Była druga w nocy. Podjechali pod komis. Załadowali dwa komplety opon wraz z felgami i odjechali. I nikt ich nie widział. – Widziało ich kilka kamer – opowiada st. insp. Mariusz Wojakowski, specjalista ds. monitoringu w Straży Miejskiej w Tychach. – Jedna zrejestrowała, jak ładowali opony, inne śledziły ich jazdę ulicami miasta, na jedną najechali tak, że można było odczytać całą rejestrację, a nawet zobaczyć, ilu było złodziei.
Przypadków, gdy tyski monitoring pomógł w identyfikacji przestępców było wiele. Bywało, że widział więcej niż np. kamera zamontowana w takiej czy innej instytucji. W jednym przypadku kamera z banku zarejestrowała twarz złodzieja, ale nic więcej. Dopiero z zapisu monitoringu miejskiego można było odczytać, skąd złodziej przyjechał i gdzie pojechał.
Dzięki monitoringowi miejskiemu schwytano złodziei gotówki podjętej przed świętami przez mieszkańca Tychów. – Była to typowa akcja „na koło” – mówi jeden z operatorów w Centrum Bezpieczeństwa. – Polega na tym, że obserwuje się, kto podejmuje większą gotówkę, przebija się mu oponę w samochodzie, a potem jedzie za nim. W pewnym momencie daje się kierowcy znaki, że coś mu się dzieje z kołem, ten wysiada, zaczyna zmieniać koło, a w tym czasie złodzieje kradną mu gotówkę. W tym przypadku było to 6 tys. zł.
Do identyfikacji samochodu potrzebny był zapis z dwóch kamer obserwujących dwa skrzyżowania – W końcu brakowało tylko jednej cyfry w rejestracji, ale samochód był charakterystyczny, więc nie było problemu z identyfikacją – opowiada Wojakowski. – Został zatrzymany w Chorzowie. Z tego co wiemy, to padły nawet strzały.
Kamery rejestrują 24 godziny na dobę. Najczęściej jest to zwyczajne życie miasta. Mężczyzna spaceruje z pieskiem, grupa przedszkolaków idzie z wychowawczynią na spacer, jacyś mężczyźni na osiedlu A stoją, rozmawiają, palą papierosy, auta jeżdżą… Pusty, zasypany śniegiem plac św. Anny, drzemiące pod śnieżnymi czapami huśtawki na placu zabaw na Balbinie, zaśnieżony ogród różańcowy przy Karolinie, wejście do Ośrodka Christoforos, pomnik katyński, lodowisko pod Żyrafą, pętla paprocańska… Wszystko jak na dłoni. Gdyby ktokolwiek pojawił się tam z niecnymi zamiarami i próbował coś złego zrobić, mógł-by zostać zatrzymany przez policję nim zdążyłby dotrzeć do domu, choć był pewien, że nikt go nie widzi, bo przecież był sam.
Ale ludzie na ogół wiedzą, gdzie są kamery i w polu ich widzenia tracą tam ochotę do złych czynów. Tak było na przykład na parkingu przy kościele św. Maksymiliana Kolbe na osiedlu Z. Złodzieje wyjątkowo go sobie upodobali, bo to na krańcu miasta i łatwy wyjazd na Beskidzką. Cztery auta zniknęły stamtąd, nim zamontowano kamerę. Od tej pory spokój.
To samo z przystankami na Jaśkowickiej i Stoczniowców. Jak nie było kamer, to co rusz trzeba było wydawać 8 tys. na naprawę zniszczeń. I skończyło się.
Otwarcie miasteczka ruchu drogowego w Radomsku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?