MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ciężko ranny policjant walczy o życie w szpitalu

WOJCIECH SZNER
Rajmund Moczala pokazuje miejsce w ścianie baru, gdzie trafiła kula.
Fot.
   WOJCIECH SZNER
Rajmund Moczala pokazuje miejsce w ścianie baru, gdzie trafiła kula. Fot. WOJCIECH SZNER
Było po godzinie 20, kiedy do jednego z barów w Bieruniu Nowym wszedł w piątek mężczyzna. Najpierw oddał kilka strzałów, a później, już na zewnątrz, strzelił sobie w głowę. Trafił do szpitala w Sosnowcu.

Było po godzinie 20, kiedy do jednego z barów w Bieruniu Nowym wszedł w piątek mężczyzna. Najpierw oddał kilka strzałów, a później, już na zewnątrz, strzelił sobie w głowę. Trafił do szpitala w Sosnowcu. Desperatem okazał się 37-letni funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego, który kilkadziesiąt minut wcześniej doprowadził do kolizji drogowej w rejonie skrzyżowania ulic Warszawskiej z Patriotów. W zdarzeniu uczestniczyły: volkswagen, nissan i peugeot.

- Po spowodowaniu kolizji policjant poszedł do jednego z barów. Tam oddał kilka strzałów w powietrze. Następnie wracając w kierunku stłuczki zatrzymał się i strzelił sobie w głowę. W bardzo ciężkim stanie został przewieziony do szpitala, gdzie trwa walka o jego życie. Przypuszcza się, że przyczyną tragedii były kłopoty osobiste - powiedział nam sierż. sztab. Adam Jachimczak, rzecznik prasowy KWP w Katowicach.

Miejscem, gdzie padły pierwsze strzały, był taras baru ,Przystań". Świadkiem zdarzenia był siedzący przed barem mężczyzna, który przyszedł na piwo razem ze swoją przyjaciółką:

- Najpierw podeszła do niego barmanka. Powiedział jej, wskazując na nas, abyśmy wyszli, bo coś złego może się stać. Miał już w ręku pistolet. Powiedział: ,Ktoś dzisiaj zginie". Barmanka szybko odeszła, a on zwrócił się bezpośrednio do mnie: ,Hej, koleś zabieraj się stąd razem z panienką, bo za chwilę coś się stanie". Przestraszyłem się. Wstaliśmy od stolika i tyle, co weszliśmy do środka, usłyszeliśmy strzał. Kula trafiła w mur. Mieliśmy dużo szczęścia, że nic nam się nie stało - mówi.

- Nigdy nie widziałem go wcześniej w moim lokalu. Facet nie był agresywny. Sprawiał wrażenie bardzo zdołowanego. Było widać, że ma kłopoty. Z tego, co powiedzieli mi klienci, w pewnym momencie wyciągnął pistolet i zaczął się nim bawić. Ludzie się wystraszyli i uciekli do środka. Zamknąłem lokal na klucz i pogasiłem światła. Zadzwoniliśmy po policję - mówił właściciel baru.

Zdesperowany policjant po oddaniu trzech strzałów wyszedł na ulicę i powoli zaczął iść w stronę uszkodzonych aut. W tym czasie został już wstrzymany cały ruch na ulicy Warszawskiej. Nikt nie miał prawa wejść w strefę działania. Na miejsce sprowadzono oddziały antyterrorystyczne i policyjnego negocjatora, który usiłował przekonać desperata, aby oddał broń. Niestety, nic to nie dało. W pewnym momencie funkcjonariusz powoli skierował pistolet pod brodę i oddał strzał...

- Wszystko widziałam z okna - mówi Katarzyna Wadas, właścicielka domu, przed którym rozegrała się tragedia. - Patrzyłam jak pomału szedł od baru w naszą stronę. Cały czas przed nim szedł negocjator, ale on nie chciał z nim rozmawiać. Mówił coś o jakimś Piotrku. Jak sobie strzelił w głowę, to bardzo długo go reanimowali. To był straszny widok, jeszcze do teraz nie mogę dojść do siebie.

Jak mówią okoliczni mieszkańcy, nad miejscem, gdzie postrzelił się policjant, ciąży jakieś fatum. Rok temu zginął tam pod kołami poloneza 28-letni mężczyzna. Jeszcze wcześniej śmierć na miejscu poniosła kobieta, która również wpadła pod auto.

od 12 lat
Wideo

Kraków - wymiana schodów ruchomych na dworcu głównym

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto