Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czego arystokracja nauczyła się w gimnazjum pszczyńskim?

Jolanta Pierończyk
Wszystko o pszczyńskim gimnazjum, słynnym internacie w willi wdowy Kowaczkowej i herbowych uczniach lat 20. i 30. XX wieku oraz ich póżniejszych losach znajdziemy w książce Haliny Nocoń

- Straciliśmy wszystko: domy, majątki… Nie ma wśród nas prawie nikogo, kto by powiedział, że mieszka w swoim rodzinnym domu – mówił Albert książę Czetwertyński podczas sobotniego zjazdu arystokracji w „Chrobrym”. – Zabrano nam tradycję domu rodzinnego. Bez tego trudno przekazywać młodym wartości i sposób na życie. Dlatego tak ważne dla nas, dla mnie, jest to miejsce, ta Pszczyna, w której mój ojciec mieszkał przez wiele lat, uczył się, wychowywał, może pierwszy raz się zakochał. Tu mu na pewno było dobrze. I dla nas, dla mnie, to miejsce jest namiastką rodzinnego domu, który straciliśmy. Tu rodziły się ich przyjaźnie na całe życie. Z Janem Zamoyskim i jego rodziną spędzaliśmy wakacje w Sopocie, Gdańsku i innych pięknych miejscach, Edmund Radziwiłł był moim chrzestnym… Te przyjaźnie przetrwały. To ocalili, mimo zawieruchy dziejowej, która zmiotła ich czas i majątki.

- Pięknie powiedziane, książę – powiedział ktoś po uroczystości, ściskając prawicę Czetwertyńskiego.

Działo się to wszystko w sobotę, 5 lutego, przy okazji promocji książki Haliny Nocoń pt. „Internat w Pszczynie i jego wychowankowie 1923-1939”.
Chodzi o internat w willi wdowy Kowaczkowej założony przez pedagoga Wacława Iwanowskiego, do którego polska arystokracja miała zaufanie. Był tu wychowawcą i opiekunem synów Radziwiłłów, Potockich, Zamoyskich, Rzewuskich, Sapiehów i innych wielkich polskich rodów. Internat istniał od roku 1923 do wybuchu wojny przewinęło się przezeń ponad 60 „herbowych” uczniów. Tylko dwóch z nich zostało jeszcze przy życiu: Wacław Rzewuski mieszkający w Peru i Andrzej Żółtowski mieszkający w Warszawie. Obaj dziś 88-letni.

Na promocję książki przyjechał tylko ten ostatni. Syn hrabiego Żółtowskiego i księżniczki Czetwertyńskiej, których majątek znajdował się w Poznańskiem.

- To były cudowne lata, byliśmy tacy młodzi – powiedział podczas uroczystości. Po raz ostatni był w tej auli ponad 70 lat temu, zdając małą maturę. Na maturę już nie przyjechał. – Bo tu, w pobliżu, jest Oświęcim, gdzie zamordowano mojego ojca. Starałem się to miejsce omijać – wyznał po latach.

W swoim wystąpieniu dziękował rodzicom swoim i swoich kolegów szkolnych, że „nie wbili ich w pychę zasług i zaszczytów przodków”. – Że umieli nas wychować na ludzi, którzy nie oglądają się na chwały byłe lecz starają się osiągnąć coś sami, swoimi własnymi rękami – powiedział.

Decyzję o wychowaniu dzieci z dala od pałaców, w normalnej szkole, nazwał rewolucyjną. – Tu nie było pewne, czy Radziwił okaże się lepszy od Zamoyskiego, a najczęściej, wręcz przeciwnie, to było często niepewne – mówił. – Tytuły też nie miały znaczenia. Może tylko czasem, w kontaktach z płcią przeciwną, coś to znaczyło.

Andrzej Żółtowski powiedział, że wszyscy byli normalnymi chłopakami. Z lektury książki Haliny Nocoń widać jednak, że nie do końca. Zwykli uczniowie nie bywali bowiem u księcia pszczyńskiego na herbatce. A oni tak. „Wczoraj, czyli w niedzielę byliśmy pierwszy raz na wizycie u Plessa (…). Było paru gości, graliśmy w tenisa na krytym korcie i zostaliśmy na herbacie. Na przyszłą sobotę jesteśmy zaproszeni na kolację do niego” – tak pisał najmłodszy z Radziwiłłów, Stanisław. Do księcia pszczyńskiego towarzyszyli mu Andrzej Czetwertyński, Jan Zamoyski i Jan Potocki.

Autorka dotarła do korespondencji wychowanków pszczyńskiego gimnazjum. Rozdział, w którym cytuje fragmenty tych listów, należy do najciekawszych w jej książce. Bardzo ciekawy jest też rozdział poświęcony losom gimnazjalnych „hrabioszków”, bo tak ich powszechnie nazywano wśród społeczności szkolnej.
Cała praca jest jedną z najcenniejszych publikacji w Pszczynie. Zawiera wszystko, co dziś, po tylu latach, można było zgromadzić na temat tych niezwykłych uczniów pszczyńskiego gimnazjum.
A promocja książki była jedną z niewielu okazji do zebrania w Pszczynie takiej liczby arystokracji. Wśród gości był nawet krewny Wacława Iwanowskiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto