Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Łukasz Drzyzga z Lędzin jest jednym z najlepszych młodych lekarzy w Polsce

Jolanta Pierończyk, (ml)
Rezultat egzaminu przeszedł moje najśmielsze oczekiwania - mówi Łukasz Drzyzga. Fot. Mirosław Leszczyk
Rezultat egzaminu przeszedł moje najśmielsze oczekiwania - mówi Łukasz Drzyzga. Fot. Mirosław Leszczyk
Drzyzga na Lekarskim Egzaminie Państwowym zajął drugie miejsce. Zdobył tylko o jeden punkt mniej niż jego kolega po fachu z Częstochowskiej Izby Lekarskiej, który wygrał ranking.

Drzyzga na Lekarskim Egzaminie Państwowym zajął drugie miejsce. Zdobył tylko o jeden punkt mniej niż jego kolega po fachu z Częstochowskiej Izby Lekarskiej, który wygrał ranking.

Lekarski Egzamin Państwowy zdają wszyscy absolwenci szkół medycznych w Polsce po rocznym stażu. Od tego testu zależy prawo do uprawiania zawodu. W tym roku ubiegało się o nie 2.028 osób. Można było maksymalnie zdobyć 196 punktów. Lędzinianin zdobył ich 177, podczas gdy średnia wyniosła 145,3 pkt.

- Rezultat przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Dzięki temu uzyskałem możliwość wyboru wymarzonej specjalizacji lekarskiej w ramach reglamentacji państwowej. Od 1 grudnia rozpocznę pracę w Klinice Okulistyki w Katowicach pod kierunkiem prof. Ariadny Gierek-Łapińskiej - mówi Łukasz Drzyzga. - Wybrałem okulistykę, bo to wspaniale przywracać ludziom wzrok. Uważam, że wiele jest jeszcze w tej dziedzinie do zrobienia. W wielu przypadkach na razie nie zawsze można pomóc. Warto nad tym popracować.

Konsekwencją sukcesu egzaminacyjnego jest stypendium, jakie dziesięciu najlepszym na egzaminie zaoferowała nowo powstała Fundacja "Nie biorę, chcę normalnie zarabiać". Jest to stypendium na czas robienia specjalizacji (oprócz pensji), czyli przez pięć lat. Jakieś 1.000 zł netto. Jest jednak jeden warunek: młody, zdolny lekarz musi pozostać w kraju.

- Jeszcze pół roku temu intensywnie uczyliśmy się z żoną niemieckiego z myślą o pracy za granicą, ale uznaliśmy, że tu też ktoś musi zostać - powiedział.

Lekarze z wieloletnim stażem zgodni są tylko, co do jednego: jest to piękny zawód dający wiele satysfakcji. Ci, z którymi rozmawiałam, nie zamieniliby go na żaden inny.

- Zawód jest bardzo dobry, podoba mi się moja specjalizacja (ortopedia-traumatologia) i gdybym dziś miał wybierać jeszcze raz, na pewno zostałbym lekarzem, ale nie jestem pewien, czy w Polsce. Może szukałbym kraju, który lekarzom stwarza korzystniejsze warunki nie tylko płacowe, ale i do rozwoju - mówi dr Maciej Niwiński ze Specjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego nr 1 w Tychach, przewodniczący Zarządu Regionu Śląskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. - Kiedy dziś wybieram się na szkolenie, które kosztuje 2.500 zł i w całości muszę je pokryć z własnej kieszeni, to mogę je sobie zafundować raz na dwa lata, a przydałoby się raz na kwartał.

- Zawód jest piękny i daje dużo satysfakcji, ale przykro go wykonywać w kraju, który nie ceni lekarzy - mówi dr Tadeusz Majdiuk, dyrektor NZOZ Arka-Med w Tychach. - Bo dając młodemu lekarzowi ponad tysiąc złotych pensji to tak, jakby się go spisywało na straty, albo traktowało z przymrużeniem oka, że przecież i tak sobie gdzieś dorobi... Nie chciałbym iść do lekarza, który musi sobie dorabiać.

Tak więc działa magia zawodu. Kto chce być lekarzem, nie patrzy na to, czy mu się to opłaci, chociaż...

- Wybór tego zawodu nie jest dziś zbyt oczywisty. Zainteresowanie studiami medycznymi spada, ale jak już sobie ktoś je upatrzy, to trudno go namawiać na coś innego - ciągnie szef Arka-Medu. - Ale poprawy sytuacji to ja nie widzę. Z doświadczenia wiem, że nigdy nie jest tak źle, by nie mogło być jeszcze gorzej.

Optymistą jest jedynie dr Janusz Mierzwa, dyrektor Centrum Medycznego Hipokrates w Tychach.

- Uważam, że w tej chwili jest świetny moment, by zaczynać studia na medycynie - zapewnia. - Za 6-7 lat sytuacja powinna być zupełnie inna. Sięgnęliśmy dna. Jesteśmy u progu reformy służby zdrowia, która musi przynieść odmianę. Może nie od razu, ale z czasem powinno się ułożyć. Wchodzić dziś w zawód jest nieco gorzej, ale i tak nie jest źle. Decyzje muszą bowiem zapaść już teraz, bo żaden polityk nie podejmie żadnych kroków pod koniec kadencji. A presja społeczna jest duża i jakieś rozwiązania muszą nastąpić.

Na te zmiany liczy Łukasz Drzyzga. Wierzy, że przyjdzie taki czas, że polski system ochrony zdrowia stanie się porównywalny z tymi, które funkcjonują w innych krajach Unii Europejskiej. Na razie satysfakcjonowałaby go pensja równa średniej krajowej. W tej chwili ma wprawdzie jakieś 60 proc. tej kwoty, ale jako stypendysta wspomnianej fundacji i tak jest w lepszej sytuacji niż jego koledzy, którym tak dobrze na egzaminie nie poszło.

Darowanych pieniędzy na pewno nie zmarnuje. Jest to bowiem bardzo ambitny młody człowiek. Od razu po ukończeniu sześcioletnich studiów na Śląskiej Akademii Medycznej w czerwcu ubiegłego roku, jeszcze przed rozpoczęciem rocznego stażu podyplomowego w Szpitalu Kolejowym w Katowicach, otworzył przewód doktorski pod kierunkiem doc. dr hab. Ewy Obuchowicz w Śląskim Uniwersytecie Medycznym (obecna nazwa śląskiej Akademii Medycznej).

Łukasz Drzyzga ma 26 lat. W tej chwili mieszka w Katowicach, ale pochodzi z Lędzin. W jego rodzinie nie ma żadnych tradycji lekarskich. Era medyków u Drzyzgów dopiero się zaczyna. Żona Łukasza też jest lekarzem.
Łukasz Drzyzga wchodzi w zawód z hasłem fundacji, która dała mu pieniądze na zrobienie specjalizacji: „Nie biorę, chcę normalnie zarabiać”.
Sama fundacja została zarejestrowana w lipcu br. Powstała nie tylko, by wspierać młodych, zdolnych, ambitnych lekarzy, ale przede wszystkim, by ich zatrzymać w kraju.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto