Niedzielny mecz GKS Tychy - Stoczniowiec Gdańsk nazwany został przez fachowców pojedynkiem o trzecie miejsce w tabeli. Co prawda do zakończenia sezonu pozostało jeszcze sześć kolejek, ale idący łeb w łeb tyszanie i gdańszczanie ostatni raz spotkali się wczoraj w sezonie regularnym.
I od pierwszych sekund gry było widać, że obydwu drużynom bardzo zależy na zwycięstwie, ale tyszanom... bardziej. Co prawda strzał Michala Belicy w 1 minucie bramkarz Stoczniowca jeszcze obronił, ale wobec uderzenia Adama Bagińskiego był bezradny. Wychowanek gdańskiego klubu, grający pierwszy sezon w GKS Tychy, po kapitalnym rozegraniu krążka w okresie przewagi strzelił nie do obrony.
- Przed takim meczem, z drużyną, w której człowiek wyrósł, przeciwko klubowi, z którego człowiek się wywodzi, zawsze mobilizacja jest wyjątkowa - powiedział Adam Bagiński. - Bardzo chciałem dobrze zagrać i strzelić gola. Ucieszyłem się więc ogromnie, kiedy krążek wylądował w siatce.
Pawła Jakubowskiego po kapitalnej akcji całego pierwszego ataku 3 minuty później pokonał jeszcze Damian Słaboń, a w 10 minucie Krzysztof Śmiełowski huknął w słupek.
Przewaga tyszan zaczęła jednak powoli maleć. A gdy w 15 minucie do siedzącego na ławce kar Belicy dołączył Sławomir Krzak, a gdańszczanie mieli grać przez 53 sekundy w pięciu przeciwko trójce tyszan, wydawało się, że zaczną doganiać rywali. Podopieczni Wojciecha Matczaka wybronili się jednak z opresji, a 3 sekundy przed końcem tercji Michał Woźnica był nawet bliski podwyższenia prowadzenia.
W drugiej tercji gdańszczanie atakowali coraz groźniej, ale natrafili na opór Arkadiusza Sobeckiego. Bramkarz GKS dwa dni przed meczem doznał kontuzji kolana. Jeszcze w sobotę nie potrafił zrobić przysiadu, ale masażysta Arkadiusz Zioła postawił go na nogi. Podbudowani dobrą grą swojego bramkarza tyszanie po stracie gola zaatakowali groźnie i bliscy byli zadania kolejnych trafień. Co się im nie udało w drugiej tercji powiodło się w trzeciej. Najpierw Sławomir Krzak - dopingowany przez trójkę fanek skandowaniem: Sławek Krzak - tak, tak, tak, tak, tak! - pokonał bramkarza gości. A później, gdy trener gdańszczan Marian Pysz stawiając wszystko na jedną kartę wycofał bramkarza, tyszanie wyprowadzili kontrę rozpoczętą przez Sobeckiego. Zakończył ją Piotr Sarnik strzelając do pustej bramki i na 78 sekund przed końcem gry wszystko było już jasne.
Grosicki kończy karierę, Polacy przed Francją czyli STUDIO EURO odc.5
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?