Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie ma zgłoszenia - nie ma sprawy

WOJCIECH SZNER
Patrol odbył dwa kursy do izby wytrzeźwień
Patrol odbył dwa kursy do izby wytrzeźwień
Sierżanci sztabowi Michał Wasiak i Dariusz Florczak stwierdzają, że Tychy to nie Chicago (na szczęście) i żebym się nie nastawiał na wielką sensację, chociaż wszystko się może zdarzyć.

Sierżanci sztabowi Michał Wasiak i Dariusz Florczak stwierdzają, że Tychy to nie Chicago (na szczęście) i żebym się nie nastawiał na wielką sensację, chociaż wszystko się może zdarzyć. Jednak to była wyjątkowo spokojna noc. Policjanci byli wzywani do sześciu awantur domowych, zatrzymali dwóch sprawców kradzieży w hipermarketach OBI i Hypernova. Interweniowano też w przypadku jednej bójki pod kościołem.

Razem z dwoma wspomnianymi policjantami z sekcji prewencji wsiadam do forda transita i wyruszam w nocny patrol. Cały czas pada deszcz, wieje zimny wiatr. Ulice są puste i tylko z rzadka pokazuje się jakiś przechodzień.

Po kilkunastu minutach otrzymujemy pierwsze wezwanie do domowej awantury na ulicy Braterskiej. Adres nie jest policjantom obcy. Pod drzwiami mieszkania zastajemy pijanego mężczyznę w średnim wieku. Po chwili w uchylonych drzwiach pojawiają się wystraszone matka z córką. Z ich relacji wynika, że mężczyzna (konkubin jednej z pań) już od wczoraj groził, że je pozabija i powybija okna.

- Wczoraj próbował wyłamać zamki w drzwiach, wcześniej mnie pobił. Nie daje nam spokoju. Jak jest pijany, zawsze wszczyna awantury. Nie powinien pić, bo mu bije na dekiel. Zróbcie z nim coś, bo nie daje nam żyć - mówią podniesionym głosem kobiety.

Jeden z policjantów próbuje wylegitymować mężczyznę, ale zatrzymany nie ma dokumentów. Drugi z funkcjonariuszy informuje pokrzywdzoną, że w tego typu zdarzenia trzeba oficjalnie zgłaszać na komendzie. Żeby cokolwiek zrobić musi być sporządzony wniosek o ściganie. Kobiety zadowolone, że przyjazd policji uspokoił awanturnika obiecują, że zgłoszą sprawę na prokuraturze.

- Za chwilę o wszystkim zapomną i za jakiś czas przyjedziemy tu na kolejną interwencję. Taka jest już nasza praca: ludzie dzwonią, skarżą się, a później nie robią nic, aby poprawić swoją sytuację - mówi sierż sztab. Michał Wasiak.

Pijanego mężczyznę zabieramy do izby wytrzeźwień, której personelowi jest on doskonale znany. Już rozebrany nie chce oddać w depozyt swoich papierosów, zaczyna się szarpać,
- Zostawcie mi cygarety, zawsze mi je zabieracie i nie mam potem co palić! - krzyczy. - Twoich fajek nie wziąłbym do gęby nawet jakby mi płacili - odpowiada dyżurny sanitariusz.

Kierujemy się z powrotem do centrum. Po drodze napotykamy na jadącego bez włączonych świateł peugota kierowanego przez młodą kobietę. Otrzymała pouczenie i polecenia aby jak najszybciej sprawdziła stan instalacji w samochodzie.
Deszcz nie ustaje. Robimy rundę wokół osiedli A i B. Aż się nie chce wierzyć - wszędzie cisza i spokój.

- Są noce, że mamy po 12 - 15 interwencji. Najwięcej zdarzeń jest podczas wypłat, popularnych imienin i kiedy jest ciepło. Wtedy wszyscy wylegają na ulicę i zawsze coś się dzieje. Sporo problemów sprawiają grupki młodych ludzi, którzy dla zabawy niszczą wszystko co stanie im na drodze - stwierdzają policjanci.

