Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Damian Drogosz trafił do reprezentacji Polski w armwrestlingu

Leszek Sobieraj
Damian Drogosz (z lewej) nie miałby problemów z pokonaniem kolegi z siłowni Sebastiana Łąckiego.
Damian Drogosz (z lewej) nie miałby problemów z pokonaniem kolegi z siłowni Sebastiana Łąckiego.
Bywają dni, kiedy niewielka siłownia na osiedlu R przeżywa prawdziwe oblężenie. Chętnych do dźwigania ciężarów nie brakuje, a dla kilku stało się to niemal sposobem na życie.

Bywają dni, kiedy niewielka siłownia na osiedlu R przeżywa prawdziwe oblężenie. Chętnych do dźwigania ciężarów nie brakuje, a dla kilku stało się to niemal sposobem na życie. Andrzej Borowiec jest reprezentantem Polski w ju-jitsu, Mieczysław Podmokły trafił do kadry trójboju siłowego (wyciskanie sztangi), natomiast Damian Drogosz to jeden z czołowych zawodników w armwrestlingu czyli siłowaniu na rękę.

Dziennik Zachodni: Kiedy postanowił pan poważnie zająć się siłowaniem na rękę?

Damian Drogosz: Zawsze byłem silny, zresztą mam to w genach. Pochodzę z małej miejscowości, w której mój ojciec, a wcześniej dziadek, uchodzili za najsilniejszych ludzi. Podobnie było ze mną - na rękę koledzy nie mieli ze mną szans. Zacząłem chodzić na siłownię i pewnego dnia zobaczyłem migawki z zawodów armwrestlingu. Trochę potrenowałem, pojechałem na pierwsze zawody do Bielska i zająłem czwarte miejsce.

DZ: W jakim klubie pan trenuje?

DD: W MCKS Jaworzno i jest to jeden z nielicznych klubów na Śląsku. Trenuję głównie sam, czytam też artykuły i opracowania dotyczące armwrestlingu. W klubie mam rzecz jasna trenera, którym jest najbardziej doświadczony zawodnik Mariusz Grochowski. Problem jednak w tym, że startuje on w mojej kategorii wagowej i za dużo nie może mnie nauczyć, bo bym go po prostu pokonał. A nie udało mi się to jeszcze ani razu.

DZ: Jak wyglądają walki i zawody w armrestlingu?

DD: Walka odbywa się na stojąco, rywale korzystają ze stolika specjalnej konstrukcji. Można walczyć na przemian na obie lub na jedną rękę. Łokieć kładzie się na kwadratową poduszkę, jedną ręką łapie się rękę przeciwnika, druga natomiast trzyma zamontowany w stole drążek. I na znak sędziego zaczyna się siłowanie. Jeśli zawodnicy "rozrywają" ręce, sędziowie spinają je pasami. Zdarzają się faule, zawodnicy karani są m.in. za podniesienie łokcia z poduszki, zsunięcie go, przekroczenie barkiem środka stołu lub też wysunięcie walczącej ręki poniżej blatu stołu. Dwa ostrzeżenia powodują faul, po dwóch faulach następuje dyskwalifikacja. Sędzia przerywa pojedynek, gdy dochodzi do tzw. niebezpiecznej pozycji, grożącej kontuzją. W walkach nie ma remisów.

DZ: Siła czy spryt decydują o powodzeniu w tym sporcie?

DD: Myślę, że przede wszystkim refleks, spryt, doświadczenie, znajomość rywali. Gdyby na przykład jeden z zawodników przez dwa lata ćwiczył tylko siłę, a drugi technikę, wygrałby ten drugi.

DZ: Zdarzają się poważne kontuzje?

DD: Tak, jak w każdym sporcie siłowym. Dwukrotnie byłem kontuzjowany, m.in. miałem naderwane przyczepy mięśniowe, ale zagoiło się i rękę mam nadal tak silną jak dawniej.

DZ: Czy w armwrestlingu przeprowadza się badania antydopingowe?

DD: W Polsce nie, zresztą nie jest to jeszcze oficjalnie uznana dyscyplina sportu, choć mamy swój związek i jesteśmy w Światowej Federacji Armwrestlingu. Na mistrzostwach Europy do badań losowani są medaliści.

DZ: Czy są w Tychach inne osoby uprawiające ten sport?

DD: Nie słyszałem. Dowiedziałem się niedawno, że jakaś dziewczyna z Lędzin jeździ na zawody, ale nie wiem, jak się nazywa.

DZ: Czy dużo osób chce się z panem spróbować na rękę?

DD: Tak, nie brakuje takich wyzwań, ale unikam ich z kilku względów. Po pierwsze na zwykłych stołach boję się kontuzji, bo łatwo uszkodzić sobie łokieć, a z drugiej strony nie chcę komuś zrobić krzywdy. Czasami staram się przytrzymać rękę przeciwnika i wtedy zazwyczaj szybko orientuje się, że nie ma szans.

DZ: Startował pan w mistrzostwach Europy. Czy poważnie myśli pan o zawodowstwie?

DD: Może byłby to sposób na życie, choć na razie pieniędzy z tego nie ma. Bywają premie. Na przykład podczas jednego z turniejów za stoczenie 42 walk i wygranie imprezy zawodnik dostawał 3 tysiące złotych. Czy to dużo - trudno powiedzieć. Na razie chcę startować jak najwięcej, zbierać doświadczenie, a za kilka lat - zobaczymy. W Polsce organizowane są już walki zawodowe, jest grupa zawodników, która trafiła do grona najlepszych. Przybywa imprez, bo cały czas powstają nowe kluby. Najlepsi na świecie są Rosjanie, ale tam treningi armwrestlingu odbywają się na lekcjach wf, szkoły wyposażone są w stoły, nauczyciele odpowiednio przeszkoleni. A mnie się marzy zorganizowanie mistrzostw Tychów w siłowaniu na rękę i utworzenie klubu armwrestlingu. Może kiedyś się uda.

Damian Drogosz
28 lat. Tyszanin. Z zawodu magazynier. Ma 185 cm wzrostu, waży 85 kg. Obwód bicepsu 42 cm, obwód przedramienia - 38 cm. Kawaler. Od dwóch lat zawodnik armwrestlingu MCKS Jaworzno. W VI mistrzostwach Polski w siłowaniu na ręce zdobył srebrny medal. Reprezentant Polski na mistrzostwa Europy na Węgrzech w 2006 roku, gdzie w swojej kategorii wagowej zajął 16. miejsce. W mistrzostwach Pomorza zajął drugie i trzecie miejsce.

Jak powstał armwrestling?

Nie ma chyba człowieka, który choć raz w swoim życiu nie siłowałby się na rękę. W 1951 roku dwóch mieszkańców Kalifornii, w tym dziennikarz Bili Soberanes, postanowiło zorganizować turniej dla kierowców ciężarówek. Inicjatywę poparły związki zawodowe, ustanowiono pierwsze przepisy i tak się zaczęło. Potem powstały kluby, krajowe federacje, wreszcie WAF (Światowa Federacja Armwrestlingu), która zrzesza 70 państw, w tym Polskę. Od 2000 roku działa w Polsce FAP (Federacja Armwrestling Polska).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto