">
Augustyn Dyrda kształcił się na ślusarza konstrukcyjnego w Mikołowie, myślał o Politechnice Gdańskiej i budowie okrętów. O szkole artystycznej pomyślał dopiero wtedy, gdy za ozdobienie ścian jednej z restauracji scenkami śląskimi dostał trzy razy tyle, ile wynosiła wówczas przeciętna płaca, a on pracował tylko tydzień. Kropkę nad i postawiła uwaga jednego z nauczycieli, któremu zwierzył się ze swojego dylematu: ASP czy politechnika.
- Powiedział wtedy: bądź artystą, wtedy nigdy za nic nie będziesz ponosił odpowiedzialności. Bo kiedy ci coś nie wyjdzie jako konstruktorowi i zawali się jakaś konstrukcja, to będziesz miał poważne kłopoty - wspomina Augustyn Dyrda. Trafił do pracowni samego Ksawerego Dunikowskiego.
- Mistrz przyjeżdżał dwa razy w tygodniu na korektę prac, ale zatrzymywał się tylko przy tych pracach, które go zainteresowały - opowiada tyski rzeźbiarz. - Mnie nigdy nie pomijał. Studia skończyłem z wyróżnieniem. Na wydziale rzeźby był to po wojnie pierwszy dyplom z wyróżnieniem. Otwierał wszystkie drzwi. Na początek dostałem zamówienie na dwie płaskorzeźby na budynku Domu Kultury na os. A w Tychach. Współpracowałem wtedy z Józefem Potempą, adiunktem ASP w Krakowie.
Zaraz potem wygraliśmy konkurs na projekt pomnika Lenina i Stalina. Takie zamówienia szalenie nobilitowały rzeźbiarza. Dostawały się tylko artystom z dorobkiem, którzy byli w stanie zapewnić dziełu odpowiednio wysoki poziom artystyczny. Nie wstydzę się tamtych kompozycji. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że miałem szczęście je wykonać. W konkursach na pomniki Stalina i Lenina startowało ok. 80 procent ówczesnych rzeźbiarzy, wygrywali niektórzy. Jestem dumny, że byłem wśród tych nielicznych.
Sam nie wie dokładnie, ile zrobił pomników, rzeźb plenerowych, płaskorzeźb, popiersi, medalionów, medali, statuetek.
- Średnio trzeba by liczyć po trzy prace monumentalne na rok, a tych pomniejszych to od sześciu do dziesięciu - mówi.
Zdecydowana większość powstała na zamówienie. Jakie były czasy, takie zamówienia. Swoje prace starał się zawsze zrobić najlepiej jak potrafił.
Rzeźbienie przychodziło mu z łatwością. - Praca koncepcyjna zajmowała mi więcej czasu niż samo wykonanie - mówi. - Dwumetrowa rzeźba w glinie powstawała w półtora tygodnia, a teraz trzy miesiące.
Na czterometrowego dyskobola, który stanął na stadionie w Będzinie potrzebował w roku 1968 trzy tygodnie, a na 180-centymetrowego Starego Alojza w 2007 r. - trzy miesiące.
Kiedy rozmawialiśmy przy okazji 85 lat, był w okresie bardzo intensywnych prac. Między 75. a 85. rokiem życia zrekonstruował pomnik Redena dla Chorzowa, wykonał pomniki Grota Roweckiego i Augusta Kissa dla Tychów, zrekonstruował przedwojennego powstańca śląskiego na pomniku na pl. Wolności, zrobił rzeźbę Starego Alojza oraz tablicę pamiątkową dla MDK 1. A do tego przeprowadził renowacje swoich dawnych rzeźb tyskich - niedźwiadki, "Chłopców z gęsią" oraz Karolinki z os. K.
- Tak to już jest z artystami: pracują, dopóki sił starczy, do końca życia - mówi. - Mój nauczyciel, Ksawery Dunikowski, żył 89 lat i do końca tworzył.
Do 89. roku pracował na pewno. Dziś już nie tworzy nic nowego, ale wspaniale potrafi opowiadać o swoim pięknym twórczym życiu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?