MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Kłopotliwe stłuczki

(ms)
Okazuje się, że wezwanie policjantów do każdej stłuczki wcale nie jest konieczne. / ZBIGNIEW MARSZAŁEK
Okazuje się, że wezwanie policjantów do każdej stłuczki wcale nie jest konieczne. / ZBIGNIEW MARSZAŁEK
Z pierwszych ustaleń i informacji wynikało, że zgodnie ze zmianami w prawie ubezpieczeniowym od pierwszego stycznia bieżącego roku każda osoba uczestnicząca w wypadku drogowym, obejmującym zakres obowiązkowego ...

Z pierwszych ustaleń i informacji wynikało, że zgodnie ze zmianami w prawie ubezpieczeniowym od pierwszego stycznia bieżącego roku każda osoba uczestnicząca w wypadku drogowym, obejmującym zakres obowiązkowego ubezpieczenia OC, musi o zdarzeniu powiadomić policję. Miało to niejako zapewnić późniejszą wypłatę ewentualnego odszkodowania, jak i ułatwić wszelkie procedury związane z przebiegiem ustalenia winy przez ubezpieczyciela i wiążącej się z tym tak zwanej ,likwidacji szkody". Jest to wypłata poszkodowanemu właścicielowi uszkodzonego samochodu pewnej sumy pieniężnej. Zwykle określa ją po szczegółowych oględzinach pojazdu powołany przez firmę ubezpieczeniową rzeczoznawca. Wykonywana jest dokumentacja fotograficzna, a do pokaźnych rozmiarów teczki dołączane są ponadto zeznania kierujących pojazdami, dane świadków (jeżeli takowi się ujawnią) oraz wreszcie opinia przybyłych na miejsce zdarzenia policjantów.

We wczorajszych radiowych ,Sygnałach Dnia" goszcząca w audycji Krystyna Krawczyk z Urzędu Rzecznika Ubezpieczonych jasno stwierdziła, że wbrew powszechnej opinii ustawa o ubezpieczeniach nie nakłada jednak na kierowców obowiązku wezwania policji do każdej, nawet najdrobniejszej stłuczki drogowej. Istnieje natomiast obowiązek powiadomienia najbliższego komisariatu chociażby telefonicznie, by poinformować funkcjonariuszy o okolicznościach i skutkach kolizji, a oni doradzą, co w zaistniałej sytuacji mamy zrobić. Według obowiązującego prawa ma to w zupełności wystarczyć. Tak więc zdaniem rzecznika to od dyżurnego policjanta należy decyzja, czy przyjazd jednostki jest w tym przypadku niezbędny.

Firmy ubezpieczeniowe zastrzegają jednak, że jeżeli nie nastąpiło zawiadomienie policji, to w każdym przypadku indywidualnie będzie się badać, czy nie miało to negatywnego wpływu na ustalenie odpowiedzialności i wzrostu rozmiaru wynikłej szkody. Jeżeli ubezpieczyciel w drodze postępowania ustali, że zarzuty się potwierdziły, to momentalnie wystąpi z roszczeniem do sprawcy.

- Nie wiem, dlaczego ubezpieczyciel ma nie wierzyć słowom osób, które właśnie wyszły z wypadku. Czy oni naprawdę myślą, że kierowcy dwóch samochodów pędzących na siebie czołowo z prędkością sześćdziesięciu kilometrów na godzinę knują właśnie wyłudzenie pieniędzy od firmy? Przecież można się zabić. A potem człowiek musi się nasłuchać, że jest oszustem. Jasne, że nikt mu tego nie powie wprost, ale po jakimś czasie można się tak poczuć - stwierdza jeden z emerytowanych tyskich taksówkarzy.

Samochodem nie jeździ już od dwóch lat, ale na sam koniec kariery taksówkarskiej miał wypadek, po którym pojawiły się problemy z odzyskaniem pieniędzy z ubezpieczenia.

Sankcja grozi także w sytuacji, gdy brak powiadomienia policji nastąpił w wyniku rażącego zaniedbania oraz spowoduje trudność w ustaleniu sprawcy. Jej wysokość i sposób egzekucji zależy od polityki danego ubezpieczyciela. I tutaj następuje paradoks, gdyż policjanci poczuli się niczym strażnicy cudzych interesów, bo brak ich ekspertyzy może spowodować dalsze komplikacje. Liczba patroli wcale nie uległa zwiększeniu, a obowiązków przybyło. Szczególnie w ostatnich dniach, kiedy pogoda płata kierowcom figle.

W przypadku niegroźnych strat (drobna stłuczka, rysy, wgniecenia itp.) kierowcy, których pojazdy uczestniczyły w kolizji, mogą bezpośrednio po zdarzeniu podjechać do najbliższej siedziby firmy, w której ubezpieczony jest pojazd sprawcy. Już na miejscu rzeczoznawca może dokonać oględzin, co znacznie skraca całą długotrwałą zwykle procedurę likwidacji szkody.

podkomisarz Marek Głowania Naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej w Tychach
W sumie od pierwszego stycznia bieżącego roku zanotowaliśmy około czterdziestu kolizji drogowych. W analogicznym okresie roku ubiegłego statystycznie zgłoszonych wydarzeń było mniej. Nie mogę stwierdzić w stu procentach, że ma na to wpływ nowe ustawodawstwo, ale to przypuszczenie nasuwa się jako pierwsze. Jeżeli któryś z uczestników kolizji ma świadomość, że istnieje taki przepis, to z pewnością zgłosi to na policję. Rejon naszego działania wynosi około trzydziestu kilometrów licząc od granic z Mikołowem do mostu na Wiśle w Bieruniu Nowym, oraz około piętnastu kilometrów od Kostuchny do lasów kobiórskich. W dniach, kiedy notujemy więcej kolizji, oczekiwanie na przyjazd tak zwanego ,ogniwa drogowego", czyli specjalnej ekipy policyjnej, może się wydłużyć. W tym czasie staramy się, ażeby na miejsce kolizji dotarły chociaż załogi ruchu drogowego lub patrole prewencji. Oczywiście, za każdym razem końcowy protokół spisuje załoga ogniwa drogowego. Na każdej kilkunastogodzinnej zmianie jest jeden patrol wyjeżdżający do kolizji i wypadków.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom - fałszywe strony lotniska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto