Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Konwent wielkanocny w dekanacie Tychy Nowe [FOTOREPORTAŻ]

JOL
Konwent wielkanocny w dekanacie Tychy Nowe
Konwent wielkanocny w dekanacie Tychy Nowe Jolanta Pierończyk
Konwent wielkanocny w dekanacie Tychy Nowe zgromadził ok. 30 księży z parafii tyskich oraz parafii kobiórskiej, która mimo administracyjnego odłączenia się Kobióra od Tychów pozostała w tyskim dekanacie. Konwent wielkanocny dekanatu Tychy Nowe odbył się w parafii bł. Karoliny.

Konwent wielkanocny, czyli wielkanocne zebranie księży to tradycja w Kościele. Kapłani gromadzą się na wspólnej mszy w swoim dekanacie.

- Konwent odbywa się w oktawie najważniejszego święta, jakim jest Wielkanoc. Dzień jest dowolny, bo każdy dzień oktawy jest w randze uroczystości i nawet w piątek w tym okresie nie obowiązuje post - mówi ks. prałat Józef Szklorz, dziekan dekanatu Tychy Nowe, proboszcz parafii bł. Karoliny w Tychach.

W Tychach, w obu dekanatach (Tychy Stare i Tychy Nowe), konwenty wielkanocne odbywają się na ogół we wtorki.

Podczas mszy w dekanacie Tychy Nowe homilię wygłosił ks. dr Tomasz Wojtal, dyrektor Ośrodka Spotkań i Formacji w Brennej, były wikary tej parafii. Zaczął od tego, że co roku w tym czasie jest ten sam fragment Pisma Świętego (o Marii Magdalenie, która znajduje pusty grób) i trudno w tym kontekście powiedzieć coś nowego, zaskakującego. Swoim zwyczajem zaproponował jednak nietypowe spojrzenie na wydarzenia okołowielkanocne. Jak na .. kryminał. W pierwszej części zagadki nie ma, bo wiadomo, kto zabił, wiadomo kto jest winny śmierci Jezusa.
- Ale śledztwo nie jest jednak zamknięte. Prawdziwa zagadka zaczyna się bowiem dopiero po trzech dniach, po zmartwychwstaniu: gdzie jest ciało? Grób jest pusty. Nie ma człowieka. Co się z nim stało? - mówił ks. dr Tomasz Wojtal, przyznając, że zastanawiał się, jak to połączyć z powołaniem do kapłaństwa. Połączenie znalazł w misji Marii Magdaleny szukania ciała Chrystusa.
- Znalezienie ciała Chrystusa to serce, centrum powołania każdego kapłana - mówił kaznodzieja. - W słowach skierowanych do Marii Magdaleny: "Nie zatrzymuj mnie (...), ale udaj się do moich braci i powiedz im..." jest pełna recepta na kapłaństwo.

Ks. dr Tomasz Wojtal nie zostawił zebranych z pytaniem: gdzie jest ciało? Dał od razu odpowiedź: Ciałem Chrystusa jesteśmy my wszyscy. Ciałem Chrystusa jest Kościół. I jako o żywe ciało, które ma swoje potrzeby, należy się o niego troszczyć.

A oto pełny tekst tego wspaniałego kazania

W POSZUKIWANIU CHRYSTUSOWEGO CIAŁA
Proponuję, abyśmy spojrzeli na to wszystko, co w ostatnich dniach wydarzyło się w Jerozolimie, a szczególnie na fragment odczytanej przed chwilą Ewangelii jak na część dobrej powieści kryminalnej.
W klasycznym kryminale mamy zawsze do czynienia z zagadką do rozwiązania, zazwyczaj jest to zabójstwo. Są podejrzani. Jest błyskotliwy detektyw, który przeprowadza śledztwo w celu wyjaśnienia przebiegu zaistniałej sytuacji i na samym końcu jest odpowiedź, rozwiązanie zagadki, czyli wskazanie winnego albo winnych.
W zeszły piątek rzeczywiście mieliśmy do czynienia z okrutnym morderstwem. Poprzez ukrzyżowanie, po wcześniejszym maltretowaniu i torturowaniu, pozbawiony został życia nijaki Jezus z Nazaretu. Nauczyciel, cudotwórca, uzdrowiciel. Osoba z niezwykłym charyzmatem, która w stosunkowo niedługim czasie zdołała zgromadzić wokół siebie tłumy. W klasycznym kryminale fabuła zmierzałaby do pokazania, jak doszło do tej tragedii i do wskazania odpowiedzialnych.
Ale przecież w przypadku ukrzyżowania Jezusa to zupełnie ślepy zaułek, zresztą, szukając winnych, wyważalibyśmy tylko przysłowiowe otwarte drzwi. W tej kwestii wszystko zostało wyjaśnione: „Chrystus umarł - zgodnie z Pismem - za nasze grzechy” (1Kor 15,3). Od razu zatem wiadomo, czarno na białym, że za wahaniem Piłata, wrzaskiem tłumu, rozgrywką prowadzoną przez arcykapłanów stoję ja, stoisz ty, stoi każdy z nas. Skoro więc wiemy, kto zabił Jezusa z Nazaretu, więc o jakim kryminale zatem może być mowa.
Dzisiejszy fragment Ewangelii pokazuje nam jednak, że śledztwo nie jest jeszcze zakończone. Powiem więcej, biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności, prawdziwa zagadka do rozwiązanie pojawia się na horyzoncie dopiero po ukrzyżowaniu, dokładnie po trzech dniach. Grób jest pusty! Nie ma ciała!
Odpowiedź na pytanie o śmierć, czyli „kto zabił?” nie nastręcza trudności. Dużo gorzej jest ze zmartwychwstaniem. Tak było od samego początku. Tak jest i dzisiaj. Co się stało z ciałem Chrystusa? Gdzie jest teraz Ciało Chrystusa. Wprawdzie tę sprawę od początku bada pani detektyw Maria z Magdali, ale, biorąc z niej przykład, śledztwo takie na własny użytek powinien przeprowadzić każdy z nas. Mam nadzieję, że nikt się nie zgorszy, że za przykład do naśladowania zostaje nam dana była prostytutka.
Przyjrzyjmy się z bliska temu wszystkiemu, co miało miejsce w ów wielkanocny poranek. Nie sposób nie zauważyć, że na początku Maria Magdalena w rozwiązywaniu zagadki pustego grobu odnotowuje pewne wpadki. Przegapia poszlaki, nawet te najbardziej oczywiste. Może to wina wczesnej pory, może zbytniego zaangażowania w całą sprawę. Spotyka dwóch aniołów. Widzi ich, słyszy, co do niej mówią... I nie zwraca na to najmniejszej uwagi.
Śledztwo nie posuwa się naprzód nawet wtedy, gdy pojawia się sam Jezus. Maria Magdalena staje oko w oko z tym, którego tak rozpaczliwie pragnie znaleźć. I go nie rozpoznaje! Jest przekonana, że ma przed sobą miejscowego ogrodnika, którego bierze za głównego podejrzanego w sprawie zniknięcia ciała: „Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie go położyłeś” (J 20,15). Ona ciągle widzi grób jako cel i kierunek swojej misji. Ona ciągle pogrążona jest w śmierci.
Dopiero, kiedy Jezus zwraca się do niej po imieniu: „Mario”, dokonuje się zwrot w śledztwie. Jego głos budzi w Magdalenie echo jej dawnych wspomnień. „Rabbuni” - odpowiada, wpatrując się w niego oczami, które nareszcie widzą. Maria Magdalena „zmartwychwstaje”.
Jakże wymowna jest ta rozmowa. Tylko dwa słowa. Po jednym na głowę. Więcej nie trzeba, żeby uchwycić istotę dialogu między ludźmi, którzy się kochają w sposób czysty. Bez ukrytych, lubieżnych intencji… Miłość wskrzesza Marię Magdalenę do życia.
Słowo „Rabbuni” to w polskim tłumaczeniu „nauczyciel”, ale nie chodzi przecież o szkolnego belfra. Ona zwraca się do Jezusa: „Mistrzu”. W relacji ucznia i mistrza jest coś bardzo osobistego. Słów Mistrza nie słucha się jak wykładu, słyszy się w nich natomiast wezwanie do naśladowania.
Jezus zwraca się do Marii Magdaleny po imieniu, a potem powierza jej zadanie. Niełatwe. Ma przecież przekazać innym świadectwo o tym spotkaniu, które jest przeżyciem wewnętrznym, właściwie nieprzekazywalnym...
Rozważając dzisiejszą Ewangelię, naszło mnie pewne skojarzenie. Mam nadzieję, że nie będzie to nadinterpretacja. Misja Marii Magdaleny skojarzyła mi się z naszym kapłańskim powołaniem. Przecież ona nie znalazła się przed grobem Jezusa przez przypadek. On poszła tam wczesnym rankiem, by zająć się martwym ciałem swojego Mistrza, aby dopełnić czynności, które zostały przerwane i zaniechane w piątek wieczorem z powodu rozpoczętego szabatu.
Przecież zajmowanie się ciałem Chrystusa jest także naszym powszednim chlebem. Zaryzykuję stwierdzenie, że zajmowanie się Ciałem Chrystusa jest centrum i sercem posłannictwa i życia każdego kapłana. Oczywiście trzeba rozwiązać inną zagadkę o jakie Ciało chodzi i gdzie obecnie tzn. po wniebowstąpieniu to Chrystusowe Ciało się znajduje.
Prawdziwa i pełna odpowiedź ukryta jest w spotkaniu Marii Magdaleny ze Zmartwychwstałym i we wspomnianym zadaniu, które Apostołka otrzymała: „Nie zatrzymuj mnie (…). Natomiast udaj się do moich braci…” Wydaje mi się, że w tych słowach jest wszystko: jest recepta na szczęśliwe kapłaństwo, jest klucz do zrozumienia celibatu i czystości, jest fundament właściwego spojrzenia na Kościół.
Ciało Zmartwychwstałego nie jest po prostu jednym z wielu organizmów ludzkich na planecie. Zresztą, gdyby tak było już by się dawno rozłożyło. Ciało Chrystusa to ciało, którego członkami są wszystkie inne ludzkie ciała: „Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami” (1Kor 12,27; por. Ef 4,25). To także słowa z naszej kryminalnej powieści.
Ciało Chrystusa tworzą moi bliźni. To jedyne poprawne rozwiązanie zagadki pustego grobu. Ciałem Chrystusa jest Kościół, któremu my kapłani służymy w sposób szczególny. Nie rozpoznamy Ciała Chrystusa, jeśli nie będzie nas łączyła z nim więź miłości, poczucie odpowiedzialności i przynależności. Żeby rozpoznać Chrystusa i Jego Ciało potrzeba miłości, która otworzyła oczy, uszy i serce Marii Magdalenie.
Kościół, czyli Mistyczne Ciało Chrystusa, jest Oblubienicą Chrystusa, to z miłości do niej Zbawiciel oddał swoje życie. Jako kapłani jesteśmy powołani do tego, aby kochać Kościół naszą oblubienicę na wzór Chrystusa Oblubieńca.
W języku polskim możemy mieć problem z pokojarzeniem tych dwóch rzeczywistości, bo słowo Kościół jest rodzaju męskiego. W oryginale greckim i w większości języków nowożytnych, w których mamy do czynienia z rodzajami gramatycznymi, Ecclesia jest rodzaju żeńskiego. Kościół to nasza oblubienica, nasza żona, która jest naszym darem i zadaniem. Kościół jest to Ciało Chrystusa, które trzeba nam nieustannie namaszczać modlitwą, czasem, błogosławieństwem.
Jasne, że możemy podchodzić do Ciała Chrystusa jak do trupa, traktować jak zwłoki, jak coś nieżywego. Martwemu ciału nie potrzeba wiele do szczęścia. Namaścić, zawinąć w płótna, zostawić, żeby się rozłożyło. Prosty rytuał. Niezmienny.
Ostatnio uświadomiłem sobie, ile razy choćby w szkole, mogłem potraktować moich uczniów jak zwłoki, coś co trzeba namaścić, nakarmić jakąś papką, może włączyć film, przeczekać 45 minut. Gdy uciekali z lekcji, to nawet się cieszyłem. A przecież to oni, byli Ciałem Chrystusa, które przychodziłem, aby namaszczać obecnością, świadectwem, pragnieniem nieba.
To samo może dotyczyć posługi kapłana w parafialnej wspólnocie, sposobu zachowania w kancelarii czy w zakrystii, nie wspominając o relacjach, w jakie wchodzimy z naszymi świeckimi współpracownikami.
Nietrudno zarówno z kościoła-budynku, jak i Kościoła-wspólnoty zrobić grób, w których będziemy powtarzali ciągle te same rytuały, ozdabiali nabożeństwami, zamykali odpowiednimi kamieniami, żeby zakonserwować tradycję.
Nie oznacza to, żeby tego nie robić, żeby nie dbać o liturgię czy sprawowane sakramenty. Jeśli jednak zabraknie relacji, tego przysłowiowego „przejścia na ty” z Chrystusowym Ciałem, to prędzej czy później zorientujemy się, że te nasze odmalowane i sterylne groby będą świecić pustkami. Bo taka jest natura Chrystusowego grobu. Grób jest pusty. Ewangelia nie pozwala na złudzenia. Ciało Chrystus jest gdzieś indziej.
Rezultat naszego śledztwa jest oczywisty i nie pozostawia wątpliwości: Ciało Chrystusa prawdziwe, żywe, zmartwychwstałe to Kościół, to wspólnota. To tutaj winniśmy go szukać.
Członkami tego ciała są moi parafianie, moi uczniowie, osoby zaangażowane i oddane, ale i te które omijają Kościół i wiarę szerokim łukiem. Osoby, które mi słodzą i kadzą, bo podobało się im kazanie, ale także ci wszyscy, którzy rzucać będą we mnie wyzwiskami: pedofil, złodziej, czarna klecha.
Żeby Ciało dobrze funkcjonowało i było zdrowe potrzebna jest troska o wszystkie organy wewnętrzne i wszystkie zewnętrzne części tego Ciała. Nie tylko te szlachetne, nie tylko te, które wiszą nam na ustach, ale także te, które opanowane zostały przez komórki nowotworowe, i które najbardziej potrzebują pomocy.
Maria Magdalena ma dać świadectwo: „Widziałam Pana i to mi powiedział”. Z początku nikt jej nie wierzy. Dobrej Nowiny nie da się obwieścić tak, jak się ogłasza najnowszego newsa. To nie jest informacja adresowana do wszystkich, ale wezwanie skierowane do każdego z osobna. Tego nie można się nauczyć w teorii, tego trzeba doświadczyć na własnej skórze. My nie opowiadamy przecież o jakimś tam Chrystusie, ale o Chrystusie, który wypowiedział nasze imię, o Chrystusie, którego pokochaliśmy i wybraliśmy za naszego Mistrza.
Czasami możemy mieć ochotę zatrzymać Jezusa tylko dla siebie, szczególnie, że właśnie dla Jezusa zostawiliśmy nasze życie, zrezygnowaliśmy z rodziny. Sposobem na celibat nie jest tylko i wyłącznie pogłębianie relacji z Chrystusem. To dopiero pierwszy krok. Nie zatrzymuj Chrystusa, ale zrób kolejny krok: idź do Jego braci, buduj relacje, prawdziwie żyj przykazaniem miłości Boga i bliźniego. To misja powierzona Marii Magdalenie i każdemu z nas.
Papież Franciszek powiedział kiedyś, że „Kościół to nie muzeum dla świętych, ale szpital dla grzeszników”. Muzeum to grób, w którym konserwuje się przeszłość, w którym uśmierca się życie dla potomnych. W szpitalu walczymy o życie. W muzeum ciała się balsamuje, a w szpitalu się je uzdrawia i leczy.
I tego nam wszystkim życzę, abyśmy potrafili zawsze rozpoznawać prawdziwe, żywe Chrystusowe Ciało, kochać je i służyć mu całym naszym życiem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto