Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

41. rocznica stanu wojennego w Tychach. Pamięci Joachima Gnidy, jednego z dziewięciu górników z "Wujka". Zdjęcia

Jolanta Pierończyk
Jolanta Pierończyk
13 grudnia 2022 w SP 14 im. Armii Krajowej w Tychach odbyła się uroczystość z okazji 41. wprowadzenia stanu wojennego. Społeczność szkolna i goście spotkali się przy tablicy upamiętniającej Joachima Gnidę, jednego z dziewięciu zabitych górników KWK Wujek, ucznia tej szkoły w latach 1962-68. Uczestniczkami uroczystości były też wdowa Renata Gnida i siostra zmarłego górnika, Jolanta Fajst.

Nikt nie wierzył, że ktoś może wydać rozkaz strzelania do górników. A jednak. 16 grudnia 1981 r. na kopalni "Wujek" padły strzały. Zginęli górnicy, niektórzy zostali ranni. 28-letni Joachim Gnida dostał w głowę.

Dwa tygodnie trwała jego walka o życie

Jego ostatnie dni opisał ojciec, Eryk Gnida. Podczas uroczystości upamiętniającej 41. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego jego relację odczytał jeden z uczniów SP 14. Wynikało z niej, że Joachim Gnida przyszedł do domu 15 grudnia 1981 r., żeby przynieść żonie wypłatę (dać żonie geltag to na Śląsku święta rzecz, zaznaczył autor), ale od razu powiedział, że musi wracać, bo na kopalni trwa strajk okupacyjny i musi tam być. 16 grudnia ZOMO otworzyło ogień do strajkujących górników. Joachim Gnida dostał w głowę. 17 grudnia cała rodzina, jak pisze Eryk Gnida, pojechała do szpitala. Na sali leżało trzech rannych górników. Joachim chwilami dawał znaki życia, a chwilami - jak napisał ojciec - leżał jak martwy
Dwa tygodnie trwała jego walka o życie. Niestety, zmarł 2 stycznia 1982 r., trzy dni przed swoimi 29. urodzinami.

W grudniu 2021 r., w 40. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, w SP 14, której był absolwentem, zawisła tablica pamiątkowa. Pod tą tablicą 13 grudnia 2022 r. odbyła się uroczystość upamiętniająca kolejną rocznicę tych strasznych wydarzeń.

Trafiony kulą ZOMO w głowę, nie miał szans przeżycia

- 13 grudnia 1981 r. górnicy z "Wujka" zaprotestowali przeciwko niesprawiedliwości, złu i ustrojowi, który wyprowadził na ulice czołgi, by okiełznać społeczeństwo, które chciało normalnie żyć. Ich walka była też walką Joachima o lepsze jutro dla siebie, swojej rodziny, a zwłaszcza malutkiej córeczki. Niestety, trafiony kulą ZOMO w głowę, nie miał szans przeżycia - powiedział Karol Chwastek ze Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności w Katowicach, zachęcając młodzież do pamiętania o tych dziewięciu górnikach z "Wujka".

Pamiętny 13 grudnia 1981 r. wspominał Franciszek Trójca, uczestnik strajku. Miał wtedy 25 lat, roczne dziecko i żonę w ciąży. Do pracy miał pójść na nocną zmianę.

Nikt z nich nie chciał być bohaterem

- Mimo wiadomości, które od rana przekazywała telewizja, postanowiłem pójść do pracy. Wróciłem 16 grudnia o dwudziestej drugiej. Żona płakała. Wiedziała już o strzałach na kopalni i zabitych. Nikt z nich nie chciał być bohaterem, wszyscy byliśmy pełni strachu - mówił, a zwróciwszy się do młodzieży dodał: Obyście nigdy w życiu nie musieli dokonywać takich wyborów, a jeśli już doszłoby do takiej sytuacji, to wybierajcie prawdę i dobro. Tego wam życzę.

W programie uroczystości była słynna piosenka Jacka Kaczmarskiego pt. "Mury" w wykonaniu Leszka Kaźmierskiego. Młodzież usłyszała m.in. słowa:
"Wyrwij murom zęby krat
Zerwij kajdany połam bat
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat".

Najlepiej nie dopuścić do tego, by jakiekolwiek mury urosły, bo wszystkie mury są złe. Jak już urosną, to zawsze może pojawić się ktoś, kto zechce je obalić i znowu dojdzie do tragedii

- powiedziała Małgorzata Chełchowska, dyrektor SP 14 im. Armii Krajowej w Tychach, dodając, że wydarzenia na "Wujku" to nie była tragedia tylko tych dziewięciu górników, ale także ich rodzin, czyli w sumie wielu, wielu osób.

Jolanta Fajst, siostra zabitego Joachima, powiedziała nam po uroczystości, że dokładnie w tym momencie, kiedy jej brat został trafiony w głowę (16 grudnia 1982 r. o 13.20) na świat przyszła jej pierwsza córka.
- Achim miał być jej chrzestnym. Dziś nikt nie musi liczyć, ile to lat upłynęło od tamtego dnia, bo to zawsze kolejne urodziny jego niedoszłej chrześnicy - mówi Jolanta Fajst.
Śmierć Joachima załamała jego matkę, która zmarła trzy miesiące później, mając zaledwie 58 lat.

Wdowa po Joachimie Gnidzie miała problemy z uznaniem męża za ofiarę pacyfikacji kopalni, bo nie zginął na miejscu. Jej sytuacja finansowa stała się trudna i postanowiła wyjechać do Niemiec. Tam mieszka do dziś, tam też rodzinę założyła ich córka.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto