Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O. Remigiusz Langer o swoich spotkaniach z woodstockowiczami

Redakcja
O. Remigiusz z jednym z woodstockowiczów
O. Remigiusz z jednym z woodstockowiczów ARC
- Stary, coś ty mi zrobił z głową? Czuję, jak mnie coś pali w mózgu. Coś ty mi zrobił? – pytał młody mężczyzna i rozpłakał się. To było na XVIII Przystanku Woodstock, który zakończył się w nocy z soboty na niedzielę. Pytanie było skierowane do o. Remigiusza Langera, młodego franciszkanina z parafii świętych Franciszka i Klary, który na Woodstocku był po raz czwarty. A ściślej mówiąc, na Przystanku Jezus, który Woodstockowi towarzyszy od 13 lat.

Płaczący mężczyzna był narkomanem. Kiedy o. Remigiusz go spotkał, on i jego dziewczyna byli po zażyciu kolejnej dawki narkotyku. – Ich ciała były mocno zmienione, żyły popuchnięte, a w miejscach wkłuć – zapalenie – opowiada franciszkanin. - Płakali oboje. Chcieli zerwać z nałogiem. Po ludzku niewiele mogłem pomóc, mogłem tylko prosić Boga o uzdrowienie. Spytałem, czy mogę się nad nimi pomodlić modlitwą uwolnienia i oddać ich Panu wraz z nałogiem, który ich niszczy. Położyłem ręce najpierw na niego, potem na nią i zacząłem wstawiać się za nimi.

Trwało to kilka minut. Po zakończonej modlitwie mężczyzna przyznał się, że czuje palenie w mózgu. - Ktoś podbiegł i wręczył mu piwo, ale ten po chwili je wyrzucił. Wyciągnął papierosa, ale nie umiejąc znaleźć zapalniczki, również go wyrzucił, mówiąc: „Nie chcę tego więcej robić!” – opowiada o. Remigiusz. - Wytłumaczyłem im czego podczas modlitwy doświadczyli. Przytulili mnie oboje i sami podeszli pod krzyż na polu Przystanku Jezus i unosząc ręce modlili się, dziękując Bogu.
Inna opowieść: Drugiego dnia Woodstocku przed główną sceną modliłem się wstawienniczo nad dziewczyną, nakładając na nią rękę, a drugą mając wzniesioną do góry. W czasie trwania tej modlitwy zaciekawieni ludzie, pytając: „Co tu dają? Do czego ta kolejka?” i sami też zaczęli ustawiać się w kolejce do modlitwy.
Wszyscy odchodzili dotknięci miłością Boga w Duchu Świętym. Pierwszy raz od czterech lat zdarzyło mi się, aby woodstockowicze stali w kolejce do modlitwy!

Wielu młodych ludzi, których spotkał na Woodstocku było pod wpływem alkoholu lub narkotyków. – Z jednym pijanym rozmawiałem prawie półtorej godziny – wspomina duchowny – Był szczerze zdziwiony, że nim nie pogardziłem, mimo że był pijany i dość agresywny w stosunku do mnie. Utrzymujemy kontakt, nawet na trzeźwo.

Woodstock to miejsce, gdzie ludzie jadą, nie planując spotkania z księdzem. Przypadek sprawia, że go tam spotykają. Ba, a nawet przystępują do spowiedzi. Pierwszej od wielu lat. „Kurczę, to była spowiedź! Jeszcze nigdy tak się nie wyspowiadałem jak na Woodstocku!” – mówi wielu z nich.

Wielu było pod wrażeniem, widząc duchownych tańczących pod sceną Przystanku Jezus. – Kilkakrotnie uczestnicy festiwalu podchodzili do mnie, nie kryjąc zdziwienia, że zakonnik tańczy i bawi się jak inni, i że to też jest pewna forma modlitwy.
Niektórzy na Przystanku Jezus spędzili cały festiwal.

Ojciec Remigiusz Langer:
Woodstock jest jedną z form często nieuświadomionej ucieczki przed sobą i swoim życiem. Bóg jest na Woodstocku, bo tam są jego dzieci, które kocha i którym chce dać prawdziwą wolność i miłość. Byłem na Woodstocku po raz czwarty, bo jest tam Jezus. Dlatego nie mogło mnie tam zabraknąć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto