Takiego wieczoru w Muzeum Miejskim w Tychach jeszcze nie było. Żeby tyle ludzi i tak żywo dzieliło się swoimi wspomnieniami. Bohaterką tego wieczoru była zmarła 23 sierpnia 2019 r. dr Łucja Staniczek, wybitna polonistka i regionalistka, wiceprezes Związku Górnośląskiego, inicjatorka i organizatorka wielu przedsięwzięć.Postać ze wszech miar nietuzinkowa.
Wyróżniała się zawsze. Nawet mundurek harcerski miała inny. - Bo my mieliśmy jasny, kupiony w składnicy harcerskiej, a ona nosiła przedwojenny mundurek swojej mamy - wspominała dr Maria Lipok-Bierwiaczonek.
- Będę z tobą siedzieć, powiedziała, i siedziałyśmy, choć byłyśmy takie różne. Lusia zawsze w pędzie, ja wolniejsza. Jak powiedziała, tak musiało być. Była przewodniczącą klasy, przewodziła nam. Szybka, szalona. Łapała wszystkie nowości - wspominała koleżanka z Liceum Pedagogicznego w Pszczynie.- Była odważna. Pamiętam modę na kowbojskie kapelusze. Żadna z nas nie miała jednak odwagi takiego nosić. Lusia miała. Kupiła sobie czerwony.
- Miała talent rozpoznawania talentów u innych i zachęcania ich do pójścia w tym kierunku. Rozpoznawała możliwości i od razu znajdowała zadanie, którego ten ktoś mógłby się podjąć - opowiadała dr Maria Lipok-Bierwiaczonek.
- I chwaliła. Dodawała skrzydeł - ktoś pochwycił.
- Umiała wyczuć wagę problemu. Nigdy nie zajmowała się tym, co zbędne - mówił Grzegorz Franki, prezes Związku Górnośląskiego. - I miała dar zjednywania sobie ludzi dla sprawy.
Prezes nie ukrywał, że formalne funkcje śp. Łucji Staniczkowej udało się podzielić między sztab ludzi, a i tak wszyscy mają co robić. A ona robiła to sama.
Bo Łucja Staniczkowa była pod każdym względem niezwykła. Niesamowicie inteligentna, obdarzona wielką umiejętnością błyskotliwego puentowania. Była tytanem pracy, a do tego prowadziła normalny, tradycyjny dom.
Wspominano jej cierpliwość, mimo wiecznego zabiegania i pędu, w jakim żyła. Ale miała czas dla każdego i z każdym potrafiła rozmawiać ("Każdy jest godny słowa", mawiała), mówiąc jego językiem na jego poziomie.
Wspominano jej miłość do Śląska i umiejętność przekonywania, że śląskość ma wartość.
Była wizjonerką. Ciągle patrzyła do przodu i snuła plany. - Nigdy nie chorowała. Jej nawet głowa nie bolała - mówiła koleżanka z liceum, podkreślając, jak trudno było uwierzyć w tak szybką i niespodziewaną śmierć.
Imieniem Łucji Staniczkowej Związek Górnośląski chce nazwać Dom Śląski w Katowicach, a przed siedzibą Związku umieścić tablicę Jej poświęconą. Będzie jedynie problem z przedstawieniem takiej Osoby na takiej małej powierzchni.
6 listopada o godz. 17 w Bibliotece Śląskiej w Katowicach odbędzie się zaduszkowe wspominanie tych, co odeszli w tym roku, choć pewnie Łucja Staniczkowa zdominuje to spotkanie.
11 grudnia o 18.30 w kościele św. Marii Magdaleny w Tychach odprawiona zostanie msza w intencji Łucji Staniczkowej, zamówiona przez byłych wizytatorów, do których zmarła też się zaliczała.
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?