Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marcin Held, Sportowiec Roku 2012 w Tychach. O tym, jak się dochodzi na szczyty [ZDJĘCIA]

JOL
Marcin Held
Marcin Held Archiwum prywatne Marcina Helda
Nasz plebiscyt na Sportowca Roku 2012 wygrał Marcin Held, który już wkrótce stoczy bój o pas Bellatora. Poznajmy go bliżej

Dlaczego MMA?
To było naturalne przejście z brazylijskiego ju-jitsu, które trenowałem od 9. roku życia. Różnica polega na tym, że w ju-jitsu walka toczy się w parterze, a w MMA dochodzi stójka.
Ju-jitsu jest dobrym przygotowaniem do MMA i wiele osób z jednego przechodzi do drugiego. U mnie nastąpiło to po siedmiu latach. Pierwszą walkę w MMA stoczyłem, mając 16 lat.

Ale dlaczego akurat sztuki walki, a nie np. piłka nożna?
Też trenowałem. Bardzo długo chodziłem zarówno na treningi z piłki nożnej, jak i na ju-jitsu. Po dwa razy w tygodniu na jedne i drugie. O tym, że ostatecznie zdecydowałem się na sztuki walki zdecydowała atmosfera na treningach ju-jitsu. Lepiej się tam czułem.
Treningi sztuk walki uczą pokory i szacunku do przeciwnika. To się przekłada na relacje pomiędzy członkami klubu. I nawet wchodzący do klubu jest od razu ciepło przyjęty i od razu czuje się jak w rodzinie.

Najfajniejszy moment w dotychczasowej przygodzie z MMA?
Zawody w Australii, w Melbourne w 2011 r.

Z jakim rezultatem?
Wygrałem. I to w 50. sekundzie. Śmialiśmy się, że lecieliśmy 20 godzin na walkę, która trwała 50 sekund. Ale nie tylko przez to te zawody pozostawiły tak miłe wspomnienia. Australia to w ogóle piękne miejsce. Byłem zachwycony Melbourne. Przypomina Londyn, z tą różnicą, że Londyn jest brudny i zaniedbany, a Melbourne – wręcz przeciwnie. I gdybym miał się gdzieś osiedlić za granicą, to najchętniej tam. Szkoda tylko, że to tak daleko.

Największa dotychczasowa porażka?
Przegranie pierwszej walki w turnieju Bellatora. Bellator to druga na świecie największa organizacja MMA, po UFC. Żeby zostać mistrzem Bellatora, trzeba wygrać turniej, który uprawnia do walki o pas. I dopiero jak się wygra ten pas, to jest się mistrzem.
Trzy lata temu przegrałem w tym turnieju ze starszym od siebie Amerykaninem Michaelem Chandlerem. Niewiele brakowało do zwycięstwa i bardzo byłem wtedy zły na siebie, że się nie udało. Byłem nawet bliski załamania. Dopiero potem okazało się, że Chandler w tym sezonie był niepokonany i gładko przeszedł przez wszystkie walki i wygrał pas Bellatora.

Otarcie się o zwycięstwo z mistrzem świata, mając zaledwie 18 lat i zaledwie dwa lata ćwiczenia MMA to prawie zwycięstwo.
Wtedy jednak nie wiedziałem, że walczę z przyszłym mistrzem. Już wkrótce być może dane mi będzie ponowne spotkanie z nim 21 marca czeka mnie walka, po której - jeśli ją wygram - będzie kolejne spotkanie z Chandlerem. Dla mnie samego będzie to sprawdzian tych trzech lat mojej pracy.

Z czego trzeba zrezygnować dla sportu?
Nie wiem z czego, bo trenując od 9. roku życia, u mnie wszystko było temu sportowi podporządkowane. Nigdy nie było żadnego imprezowania, dyskotek, zajadania się chipsami… Czyli to wszystko, co na pewno sportowcom nie służy, w moim życiu po prostu nigdy nie istniało.
Treningi mam sześć razy w tygodniu, trzy razy dziennie: o dziewiątej, szesnastej i dziewiętnastej. W międzyczasie nie mogę najeść się na przykład słodyczy czy jakichś fast-foodów, po których na kolejnym treningu nie byłbym w odpowiedniej kondycji, by dać z siebie wszystko. Sportowcem się jest, a nie bywa. Cały czas muszę dbać o wagę i dobre samopoczucie, a z tym wiąże się przede wszystkim właściwe odżywianie i zdrowy tryb życia. Bez tego nie ma wyników, na które nie pracuje się dwa-trzy miesiące przed zawodami, ale codziennie przez cały czas.

Kariera sportowa jest jednak dość krótka…
Zgadza się. Ale jeszcze parę lat przede mną do osiągnięcia wieku uważanego za najlepszy dla MMA. Jest to 25 lat (brakuje mi do tego momentu czterech). Wtedy się jest ponoć w najlepszej kondycji fizycznej. Mistrzowie mają około trzydziestki, około 28-30 lat. MMA to sport, w którym trzeba być dobrym w każdej płaszczyźnie, zarówno w parterze, jak i stójce. Łatwiej dojść do perfekcji w dziedzinie, w której walczy się tylko w jednej z nich. Tu tak nie ma.
Ćwiczy się do 35-38 lat, może do czterdziestki… Najlepszy zawodnik UFC, Anderson Silva, ma w tej chwili 37 lat.
Ale oczywiście pewnego dnia trzeba sobie powiedzieć: dość! I wtedy pojawia się pytanie: co dalej? Można się zająć organizacją gal, można zostać menadżerem lub trenerem. przyjdzie czas jeszcze o tym pomyśleć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto