Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Zięba - dawca szpiku kostnego. Tyszanka uratowała Belgijkę

Jolanta Pierończyk
Agnieszka Zięba - dawca szpiku kostnego
Agnieszka Zięba - dawca szpiku kostnego Jolanta Pierończyk
Agnieszka Zięba - dawca szpiku kostnego, trzecia z 1156 osób, które od września 2011 podczas różnych akcji organizowanych przez Judytę Gajewską zarejestrowały się w bazie dawców szpiku kostnego Fundacji DKMS w Warszawie.

Agnieszka Zięba, tyszanka, uratowała życie 54-letniej Belgijce. Dzięki jej szpikowi kostnemu chora na białaczkę Belgijka być może wygra z chorobą.

Do bazy Fundacji DKMS wpisała się podczas pierwszego Dnia Dawcy Szpiku Kostnego, który Judyta Gajewska zorganizowała 17 września 2011 r. – Przyszłam jako ostatnia, 773. Okazało się, że na potwierdzeniu dawcy przeszczepu widniała końcówka tej liczby: 073 – mówi Agnieszka Zięba - dawca szpiku kostnego..

Decyzję o dołączeniu do potencjalnych dawców szpiku podjęła bardzo świadomie. Nie ukrywa jednak, że kiedy w czerwcu 2013 dostała wiadomość, iż jest ktoś, komu naprawdę mogłaby pomóc, nogi się pod nią ugięły, ale na pytanie: czy nadal chce oddać być dawcą, odpowiedziała tak.

Agnieszka Zięba - dawca szpiku kostnego. Droga do przeszczepu

I wszystko się zaczęło. Najpierw dostała termin zgłoszenia się do swojej przychodni, gdzie czekała paczka z Fundacji DKMS w Warszawie, a w niej wszystko, co potrzebne do pobrania krwi do badania (łącznie z rękawiczkami). Krwi trzeba było nieco więcej niż przy rejestracji w bazie, ale wszystko nie trwało dłużej niż dziesięć minut. Następnie paczka została odesłana do Warszawy.

Pod koniec lipca następny telefon z Warszawy i informacja, że badania potwierdziły bardzo dużą zgodność jej krwi z krwią chorej Belgijki. Ale procedura wymaga jeszcze jednych. Agnieszka robiła je w Centrum Onkologii w Gliwicach. Po tej serii badań już nie było żadnych wątpliwości i została wyznaczona data przeszczepu. Także w Gliwicach.

O ósmej musiałam być na miejscu. Na dzień dobry kolejne badanie, bo upłynęły trzy tygodnie od ostatniego, więc mogło się coś zmienić. Nic się jednak nie zmieniło, więc można było przystąpić do przeszczepu – opowiada Agnieszka. – Zostałam podpięta do aparatu, który miał pobierać z mojego organizmu krew, następnie słychać było takie buczenie, co oznaczało, że aparat separuje z krwi komórki macierzyste, a następnie pozbawiona ich krew wróciła do mnie, do drugiej ręki.

Wszystko to trwało około czterech godzin. Agnieszka przyznaje, że zasnęła. Po czterech godzinach została obudzona i zaproszona na obiad.

Czułam się dobrze. Następnego dnia już byłam w pracy. Do dziś nie czuję w sobie żadnych zmian. Natomiast muszę podkreślić, że dopiero w Centrum Onkologii w Gliwicach, kiedy widzi się tych wszystkich chorych, człowiek uświadamia sobie, co tak naprawdę robi, po co to robi i dopiero wtedy czuje, że podjął właściwą decyzję

- mówi.

Przez pięć lat pozostanie pod opieką DKMS, która regularnie wysyłać ją będzie na badania, by się utwierdzić w przekonaniu, że nic złego się nie dzieje. Przez dwa lata nie może zostać dawcą szpiku kostnego dla nikogo innego. Zostaje zarezerwowana dla tamtej Belgijki, na wypadek, gdyby trzeba było więcej komórek macierzystych.

.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto