Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie ma w Europie drugiej takiej nekropolii

Marek Świercz
Uczestnicy polsko-niemieckiego obozu młodzieżowego porządkują stary cmentarz jeniecki.
Uczestnicy polsko-niemieckiego obozu młodzieżowego porządkują stary cmentarz jeniecki.
Można tu spotkać rumuńskiego handlarza, który z niedowierzaniem krąży między grobami rodaków poległych podczas I wojny światowej. Można trafić na rosyjską babuleńkę, która przywiozła ziemię z rodzinnej wioski, by ...

Można tu spotkać rumuńskiego handlarza, który z niedowierzaniem krąży między grobami rodaków poległych podczas I wojny światowej. Można trafić na rosyjską babuleńkę, która przywiozła ziemię z rodzinnej wioski, by posypać nią masowy grób, w którym spoczął jej syn, czerwonoarmista wzięty do niewoli przez giermańców. Można wreszcie napotkać Niemców w starszym wieku, którzy ze łzami w oczach szukają nazwisk bliskich na płytach upamiętniających ofiary powojennego obozu pracy. W Łambinowicach spotykają się wszystkie możliwe martyrologie.


Cmentarz jeniecki

Gdy wybuchła gorąca debata o budowie w Berlinie Centrum Przeciw Wypędzeniom i pojawił się alternatywny pomysł utworzenia sieci takich placówek, dyrektor Edmund Nowak natychmiast zgłosił kandydaturę Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Opolu-Łambinowicach. I słusznie, bo łambinowicka nekropolia, największy jeniecki cmentarz w Europie, nadaje się jak chyba żadne inne miejsce do zobrazowania szaleństw XX wieku.

Muzeum dopiero co obchodziło 40-lecie istnienia, ale patrzy w przyszłość i wciąż szuka nowych sposobów na przyciągnięcie zwiedzających. W połowie października wspólnie z Nadleśnictwem w Tułowicach otworzyło rowerową ścieżkę historyczno-przyrodniczą. Goście muzeum będą zachęcani do tego, by przejechać wypożyczonym rowerem całą kilkunastokilometrową trasę i zobaczyć wszystkie znajdujące się tutaj cmentarze. Bo tylko wtedy lekcję Łambinowic będzie można uznać za w pełni odrobioną.

W czasach zimnej wojny nekropolię wykorzystywano do celów politycznej propagandy. Ludowe władze pamiętały tylko o zamęczonych żołnierzach radzieckich, a relacje o ofiarach powojennego obozu pracy uznawały za prowokację niemieckich rewizjonistów. Zmienił się jednak klimat; o dwóch różnych historycznych pamięciach można już rozmawiać otwarcie. Znamienne, że Muzeum organizuje dziś konferencje stawiające prowokacyjne pytanie o to, kiedy i dlaczego ofiara zamienia się w oprawcę? Bo taki właśnie makabryczny proces miał miejsce zaraz po wojnie w Łambinowicach, gdy polscy milicjanci brali odwet na niemieckich cywilach.


Szacunek dla wroga

Zwiedzający nadal przyjeżdżają głównie do „swoich” zmarłych, ale coraz częściej dają się także nakłonić do poznania pełnej historii nekropolii i odwiedzenia wszystkich cmentarzy. Również tego starego, gdzie spoczywają jeńcy z czasów wojny prusko-francuskiej i I wojny światowej.

– Kiedyś był na uboczu, celowo pomijany – mówi dyrektor Nowak. – Dziś skłania do refleksji, uświadamia naszym gościom, że Łambinowice to nie tylko II wojna światowa. I mamy wrażenie, że to właśnie on najskuteczniej łagodzi złe emocje.

Wizyta na starym cmentarzu pokazuje, że fenomen Łambinowic to nie tylko sprawa polityki, ale też eschatologii. Jeńcy z czasów I wojny byli chowani w indywidualnych mogiłach, z zachowaniem wojskowego ceremoniału. Śmierć budziła wówczas szacunek i nawet nieprzyjaciel zasługiwał na godny pochówek. Znamienne, że w okresie międzywojennym o groby jeńców dbała niemiecka komendantura poligonu. Potem przyszły jednak ponure czasy, kiedy to wróg – mógł to być wzięty do niewoli czerwonoarmista albo też wysiedlana do Niemiec Ślązaczka – uważany był za kogoś, kto nie zasługuje na szacunek i własną mogiłę. Ktoś, komu wystarczy masowy grób.


Znicze dla wszystkich

Od lat jest tak, że 1 listopada znicze płoną w różnych miejscach łambinowickiej nekropolii. Najwięcej jest ich na cmentarzu ofiar powojennego obozu pracy. To zrozumiałe, bliscy ofiar nadal mieszkają w sąsiednich wioskach albo też przyjeżdżają regularnie z Niemiec. Po kryjomu stawiali tu świece nawet wtedy, gdy jeszcze nie było krzyża i pamiątkowych płyt, a o obozie mówiło się tylko szeptem. Niejeden zapalony znicz zostawiają tu jednak także osoby przypadkowe, które zatrzymują się w drodze na groby bliskich. Bo łambinowicki las krzyży robi wrażenie nawet na tych, którzy nie znają dziejów tego szczególnego miejsca.



Stalag Lamsdorf

Zaczęło się w latach 60. XIX wieku, kiedy to pruskie władze stworzyły obok miejscowości Lamsdorf artyleryjski poligon. Potem, w latach wojny prusko-francuskiej, na terenie poligonu powstał obóz jeniecki dla wziętych do niewoli żołnierzy Napoleona III. Pozostały po nich 52 mogiły i marmurowy krzyż ufundowany przez tych, którzy niewolę przeżyli.

W czasie I wojny światowej do stalagu Lamsdorf trafiło w sumie 90 tysięcy żołnierzy krajów Ententy: Rosjan, Anglików, Włochów, Serbów i Rumunów. Zmarło 6,5 tysiąca; przypomina o nich potężny las krzyży. To ten cmentarz od 10 lat sprzątają co lato uczestnicy polsko-niemieckiego obozu młodzieżowego. W latach 1921-24, o czym często się zapomina, w Lamsdorf działał też obóz repatriacyjny dla Niemców z tej części Śląska, która w wyniku plebiscytu i powstań została przyłączona do Polski. Po nich zostało około 100 mogił.

Gdy wybuchła II wojna, do stalagu trafili najpierw polscy żołnierze wzięci do niewoli w bitwie nad Bzurą. W 1941 roku przywieziono pierwszych żołnierzy radzieckich – w sumie ich liczba doszła do 200 tysięcy; co najmniej jedna piąta z nich niewoli nie przeżyła. Byli przetrzymywani w nieludzkich warunkach, zmarłych i zabitych chowano w masowych grobach. Lepiej traktowano żołnierzy innych armii koalicji antyhitlerowskiej, choć tylko wobec jeńców brytyjskich hitlerowcy przestrzegali konwencji genewskiej.

Po wojnie, w lipcu 1945 roku, na terenie stalagu polska administracja utworzyła obóz pracy dla miejscowej ludności przeznaczonej do wysiedlenia do Niemiec. Zyskał zasłużenie złą sławę. Proces pierwszego komendanta Czesława Gęborskiego, dziś schorowanego starca, toczy się (po raz trzeci) przed opolskim Sądem Okręgowym. Gęborski jest oskarżony o ludobójstwo – według prokuratury odpowiada za nieludzkie traktowanie osadzonych i śmierć 48 osób 4 października 1945 roku, kiedy to strażnicy podpalili baraki, by ukryć ślady grabieży. W czasach PRL istnienie obozu było tematem tabu.

Dopiero jesienią 2002 roku jego ofiary doczekały się własnego symbolicznego cmentarza z tablicami, na których spisano nazwiska 1.137 zidentyfikowanych zmarłych i zabitych. Ten okres nadal budzi żywe emocje: choć polscy historycy, przede wszystkim Edmund Nowak, ustalili liczbę ofiar na 1.100-1.500, środowiska niemieckich Wypędzonych obstają przy liczbie 6.500, wymienionej w głośnych wspomnieniach obozowego lekarza Heinza Essera „Piekło Łambinowic”.

Te wątpliwości mogłaby rozwiać ekshumacja ofiar. W imię historycznej prawdy o jej przeprowadzenie apelował kilka lat temu dyrektor Nowak. Włodarze Opolszczyzny uznali jednak, że byłoby to niepotrzebne rozdrapywanie ran. Poprzestano na ekshumacji sondażowej, która pozwoliła na jednoznaczne ustalenie miejsca pochówku zmarłych – to tam powstał symboliczny cmentarz ofiar powojennego obozu.


Mówi Edmund Nowak, historyk i dyrektor Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Opolu-Łambinowicach

Jeszcze kilka lat temu pamięć o Łambinowicach była podzielona. Jeśli ktoś tu przyjeżdżał, to po to, by oddać hołd tylko swoim zmarłym i tylko swojej wersji historii. Naszym największym sukcesem jest fakt, że to nastawienie się powoli zmienia. Oczywiście nadal trafiają się starsze Ślązaczki, które idą tylko na cmentarz ofiar obozu powojennego i nawet nie chcą słyszeć o tym, że dalej jest cmentarz żołnierzy radzieckich. Choć przekonujemy i tłumaczymy, że na Łambinowice trzeba patrzeć w perspektywie przyczynowo-skutkowej, że tu historia nie jest prosta i jednowymiarowa.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto