi pierwszą w swoim życiu kupę. Niepojęte! - dodaje. Rozmawialiśmy z nią o domowych wpadkach, najnowszej książce i sztuce odpuszczania w życiu.

Magdalena Kostyszyn ma 28 lat i mieszka we Wrocławiu. Ostatnio coraz więcej mówi się o jej fanpejdżu Ch..owa Pani Domu i blogu Venila Kostis. A wszystko z okazji zbliżającej się premiery książki "Ch..owa Pani Domu" (ta pozycja ukaże się 28 września nakładem wydawnictwa Znak).

Magdalena ukończyła filologię polską (na specjalizacji filmoznawczo-teatrologicznej) oraz dziennikarstwo. Od sześciu lat pracuje w branży PR, prowadzi także zajęcia z dziennikarstwa internetowego na Uniwersytecie SWPS. Uwielbia podróżować i czytać książki. My tymczasem zachęcamy Was do sięgnięcia po "Ch..ową panią domu". Dowiecie się z niej na przykład, jak być złą matką i dlaczego nie warto brać kredytów.

Czytając Twoją książkę, zastanawiałam się, czy zdałabym test na Ch..ową Panią Domu. I obawiam się, że raczej tak. Zdążyłam już posypać rybę cukrem pudrem, zostawić pranie na kilkanaście godzin w pralce, a do tego - podobnie jak Ty - nie noszę piżamy.

Myślę, że bardzo trudno byłoby zrobić taki test. Dla jednego te sprawy, o których mówisz, to już ciężki kaliber i grzech przeciwko byciu perfekcyjną panią domu, dla innych błahostka. To prawda, przyznałam się na blogu, że nie noszę piżamy, zdarzają mi się też różne domowe wpadki. Hitem było zabetonowanie odpływu od prysznica "kretem". Pamiętam, że drogo mnie to kosztowało, musiałam wymieniać rurę. Dramat.

A wpadki kulinarne?

Oj, myślę, że tu przekrój mógłby być naprawdę ogromny, ale nie mam jakichś oryginalnych przebojów. Raczej to, co od czasu do czasu zdarza się wszystkim kobietom. Na przykład przypalam różne potrawy w piekarniku. Mimo wszystko i tak zawsze uważam, że coś nie tak musi być z termoobiegiem.


© Adrian Błachut



Przyznajesz się, że nie przepadasz za telewizją i śmiejesz się z wielu programów rozrywkowych. Ale szczerze: czy gdyby jakaś stacja zaproponowała Ci poprowadzenie programu "Ch..owa Pani Domu", zgodziłabyś się?

Nie wiem, która ze stacji telewizyjnych miałaby jaja, żeby zrobić taki program. Ale tak, po zapoznaniu się ze scenariuszem, mogłabym coś takiego rozważyć. Sądzę, że taki program mógłby być nawet dla wielu kobiet kształcący, bo wciąż trudno jest nam się nauczyć sztuki odpuszczania.

Skąd się bierze Twoim zdaniem to nasze dążenie do perfekcjonizmu? To kwestia naszej "polskości", utartego obrazu matki-Polki czy niekoniecznie?

Myślę, że może to być kwestia wychowania. W dzieciństwie utrwala nam się obraz naszych matek i babć, rzetelnie zajmujących się domem i krzątających się w kuchni. I chcemy być tak jak one - dobre, pomocne, gospodarne. Ale nie zawsze się udaje. I wpadamy w jakieś błędne koło. Czujemy frustrację, bo nie radzimy sobie tak samo. Ale żyjemy w zupełnie innych czasach. W ciągłym pędzie.
Niestety, dużym problemem jest też obraz kobiet kreowany przez media społecznościowe. Tam zawsze wszystko jest idealne. Żadnych plam, zagnieceń i bałaganu. A to przecież niemożliwe. Nie zawsze tak to wygląda.


Ale Ty mówisz "NIE" perfekcjonizmowi.

W rzeczywistości nie do końca. Nigdy nie powiedziałam definitywnego "NIE", cały czas z tym walczę. Jestem nawet czasem zmęczona tym dążeniem do perfekcji, dlatego zaczęłam odreagowywać na fanpejdżu "Ch**owa Pani Domu". Strona powstała przypadkiem, a okazało się, że ma swój potencjał, bo wiele kobiet czuje tak samo jak ja. Teraz myślą, że może czasem warto odpuścić.

Założyłaś fanpejdż, bo buntowałaś się przeciwko temu, jak było u Ciebie w domu?

Myślę, że 28 lat to trochę już za późno na bunt. Taki bunt w dorosłym życiu? Nie wiem, czy tak bym to ujęła, Na pewno obserwując przez tyle lat sposób, w jaki funkcjonował mój dom rodzinny, wiedziałam, że chcę żyć inaczej. Nie chcę stać w kuchni i gotować do nocy, nie pragnę takiego standardowego życia.

Masz jakieś swoje ideały - wzory silnych, choć nieperfekcyjnych kobiet w showbiznesie?

Trudno powiedzieć. Myślę, że Natalia Przybysz wpisywałaby się w tę konwencję. Pokazuje, że akceptuje siebie taką, jaką jest naprawdę. Takich ludzi cenię sobie szczególnie.

Zauważyłam, że w książce dużo narzekasz. Opisujesz typy złych sąsiadów, złe teściowe, złe matki. Spytam trochę na przekór: czy jest coś w Twoim otoczeniu, co uważasz za idealne, perfekcyjne?

Trzeba pamiętać, że w tej książce jest dużo fikcji literackiej. Nie wszyscy jej bohaterowie istnieją naprawdę, ja zresztą sama nie jestem bohaterką tej książki. To raczej luźne refleksje i przemyślenia. Nie umiałabym pisać o sobie. Nie ma w moim otoczeniu niczego idealnego. Wszystko ma swoje dobre i złe strony.

Gdybyś mogła cofnąć się do czasów dzieciństwa, co powiedziałabyś swojej mamie? Żeby odpuściła?

Tak, powiedziałabym jej, żeby nie stała po nocach przy garach, by ugotować nam obiad. Przecież nic by się nie stało, gdybyśmy raz zjedli w osiedlowej knajpie. Ale wtedy, gdy byłam dzieckiem, nie rozumiałam wielu rzeczy. Podobało mi się, że wszystko jest gotowe, ładnie podane i nie muszę o nic się martwić.





Przekonywałam ostatnio kumpla, że kobietom jest trudniej, bo wymaga się od nas "bycia idealnymi". Odpowiedział, że zupełnie nie tego oczekują mężczyźni. Może rzeczywiście? Może są mężczyźni, którzy wcale nie oczekują perfekcji, a to bycie perfekcyjnymi narzucamy sobie same, po raz kolejny katując się "Skalpelem" Ewy Chodakowskiej?

Bardzo dużo w tym racji. Sama ciągle zauważam, że wiele winy jest w nas samych. Bo to my powtarzamy sobie, ile to jeszcze mamy do zrobienia. Ubranie musi być wyprasowane, trzeba zrobić kanapki, wyprowadzić psa na spacer. Bierzemy na siebie bardzo dużo obowiązków, łącząc karierę z życiem prywatnym i nie chcemy zawieść. Wydaje nam się, że rozczarujemy rodziców czy swojego faceta, ale w gruncie rzeczy same tworzymy taki obraz, a nawet powielamy niektóre niesprawiedliwe stereotypy. Bo to przecież nieprawda, że kobiety gorzej prowadzą auto.

Boli Cię, gdy ktoś próbuje Ci wmówić, że nie masz pojęcia o życiu, bo nie masz dzieci ani nie jesteś po ślubie? Ba, niektórzy powiedzieliby Ci zapewne, że dopiero po rozwodzie można mieć jakiekolwiek pojęcie o życiu.

Nie, nie bolą mnie takie komentarze. Uważam, że w dzisiejszych czasach bardzo dyskryminuje się osoby bezdzietne. Mało tego, mam wrażenie, że niektóre kobiety - te, które są matkami - uważają, że im więcej wolno. One mają prawo być zmęczone, bo przecież ich dziecko płakało w nocy, ale ja takiego prawa już nie mam. Tu pewnie zaraz posypie się lawina negatywnych komentarzy, ale trudno. Wspominam o tej dyskryminacji, bo uważam, że to poważny problem. Nie ma seriali, które opowiadałyby historie par bezdzietnych. Ludziom się wydaje, że mężczyzna i kobieta, którzy tworzą fajny związek, to nie rodzina. Tak samo dyskryminuje się singli.

Ale tu sytuacja wygląda nieco lepiej. Jest już nawet serial "Singielka".

A to prawda, oglądam i bardzo lubię.
Ale widzisz, w blogosferze nikt nie pisze o trudach bycia singlem czy wyzwaniach, przed jakimi stają pary, niemające dzieci. Za to blogów parentingowych jest mnóstwo. Na YouTubie znajdziesz filmy, na których widać, jak Marysia robi pierwszą w swoim życiu kupę. Niepojęte
.

Może ci blogerzy, którzy na co dzień mierzą się z tymi wyzwaniami, nie chcą o nich pisać, bo wtedy musieliby podtrzymywać wizerunek singla czy osoby bezdzietnej? A to się przecież może zmienić.

Tak, to jest ryzyko i pewnie tego właśnie większość osób aktywnie funkcjonujących w blogosferze się obawia. Pamiętam sytuację, w której jedna z moich koleżanek zadeklarowała, że nie chce mieć dzieci. Niestety, napisała o tym na swoim blogu. Spotkała się z bardzo mocnym hejtem. A opinia, że kobiety, nieposiadające dzieci, nie mają pojęcia o życiu, jest naprawdę bardzo niesprawiedliwa. One mogły swoje przejść, doświadczając zupełnie innych rzeczy.





W książce piszesz także, co zrobić, żeby być uznawaną za złą matkę. I znowu: kiedy już będę miała dzieci, to w społecznym odbiorze zakwalifikuję się zapewne do grupy "złych matek". Bo wzięłabym dziecko na Slot Art Festival albo nawet i Przystanek Woodstock oraz poszłabym z nim do skateparku czy zabrała na obóz windsurfingowy. Może polskie matki same spychają się na drugi plan, twierdząc że "z dzieckiem to już się nie da"?

Czegokolwiek byśmy nie zrobiły, to i tak będziemy złymi matkami. Bo matka i teściowa zrobiłaby to inaczej. Najlepiej jest po prostu mieć gdzieś, co myślą inni i robić to, co się czuje.
Na swoim blogu piszę sporo o podróżowaniu. Jeżeli miałabym ochotę wyjechać gdzieś daleko w podróż z dzieckiem, to dlaczego nie? To mój wybór. Jeżeli Ty chcesz wziąć dziecko na festiwal muzyczny, dlaczego nie? Ostatnio na wyjeździe w górach widziałam parę z małym dzieckiem. Wiesz, co mówili ludzie? "Jak to? Z takim małym dzieckiem w góry?!" Nie traktujmy dziecka jak ograniczenia.

Chociaż szczerze ci powiem, że sama nie wiem, jaką matką będę w przyszłości. Obawiam się, że mogę być tą nadgorliwą kobietą, która boi się, że dziecko się przewróci. Nie chcę być matką idealną, taką z Instagrama. Bo na Instagramie matki chwalą się, że świetnie sobie radzą. Nikt nie pokazuje, że bycie matką to czasami również nieumyte gary. Ale dziewczyny zaprezentują Ci na przykład krok po kroku, jak szybko wrócić do dawnej formy po urodzeniu dziecka.

Takim nieidealnym kobietom przydałby Ch**owy Pan Domu, czyli...

... czyli facet, który akceptuje Ciebie taką, jaką jesteś. Taki, który wie, że kobieta nie jest od gotowania i sprzątania. W takim "Ch**owym domu" istnieje podział obowiązków, a partnerzy znają swoje słabości i są dla siebie wyrozumiali.

Będzie kolejna książka? Poradnik, powieść?

Na pewno nie poradnik. Marzy mi się napisanie powieści, ale muszę się jeszcze dużo nauczyć. Na ten moment nie jestem na to gotowa. Ciągle żyję jeszcze tą książką. Za chwilę premiera i jestem bardzo ciekawa, jakie będą reakcje czytelników.


© materiały prasowe



Na razie nie jesteś rozpoznawalna na ulicach, ale po premierze książki to się może zmienić.

Mam nadzieję, że niekoniecznie. Na razie ludzie kojarzą nazwę fanpejdża "Ch**owa Pani Domu", fani pewnie rzeczywiście sięgną po książkę, ale na razie nie znają mnie z widzenia. Nikt nie zatrzymuje mnie na ulicy i nie prosi o autograf - to dobrze, bo ja wcale takiej popularności nie chcę.

Może w blogosferze to właśnie ta aura tajemniczości jest dodatkowym atutem? Tak jak w przypadku bardzo poczytnego bloga Pokolenie Ikea. Nikt nie wie, kim jest Piotr C., nikt nie wie, jak wygląda, ale wszyscy go czytają.

Tak, ale mimo wszystko wydaje mi się, że w blogosferze to rzadkość. Zdecydowanie lepiej być rozpoznawalnym, bo wtedy można brać udział w kampaniach, co przekłada się w jakiś sposób na zarobki. Ja tego nie chcę, bo dobrze jest móc robić to, co się lubi, niekoniecznie w świetle reflektorów. Nie wykluczam, że powstanie kolejna książka, bo pisanie jest moją pasją. Nie chciałabym jednak pisać o sobie.

Ale wiele powieści tak właśnie powstało, na bazie własnych doświadczeń.

Tak, zdaję sobie z tego sprawę, ale chyba nie potrafiłabym się tak otworzyć przed czytelnikami. To wymagałoby ogromnej odwagi i odarcia się z części prywatności, a tego bardzo nie chcę.

rozmawiała
Kinga Czernichowska, dziennikarka gazetawroclawska.pl i naszemiasto.pl

Zdjęcie główne: Adrian Błachut
  •  Komentarze 4

Komentarze (4)

natkal

Już nie mogę doczekać się książki! Ostatnio na fp widziałam, jej kawałek jestem zachwycona. Sama nigdy na nic nie mam czasu ni jestem perfekcyjna ale lubię dobrze wyglądać, aby jakoś wyjść z tej sytuacji zafundowałam sobie makijaż permanentny i dzięki biotekpolska.pl wyglądam naturalnie i codziennie rano niemalże perfekcyjnie, gdyby nie skarpetki nie do pary ;P

OffMatka (gość)

To, że mieszam kolory w praniu i kawę widelcem, przypalam wypieki, nie rozmrażam lodówki, jest chujowe? Bo ja sądzę, że normalne. Nie staram się być perfekcyjną Panią Domu i wcale nie chce nią być, ale to żaden powód do dumy, a tym bardziej nazywania sibie chujową. Przymiotnik chujowa sugeruje nieudaczność roli tzw. Pani Domu, ale to, że nie jestem perfekcyjna, wcale nie znaczy, że chujowa, wypraszam sobie! http://www.offmatka.pl/2016/08/chujowa-pani-domu-wyjatkowa-bo-chujowa.html

Maja (gość)

A ja jestem zmęczona moimi koleżankami, które tak bardzo chcą być wyluzowane, że bardzo przeklinają. Wszytsko jest chu...jowe albo stale mają wyje...bane. To nie jest ani fajne, ani wyluzowane. Kobieta powinna być kobieca.

Ania (gość)

Pani Karolino, testy na zwierzetach sa zakazane w UE od paru ladnych lat... nierozumiem wiec, zachwytu, za sie w Polsce nie testuje w przypadku kosmetyków, proszę o większą wnikliwość dziennikarską.