Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fitelberg spełniony

Katarzyna Pachelska
Karol Szymanowski, Paweł Kochański i Grzegorz Fitelberg / fot. arc.
Karol Szymanowski, Paweł Kochański i Grzegorz Fitelberg / fot. arc.
Młody człowiek z bujnymi włosami i wydatnymi ustami goli się przy misce z wodą. Już dojrzały, uśmiechnięty i rozluźniony siedzi w towarzystwie pięknej żony i sporych psów w ogródku domu na Saskiej Kępie w Warszawie.

Młody człowiek z bujnymi włosami i wydatnymi ustami goli się przy misce z wodą. Już dojrzały, uśmiechnięty i rozluźniony siedzi w towarzystwie pięknej żony i sporych psów w ogródku domu na Saskiej Kępie w Warszawie. Po II wojnie światowej głosem ze śpiewnym wschodnim zaśpiewem opowiada, dlaczego Stany Zjednoczone nie były jego ziemią obiecaną. Wreszcie wykonując nerwowe, urywane i pełne pasji ruchy, dyryguje Wielką Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach, a muzycy wpatrują się w niego jak w muzycznego guru.

Takiego Grzegorza Fitelberga (1879-1953), światowej sławy polskiego dyrygenta, mamy szansę poznać, oglądając nowy film dokumentalny Stanisława Janickiego "Spełnienie. Szkice do portretu Grzegorza Fitelberga".

Choć Stanisław Janicki zrealizował kilkanaście filmów dokumentalnych, "Spełnienie" jest jego pierwszym filmem o muzyku. - Wywodzę się z rodziny "obciążonej muzycznie", wszyscy u nas grali na jakimś instrumencie. Muzykę wyssałem z mlekiem matki, która była znakomitą, ale niezawodową pianistką - opowiada reżyser. Kiedy dwie panie - dyrektor naczelna Filharmonii Śląskiej Grażyna Szymborska i dyrektor Silesia Film Cecylia Gasz-Płońska, zaproponowały mi nakręcenie filmu o Fitelbergu, zapaliło mi się światełko - dlaczego nie pomyślałem o tym wcześniej? Na propozycję odpowiedziałem od razu pozytywnie.

Zadanie było o tyle skomplikowane, że obraz miał powstać z okazji tegorocznego VIII Międzynarodowego Konkursu Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga w Katowicach, nie mógł być więc ani klasyczną filmową biografią, ani filmem tylko o konkursie.

- Między Bogiem a prawdą to dzisiaj mało kto wie, poza katowiczanami i wielbicielami muzyki, kim był Fitelberg. Dlatego zdecydowałem się na podzielenie filmu na trzy części: "Droga" - czyli opowieść o życiu dyrygenta i kompozytora, "Entuzjasta" - w niej o Fitelbergu opowiadają ci, którzy znali go osobiście lub wychowali się w etosie jego osoby i "Kontynuatorzy" - w tej części pokazuję dyrygentów kultywujących jego dzieło i tych, którzy biorą udział w konkursie jego imienia - mówi Stanisław Janicki.

Fitelberg był człowiekiem, który potrafił cieszyć się życiem. Choć mówi się, że poświęcił je dla muzyki, Stanisław Janicki stanowczo zaprzecza temu twierdzeniu. - Ależ to był normalny mężczyzna! Był trzykrotnie żonaty, miał syna Jerzego z pierwszego związku, który szybko się rozpadł. Jego druga żona, tancerka baletu Halina Szmolcówna, z którą był bardzo szczęśliwy, zginęła w pierwszych dniach II wojny światowej raniona odłamkami zabłąkanego pocisku. Dane mu było jednak spotkać swojego Anioła Stróża (jak sam o niej mówił) - trzecią żonę, Zofię Rajcher. To z nią po wojnie przyjechał do Katowic, gdzie przeżył najlepszy i najbardziej twórczy okres w życiu.

Fitelberga takiego, jaki był na co dzień, poznajemy również z anegdot muzyków, którzy grali w jego orkiestrze. Altowiolista Antoni Feliks wspominał, że był bardzo dobrym człowiekiem. Kiedy po aresztowaniu przez bezpiekę żadna orkiestra nie chciała Feliksa zatrudnić, Fitelberg przygarnął go do WOSPR-u. W dniu jego śmierci dyrygenta, 10 czerwca 1953 r., altowiolista poczuł się tak, jakby zmarł mu ojciec.

Sporo dowiadujemy się o Fitelbergu również z opowieści jego konkurenta, Stanisława Skrowaczewskiego, dyrektora Filharmonii Śląskiej w latach 1949-1954, obecnie mieszkającego w Stanach Zjednoczonych oraz z wypowiedzi nieżyjącego już prof. Karola Stryji, jego ucznia, prof. Leona Markiewicza, znawcy jego twórczości, a także Jana Krenza.

Film Janickiego nie jest laurką. Słyszymy w nim również, że muzycy z zagranicznych orkiestr narzekali, iż dyryguje tak niewyraźnymi ruchami, że nie rozumieją, o co mu chodzi. Zdumienie budzi wiadomość, że przed wejściem na scenę zżerała go ogromna trema. Dlatego przed każdym występem całował figurkę św. Antoniego i nigdy nie schodził ze sceny w czasie przerwy.

- Chciałem zrobić film o muzyce i dyrygencie. Uważam jednak, że nakręciłem film tylko o dyrygencie - mówi Janicki. Twórcy udało się pokazać również, jak ciężką fizycznie i wyczerpującą psychicznie pracą jest dyrygowanie orkiestrą i że sztuka dyrygowania jest czymś tak osobistym, iż nie ma chyba na świecie dwóch tak samo prowadzących orkiestrę dyrygentów.

Uroczysta premiera filmu odbędzie się jutro, w piątek 7 grudnia o godz. 18.30 w katowickim Centrum Sztuki Filmowej (ul. Sokolska 66). Obraz będzie wyświetlany codziennie do czwartku 13 grudnia. Bilety kosztują 10 zł

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto