Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czaszka pratyszanki i inne dowody na nieistnienie - wystawa w Muzeum Miejskim w Tychach

JOL
Wystawa w Muzeum Miejskim w Tychach: Dowody na nieistnienie
Wystawa w Muzeum Miejskim w Tychach: Dowody na nieistnienie Jolanta Pierończyk
Czaszka pratyszanki i inne dowody na nieistnienie - to wystawa w Muzeum Miejskim w Tychach, która potrwa do 28 lutego. Nad wyraz oszczędna. Zaskakująca.

- A co to ma być? To jest wystawa? – nie dowierzam, zaglądając do sal Starego Magistratu, w których… nic nie ma. Jakiś stół, na którym wyświetlają się jakieś linie, cokół z maleńką książeczką, jakaś plama na podłodze, nad którą wisi kawałek starej rury plus coś na kształt szmaty, jaką narzuca się na meble dla zabezpieczenia w trakcie remontu.
Okazuje się, że tak. To jest wystawa. Wystawa pt. „Dowody na nieistnienie”. Zaczynam więc fotografowanie. I – niespodzianka! Na jednym ze zdjęć widzę coś, co gołym okiem odbiera się jako plamę na podłodze. Tymczasem na ekranie aparatu widać wyraźnie, że to… czaszka. Ale ciągle nie wiadomo, o co tu chodzi. Bez przewodnika ani rusz. Na szczęście, jest szczegółowy opis, który trzeba zabrać przed wejściem na wystawę. I wtedy wszystko staje się jasne.
Rzeczywiście, plama na podłodze przedstawia czaszkę. Czaszkę pratyszanki. Taką, jaką w latach 60. XX wieku wyjęto z jednego z grobów XIII-wiecznego cmentarzyska w Cielmicach. Wisząca nad nią rura to… akt erekcyjny znaleziony latem 2017 w gruzowisku po wyburzonym budynku ZEG-u. „W metalowej rurze-osłonie umieścił go sam Edward Gierek 14 czerwca 1966 r.”, czytamy w opisie eksponatów.
„_Czaszka pratyszanki zmienia się w zależności od punktu patrzenia. {…) Jest przedstawiona w postaci anamorfozy_”, czytamy w opisie. Oczywiście, nie wszyscy muszą wiedzieć, co to jest anamorfoza, a to – jak się okazuje - jest właśnie słowo-klucz. „Anamorfoza (gr. anamórphōsis – przekształcenie) to celowa deformacja obrazu, która może pokazać obraz niezdeformowany poprzez np. odbicie jej w zwierciadle wypukłym, ściśnięcie lub rozciągnięcie obrazu zdeformowanego. Anamorfoza w malarstwie może ukazać oryginał, jeśli na płótno malarskie spojrzy się pod odpowiednim kątem” – czytamy w wikipedii. A zatem wiadomo już, dlaczego owa plama na podłodze nie mogła być odebrana jako czaszka.
„Jej czas odmierza wahadło – ciężka, metalowa skorupa, która chroniła przez kilkadziesiąt lat akt erekcyjny ZEG-u”, informuje opis.
Dzięki opisowi jasne się staje też to, co przedstawiają te wyświetlające się linie na stole. To linie boiska zbudowanego na miejscu rzeczonej, wczesnośredniowiecznej nekropolii. Jak się dobrze przyjrzeć, to ją widać pod tym dzisiejszym boiskiem. Jest to oryginalny plan tego cmentarzyska.
I wreszcie wiadomo, co to za książka. To zbiór tekstów pożegnalnych. „Są to słowa skierowane bezpośrednio do miast lub miejsc napisane przez osoby, które opuściły swój habitat, przez co został on w pewnym sensie utracony”, czytamy w opisie.
Do Tychów skierowany zostały takie słowa: „ (…) Miasto, w którym nie znalazłem przyszłości, które nic nie zaoferowało, nie zatrzymało”. Tak napisał nieznany z nazwiska Kamil.
I wreszcie owa szmata. To patchwork złożony z elementów mozaiki wyciętej ze ściany ZEG-u. „Pocięta na kilka części i zabezpieczona {jak mumia pokryta charakterystycznym bandażem)”, czytamy w opisie.
I jest jeszcze bardzo ciekawy tekst Macieja Cholewy i Małgorzaty Szandały zakończony zdaniem „Miasto jest pełne widm”. Najciekawsza jest paralela pomiędzy ZEG-iem a XIII-wiecznym cmentarzyskiem.
Początkiem lat 60. XX wieku jednio i drugie było nowością: nowy, nowoczesny ZEG i na nowo odkryte cmentarzysko (pierwszy raz natknięto się na nie w dwudziestoleciu międzywojennym). Pół wieku później „ZEG nie jest już dumą miasta, zostaje więc wyburzony”, piszą autorzy. Akt erekcyjny znaleziony zostaje kilka metrów pod ziemią, jak wczesnośredniowieczni tyszanie. „Struktura rozprutej kapsuły-rury, chroniącej dokument przed zniszczeniem jest mocno naruszona. Popękana i zardzewiała skorupa przypomina znalezisko wydobyte z jednego z grobów cmentarzyska – charakterystyczną czaszkę (…)”.
„_Dokładnie na terenie byłych wykopalisk powstała szkoła i boisko dziś pokryte plątaniną linii potrzebnych do rozgrywania meczy na lekcja wuefu. Gęsta jak wspomniane linie jest struktura bandażu, który pokrywa mozaikę wydobytą z krypty zburzonego zakładu. Zmiękcza ona jej rysunek i nadaje mu nowe znaczenie. Podzielona na części , zabezpieczona przed pyłem i zniszczeniem przypomina mumię. Przywołuje pamięć o czasie i miejscu, dla którego została przeznaczona. Po przeniesieniu w kolejną przestrzeń [przy Zespole Szkół nr 4 przy alei Bielskiej – red.] miesza się z teraźniejszością i staje się jednym z dowodów na istnienie czegoś, czego już nie ma. Miasto pełne jest widm_”. Piękne.

Wystawa potrwa do 28 lutego. Z taką wiedzą nie trzeba nikogo przekonywać, że warto ją zobaczyć. Warto wiedzieć i to, że wpisuje się ona w 100-lecie awangardy w Polsce, do której najważniejszych ambicji było, jak piszą autorzy, „używanie narzędzi z innych dziedzin nauki oraz zbliżenia sztuki z życiem iw pływu na nie poprzez artystyczne działania”.

Wystawa ma jeszcze drugą część, złożoną ze zdjęć, ale tej nie udało się nam zobaczyć, ponieważ znajduje się w sali, gdzie w czasie ferii odbywają się zajęcia dla dzieci, ale wrócimy do niej. Z opisu wygląda zachęcająco.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto