Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kino Andromeda w Tychach. Wspomnienia dawnej bileterki, Anny Pawlak ZDJĘCIA ARCHIWALNE

Jolanta Pierończyk
Jolanta Pierończyk
Anna Pawlak na balkonie kina Andromeda obok kasjerki Ireny Wodniok i Praksedy Przygodzkiej, żony kierownika kina
Anna Pawlak na balkonie kina Andromeda obok kasjerki Ireny Wodniok i Praksedy Przygodzkiej, żony kierownika kina Archiwum rodzinne
Kino Andromeda w Tychach. Wspomnienia dawnej bileterki, Anny Pawlak, która przepracowała w nim prawie pół wieku: od otwarcia do niemal ostatniego dnia jego istnienia. Jej twarz kinomani rozpoznają do dziś.

Kino Andromeda w Tychach istniało od 28 kwietnia 1961 r. do końca listopada 2008. Anna Pawlak (rocznik 1937) przepracowała w nim od samego początku do 2007 r.

Kino Andromeda w Tychach. Wspomnienia dawnej bileterki, Anny Pawlak

Nie szukała pracy w kinie. Ba, nawet nie wiedziała, że szykuje się w Tychach otwarcie nowego kina. Zależało jej po prostu na jakimkolwiek zatrudnieniu i z takim nastawieniem wybrała się wiosną 1961 r. do Powiatowego Urzędu Pracy w Tychach.

- Niech pani spróbuje w „Andromedzie” - usłyszała Anna Pawlak w Powiatowym Urzędzie Pracy w Tychach.

Wielkich nadziei sobie nie robiła, idąc na spotkanie z kierownikiem, bo w Urzędzie Pracy zastrzegli, że jest to bardzo wymagający człowiek i wiele osób już odesłał z kwitkiem. Pani Annie udało się. Została bileterką.

Nie pamięta już, kiedy dostała angaż. Pewne jest jedno: 28 kwietnia 1961 r. na wielkim otwarciu „Andromedy” była jedną z ośmiu zatrudnionych bileterek. Inauguracyjny film „Krzyżacy” w reżyserii Aleksandra Forda ściągnął tłumy.
- Grany był chyba z miesiąc, zawsze przy pełnej widowni. Zresztą na widowni w tamtym czasie zawsze był komplet. Kolejki do kasy ciągnęły się przez pół placu Bieruta (tak naówczas nazywał się plac Baczyńskiego). Wiadomo było, że nie dla wszystkich starczy biletów - wspomina pani Anna, dodając, że tak jak wszystko w tamtych latach, także bilet do kina był towarem deficytowym.

Posada bileterki w kinie pozwalała na obejrzenie wszystkich filmów, jakie były wówczas w repertuarze. - To był nie tylko przywilej, ale i obowiązek - podkreśla pani Anna.

Po wpuszczeniu widzów dwie z czterech bileterek na zmianie zajmowały miejsca na sali, jedna na parterze, druga na balkonie (dwie zostawały przy drzwiach gotowe wpuścić ewentualnych spóźnialskich).

- Naszym zadaniem było pilnowanie porządku na sali, ewentualne zwracanie uwagi niestosownie zachowującym się widzom, ale też ... współpraca z operatorem - opowiada Anna Pawlak.

W pobliżu miejsca, które zajmowała bileterka na parterze była wnęka w ścianie, w której znajdował się regulator dźwięku oraz przycisk uruchamiający dzwonek w kabinie operatora (to się nazywało „stanowisko przy głosie”).

- Filmy nawijane wówczas były na szpule. Co 20-30 minut operatora musiał uruchomić kolejną szpulę czekającą na aparacie obok. To się nazywało „przejście filmu”. Po takim przejściu czasem trzeba było wyregulować głos, bo nagranie było za głośne. Bywało, że operator przegapił moment „przejścia” i na ekranie pojawiała się biała lub czarna plama, wtedy przydawał się przycisk, który sygnalizował operatorowi, że coś jest nie tak - wspomina pani Anna.

W kabinie operatora był operator i jego pomocnik. Bywało jednak, że pomocnik jechał na dworzec oddać filmy (koleją wysyłane były do innego kina lub Okręgowego Przedsiębiorstwa Rozpowszechniania Filmów) i wtedy jgo miejsce zajmowała bileterka, na wypadek, gdyby operator zasłabł lub zdarzyło się inne nieszczęście. Zdarzało się, że bileterka zastępowała też kasjerkę. Krótko mówiąc, pracy było sporo.

- Nie ukrywam, że była to praca bardzo absorbująca, zajmująca popołudnia i wieczory, ale także weekendy. Znajomi wyjeżdżali sobie na niedzielę, a ja wolny miałam tylko co trzeci weekend, ale nigdy nie narzekałam, bo praca w kinie to była naprawdę przyjemność - mówi Anna Pawlak.

Poza wspomnianym już przywilejem oglądania wszystkich filmów, kino „Andromeda” samo w sobie było pięknym miejscem pracy.

- W holu była przepiękna mozaika przedstawiająca gwiazdozbiór Andromedy. Były bardzo oryginalne na ścianach panele z zapałek zamówionych w czechowickiej fabryce. Tak pięknego i nowoczesnego kina nie miały w tamtym czasie nawet miasto Katowice i wszystkie delegacje prominentów, zwłaszcza zagraniczne z ówczesnych NRD czy ZSRR, jakie wówczas gościły w urzędzie wojewódzkim były przywożone właśni do nas - wspomina Anna Pawlak.
Prócz efektów wizualnych było też oddziaływanie na węch.

- Podczas scen np. w lesie, rozpylane były zapachy leśne - przypomina pani Anna.

Możliwe to było dzięki klimatyzatorowi. Tak, kino „Andromeda” w Tychach było jednym z pierwszych w Polsce kin, które miały klimatyzację..

- Katowice nie miały, a Tychy tak - podkreśla pani Anna.

W takim miejscu elegancko musiały wyglądać również bileterki.- Ubierał nas Dom Mody w Tychach przy ówczesnej ulicy Dzierżyńskiego (dziś Grota Roweckiego). Mieliśmy piękne kostiumiki na lato i na zimę, wymieniane co trzy lata. Szyte były na miarę. Na zapleczu krojczy brał miarę z każdej z nas , dzięki czemu każda miała strój dopasowany do swojej figury. Na zimę kostiumiki były popielate, na lato beżowe, z dobrego materiału - opowiada.

Jak już powiedzieliśmy nowoczesna „Andromeda” cieszyła się ogromnym powodzeniem. Największą frekwencję, jak pamięta pani Anna, zanotowały „Księga dźungli” i słynna „Markiza Angelika”.

- „Markiza Angelika” była w trzech częściach. Na nocnych seansach puszczane były wszystkie części po kolei. Projekcja zaczynała się o dwudziestej drugiej i kończyła o trzeciej nad ranem. Widzów nie brakowało - wspomina pani Anna.

Była przy narodzinach kina „Andromeda”, przeżywała jego rozkwit, a potem prywatyzację i związane z nią zmiany. Skurczyła się obsada. Z ośmiu bileterek zostały cztery, które - za dodatkowym wynagrodzeniem - zgodziły się przyjąć obowiązek sprzątania. Pojawił się bufet, w którym też bileterki miały co robić. Zmieniło się podejście do widza.

- Zaczęły się poczęstunki przy okazji szczególnych pokazów, czego wcześniej nigdy nie było - mówi pani Anna.

Zmieniło się wszystko. Przy 70. urodzinach pani Anna, jedyna z pierwszej ekipy kina, uznała, że czas odejść na emeryturę. Kilkanaście miesięcy później, końcem 2008 r., „Andromeda przestała istnieć.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto