Zapukałem do drzwi. Powiedziałem pracownikowi izby, że chce mi się pić. Poszliśmy korytarzem w stronę stojącej w kącie bańki z wodą. Kiedy wracaliśmy, poprosiłem, by dokładnie przeliczył moje pieniądze i przekazał mi protokół z depozytu. Wtedy poczułem silne uderzenie w przeponę, potem w nerki i brzuch. Przewróciłem się na podłogę.
Mężczyzna twierdzi, że kiedy leżał na podłodze, został zgwałcony „jakimś przedmiotem”. W sprawie gwałtu, do którego miało dojść nocą z 31 sierpnia na 1 września w tyskiej izbie wytrzeźwień, kilka dni temu złożył doniesienie do prokuratury. Twierdzi ponadto, że został tam okradziony: – Kiedy policja zabierała mnie na izbę wytrzeźwień, miałem w portfelu 380 złotych. Opróżniono mi kieszenie, wyciągnięto również portfel. Byłem przekonany, że pieniądze tam są, ale kiedy następnego dnia upomniałem się o nie, usłyszałem, że w portfelu miałem 40 złotych, które zabrano na poczet kosztów. Znalazłem w nim 4 złote i 70 groszy. Potem przyszedł rachunek do zapłacenia na 210 złotych. Tak więc pobyt w izbie kosztował mnie 620 złotych!
Chociaż podpisał protokół, który sporządzono izbie wytrzeźwień, twierdzi, że nie wie, co podpisywał, bo nie dowidzi (na jedno oko nie widzi w ogóle, a w drugim ma 70-procentową utratę wzroku). Utrzymuje, że prosił, by mu odczytano protokół, ale nikt tego nie zrobił.
– Myślałem, że jako osoba niedowidząca zostanę właściwie potraktowany przez pracowników izby – dodaje. – Nie wiem, skąd taka agresja, pobicie. I jak zniknęły pieniądze.
Kierownictwo tyskiej izby wytrzeźwień nie chce jednak komentować tej sprawy, tłumacząc się ustawą o ochronie danych osobowych.
– Jestem zobowiązana do zachowania tajemnicy – mówi dyrektor Alicja Kazimierska. – Mogłabym udostępnić dokumentację dotycząca pobytu tego pana w izbie, jeśli pisemnie wyraziłby na to zgodę. Mogę jedynie poinformować, że każdy, kto opuszcza taką placówkę, może złożyć zażalenie do sądu w ciągu siedmiu dni. Nie wiem, dlaczego ten pan od razu nie powiadomił policji o zajściu, tylko poszedł do prasy. Przecież opuszczając izbę podpisał oświadczenie.
Pracownik izby oskarżany o gwałt: – To bzdura! Wszystko zostało wymyślone od początku do końca. On mówił, że słabo widzi, więc wszędzie z nim chodziłem, pomagałem mu. A tu takie oskarżenia! Jeśli chodzi o pieniądze, to przeszukaniem i sporządzeniem protokołu do depozytu zajmuje się policja, a my, pracownicy izby, nie mamy z tym do czynienia. Jeszcze raz podkreślam: nic takiego nie miało miejsca.
Wyjaśnieniem sprawy zajmie się Prokuratura Rejonowa w Tychach.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?