Ta historia dowodzi, że przy odrobinie szczęścia można się urodzić nie tylko w czepku, ale nawet w kasku. Tak jak Alan, który przyszedł wczoraj na świat w wozie strażackim. Poród przyjął jego ojciec w asyście sztygara na szychcie.
W nocy z wtorku na środę znajoma podwoziła autem do szpitala parę z Mysłowic - Katarzynę Niedbałkę i jej partnera Gilberta Kotynię. Spieszyli się: pani Katarzyna była w ciąży, a mały najwyraźniej pchał się już na świat.
Nagle auto złapało gumę...
Zdesperowany pan Gilbert wyskoczył na drogę w nadziei, że złapie jakąś okazję. Sporo się naczekał, zanim wreszcie, tuż przed północą, na horyzoncie zobaczył zakładowy furgon strażaków z Katowickiego Holdingu Węglowego. Z interwencji na kopalni wracał nim Ireneusz Czak, strażak. Towarzyszył mu górnik, który dopiero co wyjechał z dołu.
- Jakiś wypadek - pomyślałem na początku - opowiada Czak. - Auto na awaryjnych, facet wymachuje rękami... No to się zatrzymuję i pytam, co się stało. A on krzyczy, że mu żona rodzi! Nie zastanawialiśmy się nawet przez chwilę - mówi strażak.
Przenieśli rodzącą kobietę do strażackiego furgonu - i z kopyta do szpitala. Tyle że kiedy tam dotarli, mały Alan leżał już na rękach ojca.
- W ogóle nie myślałam o tym, kto ma przyjąć poród. Po prostu chciałam urodzić - mówi Katarzyna Niedbałka. Na szczęście ojciec dziecka zachował spokój. Ten sztygar oświetlał wnętrze wozu lampką górniczą, a Gilbert odebrał poród.
Trzeba było widzieć minę pielęgniarki ze szpitala, gdy sztygar w brudnym drelichu przyprowadził ją do auta. Zbaraniała. Niedługo potem Alan został przewieziony ze szpitala w Mysłowicach do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. - Tam zostanie dokładnie przebadany - mówi pani Katarzyna. To już jej drugie dziecko. Starszy syn, Kamil, ma 10 lat.
- To pierwszy taki przypadek w historii naszej straży - mówi podniecony komendant zakładowej straży pożarnej, Marian Kantor. Ireneusz Czak już nawet żartował, że maluch powinien dostać na imię Florian. Pracuje jako strażak 20 lat, ale pierwszy raz widział, by sztygar robił za akuszerkę. - Ojciec tego malca bardzo nam dziękował, chciał nawet auto posprzątać - opowiada z rozbawieniem.
Katowicki Holding Węglowy obiecał wyszykować Alanowi wyprawkę. - Jest zgoda zarządu. Poczekamy tylko, aż dziecko wyjdzie ze szpitala - zapowiada rzecznik KHW Wojciech Jaros. Jak mówi mama Alana, może do tego dojść za jakieś dwa tygodnie.
A co mówi ojciec? Niewiele. Kiedy było już po wszystkim, Gilbert Kotynia powiedział tylko: - Jestem zmęczony.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?