- Odbieramy wezwanie, by udać się na ulicę Lencewicza, gdzie podczas zakrapianej imprezy zaginął złoty łańcuszek. Wchodzimy do ciemnej, obskurnej klatki schodowej na której wyczuwa się zapach moczu. Pod wskazany adres doprowadza nas sąsiad, który - jak mówi - najchętniej by się stąd wyprowadził z powodu nieustających, towarzyskich imprez. - Panowie w tej klatce po prostu nie da się mieszkać.

Pod wskazanym adresem nikt nie otwiera drzwi, w oknach ciemno. Wezwanie okazało się fałszywe...

Uwagę policjantów zwraca krążący po parku mężczyzna z latarką. Okazuje się, że starszy pan jest wędkarzem i w mokrej trawie szuka... rosówek na przynętę. Życzymy mu dobrych brań i jedziemy dalej.

Dochodzi północ. Tym razem o interwencję prosi kobieta, której do drzwi dobija się jakiś pijak.

Na ostatnim piętrze wieżowca w osiedlu F znajdujemy leżącego na schodach pijanego mężczyznę, sprawcę zakłócenia nocnej ciszy. Pan Henio jest doskonale znany policji. Nie ma stałego adresu zamieszkania, koczuje na klatkach schodowych, a żyje z tego, co uda mu się wycyganić od kierowców na osiedlowym parkingu ("popilnuję auta, nic się mu nie stanie, dajcie mi na suchą bułkę" - to jego stała odzywka). Pieniądze przeznacza na alkohol. Odór niemytego ciała w połączeniu z oparami denaturatu uniemożliwia nam normalne oddychanie. Ja odwracam się i odstępuję, policjanci muszą wpakować go do auta. Heniu trafia do izby wytrzeźwień. Policjanci litościwie częstują go papierosem.
- Dla takich ludzi izba wytrzeźwień jest jedynym miejscem, gdzie mogą się umyć oraz wyspać w normalnych warunkach. Gdyby nie alkohol, Heniu miałby zapewnione miejsce w tyskiej noclegowni. Niestety nie potrafi już przestać pić. To wrak człowieka - mówi D. Florczak.

Jadąc po mieście policjanci zwracają uwagę na sklepowe witryny i stan zabezpieczeń. Taką pogodę najbardziej lubią włamywacze, jednak tej nocy nie odnotowano żadnych włamań. Od czasu do czasu odbieramy komunikaty o kradzieżach samochodów dokonywanych na terenie całego województwa. M. Wasiak notuje numery rejestracyjne. A nuż złodzieje będą przejeżdżać przez Tychy?

Pod kościołem św. Krzysztofa policjanci zatrzymują jadącego pod prąd poloneza i za nim malucha. Kierowcy, ojciec i syn, tłumaczą się, że są z Katowic i nie znają miasta. Ripostą policjantów była odpowiedź, że znaki drogowe są takie same w całym kraju. Syn, niedowiarek, idzie sprawdzić i przyznaje policji rację. W drodze wyjątku skończyło się na pouczeniu obu panów.

Odjeżdżamy w stronę dworca PKP, by już po chwili otrzymać wezwanie do pobicia na porkingu przed kościołem, spod którego dopiero co odjechaliśmy. Zawracamy i na pełnej pełnej prędkości przyjeżdżamy na miejsce. Po sprawcach pobicia nie ma już śladu. Zastajemy tylko dwóch poturbowanych panów, którzy jednak nie chcą policyjnej pomocy. Nie ma poszkodowanych - nie ma sprawy. Mimo wszystko podejmujemy próbę schwytania napastników opierając się na dość mglistych rysopisach. Niestety, bez rezultatu. Jeszcze raz upewniamy się że nie chcą oficjalnie zgłosić pobicia i odjeżdżamy.

Zaczyna świtać. Jak mówią policjanci, to był wyjątkowo spokojny dyżur.

Oby takich jak najwięcej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto