Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

XXX Igrzyska Olimpijskie w Londynie czkawką odbijają się tyskiemu masażyście [ZDJĘCIA]

JOL
Ali-Aschab Naurbagandow na stadionie londyńskim
Ali-Aschab Naurbagandow na stadionie londyńskim ARC
Igrzyska Olimpijskie w Londynie, jak i wcześniejsze zgrupowanie sportowe w Szwajcarii do dziś odbijają się czkawką tyskiemu masażyście, Alemu-Aschabowi Nurbagandowowi. Był masażystą lekkoatletów występujących w barwach Bahrajnu.

- Kenijczyków, Etiopczyków, Arabów i Polaków nie da się na dłuższą metę pogodzić – mówi. – Różni nas wszystko. Od jedzenia po podejście do obowiązków. Nie mówiąc już o tym, że mojej wiedzy, umiejętności i sprzętu nie mogłem w pełni wykorzystać w pracy z nimi. Nie znają laserów, ultradźwięków i prądów i nie dadzą się przekonać, że to ani bolesne, ani niebezpieczne, a tylko może im pomóc. Boją się nawet maści, jak np. ketonal. A do tego nie trzymają się żadnego harmonogramu. Można im mówić, że ten czy tamten ma przyjść na masaż po lunchu, wszyscy przychodzą po kolacji. A na domiar złego ten ich ramadan, kiedy życie u nich zaczyna się po dwudziestej drugiej i o pierwszej w nocy chcieliby przyjść na masaż.

Ali-Aschab Nurbagandow nie ukrywa, że była to bardzo ciężka praca. Także nad rozluźnieniem bardzo zbitych, przetrenowanych mięśni tych zawodników.

Warunki bytowe na XXX Igrzyskach Olimpijskich w Londynie bardzo zaskoczyły go in minus. W pamięci ma jeszcze mistrzostwa świata sprzed roku w Korei, gdzie komfort mieszkania i pracy był na najwyższym poziomie.
– A tu takie klitki półtora na półtora metra, dwuosobowe, i tam trzeba było mieć przestrzeń zarówno do spania, jak i masowania – opowiada. – Ani warunków do pracy, ani do odpoczynku. Żeby to w ogóle zrozumieć trzeba by sobie wyobrazić współistnienie na przykład katowickiego osiedla Witosa z wesołym miasteczkiem. Gwar, hałas nie ustawały tam do pierwszej w nocy. Zawodnicy z bogatszych krajów wyprowadzali się do hoteli poza wioską olimpijską.

Wiosna olimpijska składała się z budynków wybudowanych specjalnie do tego celu. Budowanych szybko i byle jak.
– Już w pierwszych dniach jeden z zawodników mi się zatrzasnął w łazience – opowiada Ali. – Wyważyć drzwi się nie dało, musiałem nożyczkami próbować ten zamek otworzyć, potem owinąłem go taśmą i zgłosiłem. Przez 12 dni nikt tego nie przyszedł naprawić.

Do tego ten wszechobecny zapach z kanalizacji! I ten brud wszędzie.
- Po Londynie przestałem narzekać na Polskę, na polskie porządki, na polskie korki… Już tu na nic nie narzekam. Wszystko mi się podoba. Za wszystko jestem wdzięczny - zapewnia tyski masażysta.

A już szczytem była ostrożność posunięta do granic wytrzymałości. – Ja rozumiem: kontrola musi być, ale żeby co dwa metry znowu sprawdzać akredytację i zaglądać do tej samej torby? – mówi Ali. – Do tego wszystkiego uzbrojeni ochroniarze, nawet na stołówce. Nie mówiąc już o zasiekach na 4-5 metrów dookoła wioski, jak w bazie wojskowej. I to sprawdzanie autokaru, z psami, z użyciem lusterka do zaglądanie pod spód. Cały czas jakaś nerwowość wisiała w powietrzu.

Jedyną osłodą tego wielotygodniowego obozu był brązowy medal najsympatyczniejszej zawodniczki Bahrajnu, Marian Jamal, za bieg na 1500 m.

Nie, zdecydowanie Ali-Aschab Nurbagandow kończy współpracę z Bahrajnem. Tym bardziej, że w propozycjach może przebierać. Może Jamajka. Może jeszcze coś innego. Na razie jednak chce się nacieszyć Polską.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto