Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marta Gawenda przez trzy lata procesowała się z ubezpieczycielem - Teraz znów wytoczy mu sprawę

Adam Sieroń
Wygrałam sprawę w sądzie przeciwko ZUS-owi i dzięki temu wypłacono mi zaległe pieniądze. Jednak po kolejnym orzeczeniu komisji lekarskiej, znów nie dostałam renty i od nowa będę musiała się sądzić - mówi Marta Gawenda, ...

Wygrałam sprawę w sądzie przeciwko ZUS-owi i dzięki temu wypłacono mi zaległe pieniądze. Jednak po kolejnym orzeczeniu komisji lekarskiej, znów nie dostałam renty i od nowa będę musiała się sądzić - mówi Marta Gawenda, u której biegły sądowy stwierdził całkowitą niezdolność do pracy.

Sprawa dotyczy przyznania tyszance renty rodzinnej. Zakład Ubezpieczeń Społecznych (oddział w Rybniku) uważa, że świadczenia po zmarłej matce jej się nie należą. Warunkiem otrzymania tego rodzaju renty jest bowiem stwierdzenie całkowitej niezdolności do pracy przed 18 rokiem życia, a pracownicy ZUS podważają ten fakt. Tymczasem w orzeczeniu biegłego sądowego z czerwca 2006 dr Teresy Kowalewskiej-Twardeli, czytamy:

"Całkowita niezdolność ubezpieczonej do pracy rozpoczęła się przed zakończeniem nauki w szkole, czyli przed 17 rokiem życia. Aktualnie, ze względu na ogólny stan zdrowia pacjentka jest całkowicie okresowo niezdolna do pracy do końca 2007 roku".

- Oni się przyczepili do tego, że ja nie chorowałam, gdy zaczynałam szkołę. A przecież karetka dwukrotnie wywoziła mnie ze szkoły do szpitala, co zresztą poświadcza dokumentacja lekarska. Dziś mam wszczepiony rozrusznik serca, choruję na nowotwór trzustki, mam też bardzo duże skoki poziomu cukru. Próbowałam podjąć pracę w 1997 roku, ale skończyło się to trzema utratami przytomności i pobytami w szpitalu. Nie mogę pracować, a chcę dobrze wychować swoje dzieci - stwierdza tyszanka.

Marta Gawenda wychowuje 6-letnią Ewę, 4-letnią Dorotkę i 2-letniego Michałka. Jej mąż, z zawodu ratownik medyczny, opiekuje się całą rodziną, dlatego musiał pójść na urlop wychowawczy. Dodatkowe świadczenia są więc dla nich bardzo ważne.

Pierwszą sprawę przeciwko ZUS-owi Marta Gawenda wytoczyła w 2003 roku. Trzy lata trwały procesy w pierwszej i drugiej instancji. Ich wyrok był korzystny - w listopadzie 2004 Okręgowy Sąd Pracy w Katowicach przyznał tyszance prawo do renty rodzinnej. Dwa lata później, po apelacji, sąd drugiej instancji potwierdził wyrok i ZUS musiał wypłacić10.806 zł.

Pod koniec 2006 kobieta po raz kolejny stanęła przed komisją lekarską. W orzeczeniu ZUS ze stycznia tego roku, ponownie stwierdzono, że tyszanka jest częściowo niezdolna do pracy i nie będzie mogła ubiegać się o rentę rodzinną. I sytuacja się powtarza - nie otrzymała renty rodzinnej i zaskarżyła decyzję do sądu.

- Prawdopodobnie wygram w sądzie i po dwóch latach dostanę dodatkowe pieniądze. A przecież potrzebuję ich już teraz - na lekarstwa, leczenie i codzienne życie. Tymczasem lekarze - orzecznicy potraktowali mnie bardzo niesprawiedliwie. Czy tak powinno być? - pyta Marta Gawenda.

Zdaniem ZUS

- W styczniu 2007 Marta Gawenda otrzymała decyzję odmawiającą przyznania prawa do renty rodzinnej. Organ rentowy podjął tę decyzję w oparciu o orzeczenie lekarza - orzecznika ZUS, jak również Komisji Lekarskiej. Od otrzymanej decyzji tyszanka wniosła odwołanie do Okręgowego Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. W takim przypadku sprawa poddawana jest przez ZUS kompleksowej kontroli formalno-prawnej. W sytuacji, gdy w wyniku kontroli decyzja wydana przez organ rentowy okaże się słuszna, nie zmienimy naszej decyzji i prawdopodobnie sprawa znów trafi do sądu. Jego wyrok będzie dla ZUS wiążący - mówi Anna Lepiarczyk rzecznik ZUS oddział w Rybniku. (ams)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto