Równo o 13.10 orkiestra zagrała uroczystego marsza na wejście głowy państwa. Bronisław Komorowski stanął przed ołtarzem św.Barbary, patronki górników, obok wielu innych koszy z kwiatami od różnych działów ustawił swój, zapalił znicz i pomodlił się w ciszy.
- Jak się jedzie dzisiaj w tej śnieżycy i mrozie, to - silą rzeczy - bardzo ciepło, ale to bardzo ciepło myśli się o wszystkich górnikach, wszystkich kopalniach, szczególnie tych na Śląsku – powiedział do zgromadzonych. – Ja również, lecąc tu, myślałem o tym z wdzięcznością i tą moją wdzięczność chciałbym przekazać w ramach moich życzeń z okazji święta opiekunki górników.. Chciałem tu, w Bieruniu Śląskim (!) złożyć serdeczne życzenia dobrej szychty na co dzień, górniczego szczęścia, pomyślności. Mam świadomość, że życzenia z okazji barbórki składam w największej polskiej kopalni, jednej z najlepiej zarządzanych i mających jeden z najlepszych wyników ekonomicznych.
Zerwały się oklaski.
– Chciałbym powiedzieć również, że górnicy mają swoje zagwarantowane miejsce w polskiej gospodarce, że węgiel jest i długo jeszcze będzie jednym z najważniejszych, strategicznych surowców energetycznych - dodał. Na koniec powiedział jeszcze, że dziękuje za " ciężką pracę, związaną często z zagrożeniem życia, z brakiem komfortu na co dzień".
–Chcę podziękować za pracę, która daje dobre efekty tu, w Bieruniu, dla całego Śląska i całej Polski. Szczęść Boże – powiedział.
- Szczęść Boże - odpowiedzieli zebrani i znowu zerwały się oklaski.
– No to zagrajcie coś – powiedział prezydent, kiedy brawa umilkły.
- Po górniczemu – zachęcił towarzyszący mu wojewoda Zygmunt Łukaszczyk.
Orkiestra znów zadęła w instrumenty. Prezydent słuchał, uśmiechając się do muzyków z czerwonymi pióropuszami. Potem podszedł do dyrygenta, uścisnął mu prawicę, podał rękę kilku członkom orkiestry i z obstawą poszedł na górę do dyrekcji. Wszystko trwało dokładnie dziewięć (!) minut.
- Godzinę stania i czekania, żeby zagrać trzy kawałki - marudzili orkiestranci, wychodząc z cechowni. A prezydenta gospodarze powieźli na ulicę Remizową, gdzie w świetlicy środowiskowej czekał obiad (śląski, oczywiście). Kuflem piwa Bronisław Komorowski wzniósl toast za pomyślność i wrócił do stolicy. Na odchodnym gościnni bierunianie wręczyli jego ochraniarzom paczkę ze śląskim kołoczem, bo byli jedynymi, którzy nie mogli tknąć niczego. Taka praca.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?