MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Czarna środa

BOGUSŁAW JASTRZĘBSKI
Samochód, w którym zginęli mężczyźni, praktycznie owinął się wokół drzewa. / ZBIGNIEW MARSZAŁEK
Samochód, w którym zginęli mężczyźni, praktycznie owinął się wokół drzewa. / ZBIGNIEW MARSZAŁEK
Wczorajszy dzień zapisze się pewnie jako najtragiczniejszy w tym roku na pszczyńskich drogach. W ciągu dwóch godzin doszło do dwóch bardzo poważnych wypadków. Około godziny 9.

Wczorajszy dzień zapisze się pewnie jako najtragiczniejszy w tym roku na pszczyńskich drogach. W ciągu dwóch godzin doszło do dwóch bardzo poważnych wypadków.

Około godziny 9.40 kierujący fordem transitem mężczyzna, jadący ulicą Powstańców Śląskich od Starej Wsi w stronę Czarkowa, na śliskiej nawierzchni stracił panowanie nad pojazdem. Samochód wywrócił się na bok i dachem uderzył w drzewo.

- Wybiegłem z domu i zobaczyłam samochód, który praktycznie owinął się wokół drzewa. O wypadku pierwsi zawiadomili pogotowie i policję kierowcy, którzy akurat wtedy przejeżdżali. To miejsce jest jakieś pechowe. Kilka lat temu zginął tu rowerzysta - mówi Hubert Czembor z ulicy Powstańców Śląskich.

Wezwani na miejsce strażacy musieli rozcinać karoserię wozu, aby wydostać rannych i zabitych. Śmierć na miejscu poniosło trzech mężczyzn w wieku: 22, 46 i 55 lat. Na Oddział Intensywnej Terapii pszczyńskiego szpitala trafił 20-letni kierowca i o cztery lata starszy pasażer.

- Jeden z nich przeszedł operację. Obaj są nieprzytomni i w obu przypadkach istnieje zagrożenie życia - powiedział wczoraj po południu lekarz dyżurny Piotr Soja.

Wszystkie osoby jadące w transie były mieszkańcami Pszczyny, pracującymi w jednej z prywatnych firm zajmujących się utrzymaniem dróg.

- Słyszałem, że chłopak, który prowadził, pracował dopiero kilka dni i nie znał trasy, a tutaj jest niebezpiecznie, bowiem tam jest ostry zakręt, a na dodatek było ślisko - mówi jeden z mieszkańców ulicy Powstańców Śląskich.

Dwie godziny później na ul. Wodzisławskiej kierowca tira na gdańskich rejestracjach na łuku drogi stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w potężny dąb rosnący samotnie przy tej drodze. Mężczyzna może mówić o dużym szczęściu, bowiem przeżył w szoferce, która została praktycznie całkowicie zmiażdżona.

- Kierowcy nie musieliśmy wyciągać, gdyż sam wcześniej wyszedł z szoferki. Był przytomny, kiedy zabrało go pogotowie. Nasza rola to zabezpieczenie miejsca wypadku i kierowanie ruchem do czasu przyjazdy policji. W ciężarówce doszło także do uszkodzenia baku, dlatego musieliśmy wypompować około 300 litrów oleju napędowego - mówi aspirant sztabowy Stanisław Kuglarz z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Pszczynie.

- Przyczynę tego wypadku zbada policja, mogę jednak przypuszczać, że kierowca, który nie znał drogi, nie dostosował prędkości do warunków jazdy, a przecież pada deszcz. Niejednokrotnie już usuwaliśmy skutki wypadków właśnie w tym miejscu - powiedział Leszek Szpejna, komendant Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Pszczynie.

Kierowca tira znalazł się na Oddziale Urazowo-Ortopedycznym pszczyńskiego szpitala.

- Pacjent jest po konsultacji neurologicznej i jest poddawany obserwacji - powiedział nam ordynator Wiesław Maroń.

Jak mówią pszczyńscy strażacy, dąb, w który uderzył kierowca tira, to okaz pomnikowy, jednak tabliczka informująca o tym zniknęła, bowiem w to drzewo już kilka razy uderzały samochody.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom - fałszywe strony lotniska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto