- W XX-leciu międzywojennym były taką wsią-miastem. Decyzja o zabudowie przyszła od nowych władz po wojnie, chociaż swoje plany urbanizacji tego terenu mieli także Niemcy - mówi Augustyn Dyrda, tyski rzeźbiarz.
Zaczęło się w 1951 roku, wtedy ruszyła budowa tak zwanych "Nowych Tychów". Wybudowane wówczas osiedle "A" było wzorowym przykładem budownictwa socrealistycznego. W samym jego centrum usytuowano idealnie symetryczny plac. Wówczas został nazwany Placem Stalina. Szybko go jednak przemianowano na Plac Pstrowskiego, który jako przodownik pracy idealnie wkomponowywał się w ówczesne ramy światopoglądowe. Plac pełnił funkcje zarówno handlowe, usługowe jak i rekreacyjne. Władze pomyślały o wszystkim.
- Było kino Górnik, dom kultury, sklepy, poczta. A na środku tryskała fontanna - wymienia Maria Lipok-Bierwiaczonek, dyrektorka Muzeum Miejskiego w Tychach.
To jednak nie wszystko. Osiedle bowiem liczyło 6 tys. mieszkańców, co przekładało się na ogromną liczbę dzieci.
- Otworzono dwie szkoły obok siebie, które podzieliły osiedle na jakby dwa światy społeczne - mówi Bierwiaczonek. - Dokładnie na wschód i na zachód, bo według takiej linii podziału chodziły dzieci do każdej z nich - tłumaczy Bierwiaczonek.
Z nastaniem lat sześćdziesiątych ówczesny plac Pstrowskiego, stracił na znaczeniu na rzecz Placu Bieruta, czyli dzisiejszego Placu Baczyńskiego. To tam teraz były skierowane oczy tyszan oraz władz. Bo właśnie z ziemi wyrastało nowe osiedle B.
Swój krótki renesans Plac Pstrowskiego, wtedy już św. Anny miał jeszcze w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych za sprawą Wyższej Szkoły Zarządzania i Nauk Społecznych, która miała tam wtedy swoją siedzibę.
- Kłębiło się tutaj życie studenckie. W weekendy, studenci zaoczni chętnie przesiadywali na placu - wspomina Lipok-Bierwiaczonek.
Uczelnia przeniosła się jednak na al. Niepodległości, a plac znowu świeci pustkami. Szykują się jednak solidne zmiany. Władze miasta planują jego gruntowną rewitalizację wraz z otaczającymi budynkami.
- Będzie przekształcony w przyjazny, zielony skwer z odtworzoną fontanną i ławeczkami. W kolejnym etapie, który rozpocznie się w przyszłym roku, charakterystyczna zabudowa tego miejsca zyska nowe elewacje - wyjaśnia Ewa Grudniok, rzeczniczka tyskiego urzędu. Z placu zniknie także większość samochodów.
- Po zakończeniu remontu na placu będzie niewiele ponad 70 miejsc do parkowania - znacznie mniej niż dotąd - mówi Grudniok. - Dlatego wstępem do modernizacji placu było stworzenie w pobliżu nowego parkingu, na 160 aut.
Na samą rewitalizację placu miasto wyda około 5 mln zł. Maria Lipok-Bierwiaczonek podchodzi do niej jednak z lekkim dystansem.
- Jak najbardziej popieram remont, jeśli będzie on odtworzeniem tego miejsca z przed lat. Trzeba uzupełnić ubytki, odnowić sgraffita. Tak samo powinny zostać zachowane osie symetrii, które są charakterystyczne dla budownictwa tamtego okresu czasu - mówi dyrektorka tyskiego muzeum. - Jestem całkowicie przeciwna termomodernizacji. Tych fasad nie wolno zakrywać styropianem, to zniszczy cały urok tego miejsca. Mam nadzieję że władze odstąpią od tego pomysłu.
Piknik motocyklowy w Zduńskiej Woli
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?