3maja 2017 r. mija 15 lat od śmierci Marka Dziekońskiego, znakomitego architekta, projektanta rotundy Panoramy Racławickiej we Wrocławiu oraz wielu obiektów w Tychach, jak ZEG, stadion zimowy, Klub Górniczy NOT, zespół banków przy alei Niepodległości i innych.
Marek Dziekoński: Kochał rysować klamki, fotele, meble
„Zmarł nieoczekiwanie wiosną 2002 r. Był w znakomitej kondycji intelektualnej, miał plany na przyszłość”, napisał architekt Henryk Buszko.
- Marek to był oryginał. Z jednej strony małomówny, zamknięty, ale jak się rozluźniał przy kolacyjkach, to chętnie opowiadał różne rzeczy. Miał ogromną wiedzę. Jego dziadek był architektem w Warszawie, więc był z rodu architektów. Mówił o tym trochę żartobliwie, trochę serio, ale niewątpliwie miał poczucie dumy z tej pewnej ciągłości kulturowe_j – wspomina tyski architekt Grzegorz Ratajski, projektant m.in. kościołów bł. Karoliny i Miłosierdzia Bożego.
- _Marek był nieprawdopodobnej pracy człowiekiem. Wszystko podporządkowywał projektom. Architektura była dla niego najważniejsza. Może trochę trudny partner, ale fascynujący – powiedziała jego żona, Ewa Dziekońska. - Fascynujące było obserwowanie, jak on dojrzewał. Od początku był niesłychanie zdolny. Mam wrażenie, że chciał koniecznie dorównać dziadkowi. Nieprawdopodobnie pracowity człowiek, ambitny i zdolny. Na początku pracy nad projektem robił mnóstwo szkiców. Leżały te szkice na podłodze, deptało się po nich, rozmawialiśmy o nich, analizowaliśmy plusy i minusy, zastanawialiśmy się wspólnie, co wybrać. Bardzo ciekawe to było.
Marek to był mistrz trochę z innej epoki. Wszystkie projekty miał dopracowane do najmniejszego detalu. Detalem się wręcz bawił. Kochał rysować klamki, fotele, meble… To był artysta. A poza tym Marek miał za sobą technikum budowlanego, które mu przydało wiele dodatkowych umiejętności, jakich normalny architekt na studiach nie zdobywa
– wspomina Grzegorz Ratajski.
Zachowała się wypowiedź śp. Andrzeja Czyżewskiego, projektanta m.in. kościoła św. Jadwigi w Tychach, który również podkreśla umiłowanie detalu w pracach Marka Dziekońskiego: „Marek robił rysunki na arkuszach 70 x 100 cm. Najchętniej przynosił je osobiście gęsto zarysowane do końca, do ostatniej klameczki. Jak robił wnętrza ZEG-u, to i kominek, i pogrzebacze – wszystko to miał narysowane”.
Projektując wnętrza pawilonu Klubu Górniczego NOT przy ul. Edukacji, to nie zapomniał nawet o popielniczkach.
Marek Dziekoński: Gigantyczna praca, a wynik niepewny
Miał 40 lat, kiedy wziął udział w międzynarodowym konkursie na siedzibę ONZ w Wiedniu.
- To był szalony pomysł, żeby się porwać na coś takiego. Warunki konkursu to była gruba księga – tyle wymagań, istne szaleństwo. Taki konkurs to kompletna demolka życiowa. Wszystko musi być temu podporządkowane, a tu przecież pracowało się w biurze. To nie był wolny zawód, rano trzeba było być normalnie w pracy. Więc nad projektem konkursowym siedziało się popołudniami, nocami. Wysiłek ogromny, bo to wszystko ręcznie trzeba było piórkiem wyrysować. Gigantyczna praca, a wynik niepewny. Ale chciał – opowiada Grzegorz Ratajski. – Pomysł miał znakomity. Nawet jak dziś się na to patrzy, to wygląda to absolutnie współcześnie. Jest w tym logika, jest w tym sens. Bardzo nowoczesny, bardzo ekspresyjny projekt.
Ale nie wygrał. Siedziba ONZ została zbudowana wedle projektu, któremu przyznano drugą nagrodę, ponieważ laureat pierwszej zrezygnował. Marek Dziekoński został jednak zauważony.
- Otrzymaliśmy wyróżnienie honorowe i zaproszenie do pracy nad projektem wykonawczym – mówi Ewa Dziekońska.
Wspominając dom Dziekońskich i jego niezwykłą atmosferę, Grzegorz Ratajski od razu mówi o wszechobecnej tam muzyce Vivaldiego.
To było szokujące, bo myśmy wtedy chodzili na big beat, słuchali Beatlesów, a u nich Vivaldi, barok na gramofonie z płyty winylowej. Na początku mnie to denerwowało, ale z czasem poczułem, że to działa kojąco. To łagodziło obyczaje, napięcia. Te rysunki, ta praca w domu to było jakoś zharmonowane z tą muzyką. Nie ukrywam, że od tego czasu i ja kocham muzykę barokową
– mówi Ratajski.
Mówiąc o Dziekońskim, wszyscy podkreślają jego dbałość o szczegóły, ale i niezwykłą pomysłowość.
Marek Dziekoński sam powiedział kiedyś: „To jest wspaniały zawód, bo buduje się tak, by i za 50 lat obiekt był dobry i potrzebny. Funkcjonalizm nauczył mnie, żeby nie robić rzeczy niepotrzebnych”.
Marek Dziekoński: To, co mu się udało osiągnąć, to cud
„Marek miał szczególne hobby. Mając duży talent rysunkowy, podejmował pracę nad cyklami zapisując rysunkiem zabytki architektury, tak powstał znakomity zapis ginących i w przeważającej ilości już dzisiaj nieistniejących drewnianych budynków ”, napisał Buszko.
- On był artystą. Te rysunki stodół i kościołów nie dość, że mają walor dokumentacyjny, bo wszystko jest opisane, to jeszcze są narysowane wspaniale. To jest wspaniała kreska. To są niezwykłe umiejętności rysunkowe, graficzne, artystyczne. To była jego siła, która mu pozwalała na taki poziom jego prac. Wiele z nich opiera się czasowi. One są bardzo nowoczesne, a czasy były takie, że trzeba było się liczyć z bardzo skromnymi możliwościami oraz wielkimi ograniczeniami technologii, więc to, co mu się udało osiągnąć to cud – mówi Ratajski
Widowiskowy egzamin dla policyjnych wierzchowców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?