MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

21 stycznia - Dzień Babci

Jolanta Pierończyk
Babcia to ktoś miły, ciepły, słodki. Tak twierdzi pisarka Monika Szwaja. Babcia to ktoś, kto kocha swoje wnuki, choć nie zawsze ma dla nich tyle czasu, ile one by potrzebowały. I to nie tylko teraz, w dzisiejszym, zabieganym świecie.

88-letnia Monika Faroń z Czułowa też pamięta swoją babcię, Franciszkę Mruczek, jako osobę wiecznie zajętą. – Prowadziła dom i gospodarstwo, a dwa razy w tygodniu jeździła ze Świnów do Mysłowic na targ, gdzie sprzedawała ser i grzyby, które lubiłam zbierać – wspomina.
Jej druga babcia, Katarzyna Mróz, hodowała kozę i kury.

Babcia 54-letniego ks. prałata Józefa Szklorza, proboszcza parafii bł. Karoliny w Tychach, Maria Panhans, dzieliła rok pomiędzy swoje sześć córek i po kilka tygodni u każdej mieszkała. – Wtedy zajmowała się domem, gotowała obiady, gdy rodzice wychodzili do pracy, starała się pomagać w gospodarstwie – wspomina ksiądz. – W wolnym czasie robiła na drutach swetry, czapki i skarpety, a na szydełku - firanki.
Prawdziwa babcia. Jej życiorys mógłby jednak służyć jako scenariusz do historii o miłości z happy endem.

Miała 24 lata, gdy wybuchła I wojna światowa. Jako pielęgniarka trafiła do szpitala wojskowego w Wiedniu. Tam poznała rannego żołnierza austriackiego, Artura Panhansa. Takie miejsce i czas wybrał Amor, by tych dwoje ugodzić swoją strzałą. Nieważne było, że wojna, że dwie różne narodowości, odmienne kultury. To była prawdziwa miłość. Artur Panhans pojechał za ukochaną Marią do jej rodzinnego Imielina, gdzie otworzył zakład stolarski i w ten sposób zarabiał na rodzinę do 1954 r. Zmarł, mając 62 lata. Jego żona przeżyła go o blisko 30 lat. Zmarła 31 marca 1980, w dwa miesiące po swoich 90. urodzinach.

Urszula Paździorem-Pawlik, babcia przełomu XX i XXI wieku, jest lekarzem i radną. Bardzo zajęta. Dla wnuków jednak – jak mówi – zawsze ma czas. – Wszystko jest kwestią dobrej organizacji – zapewnia. Jak trzeba, odbiera je ze szkoły. Dba, by w domu zawsze było coś dobrego do jedzenia. By pod ręką miały dobre książki i wartościowe filmy. W wakacje wyjeżdża z nimi na tydzień do Brennej, gdzie zajmuje się nimi od rana do nocy. Gdzie wnuki (11-letni Mateusz, 9-letni Kamil i 7-letnia Lena) mają babcię na wyłączność. – Jestem im nawet … bramkarzem – śmieje się. – Często mówię: „Nie strzelajcie tych goli tak mocno, bo ja już jestem stara”. Wtedy słyszę: „Ależ skąd, babciu! Ty jesteś tylko … trochę stara”.

Największym wspólnym dla babci i wnuków wydarzeniem w roku jest pieczenie pierników. – Już od września mnie pytają, czy wszystko mam, co potrzeba do ich przygotowania – opowiada Urszula Paździork-Pawlik. – Potem jest wielkie pieczenie, dekorowanie i układanie w puszkach.
Najstarszy wnuk podarował jej kiedyś naklejkę z takim napisem: „Pan Bóg nie mógł być wszędzie, więc stworzył babcię”.

Półtora roku temu babcią została Raisa Misztela, piosenkarka i nauczycielka języka rosyjskiego. Koncertuje, pracuje w szkole, ale ze swoją wnusią Milenką spędza każdy wolny czas. – Jest mi do życia potrzebna tak jak powietrze. Nie wyobrażam sobie życia bez niej – zapewnia.
I tak jak do obu córek, również do wnuczki często mówi … po rosyjsku.

Jest takie powiedzenie: „Kto kocha, ma czas”. Innymi słowy: zawsze znajdzie czas dla tego, co kocha. I kochające babcie zawsze go znajdują dla swoich wnucząt. Mimo rozlicznych zajęć i obowiązków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dlaczego pszczoły są ważne?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto