Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ośrodek Interwencji Kryzysowej pomoże każdej kobiecie

(jop)
W tyskim Ośrodku Interwencji Kryzysowej przebywają kobiety znajdujące się na zakręcie życia. Fot. Zbigniew Marszałek
W tyskim Ośrodku Interwencji Kryzysowej przebywają kobiety znajdujące się na zakręcie życia. Fot. Zbigniew Marszałek
Chodzę do pierwszej klasy liceum. Chcę ją skończyć, dlatego tu trafiłam. Jestem w czwartym miesiącu ciąży. Siostra z dwójką dzieci zajęła mój pokój, ja mieszkałam w kuchni.

Chodzę do pierwszej klasy liceum. Chcę ją skończyć, dlatego tu trafiłam. Jestem w czwartym miesiącu ciąży. Siostra z dwójką dzieci zajęła mój pokój, ja mieszkałam w kuchni. Prowokowała awantury, które skupiały się na mnie - opowiada osiemnastolatka, która trafiła do tyskiego Ośrodka Interwencji Kryzysowej.

Wyrzucił ją z domu

Dziewczyna opowiada, że jej ojciec kazał jej wynosić się z domu.

- Powiedział, że jeśli tego nie zrobię, to zabije mnie i wykopie "bachora". Gnębili mnie fizycznie i psychicznie. - kontynuuje dziewczyna. - Wczoraj poszłam do domu po swoje rzeczy, wiedziałam, że jest babcia, więc myślałam, że będę bezpieczna. W domu była też siostra. Uderzyła mnie w głowę, kazała mi wyjść. Jej mąż ciągnął mnie za włosy.

Ofiary przemocy

W ośrodku przebywa obecnie dziewięć kobiet i czworo dzieci. Są w różnym wieku, z różnych środowisk. Trafiają tu po interwencjach policji, po rozmowach z pracownikiem socjalnym. Bywa, że zjawiają się same.

- Zdarza się, że są w złym stanie. Najgorsze, że są bez żadnego zaplecza, bez pracy, dochodów. Decydują się powiedzieć: dość i uczynić krok w nieznane - mówi Lidia Radomska, kierownik ośrodka.

W skali roku trafia tu średnio sto kobiet z dziećmi.

- Przyjmujemy kobietę nawet na jedną noc, a potem staramy się jej jakoś pomóc. Robimy wszystko, by nasze podopieczne znalazły pracę, usamodzielniły się, by otrzymały alimenty i aby mogły pomyśleć o wynajęciu mieszkania - mówi Lidia Radomska.

Ośrodek pomaga także w negocjacjach pomiędzy małżonkami.

Trzy miesiące spokoju

W ośrodku kobieta może przebywać do trzech miesięcy. Te, które przychodzą tu w ciąży i rodzą dziecko, zostają dłużej, do 6 miesiąca życia dziecka.

27 lutego jednej z pensjonariuszek urodziła się córeczka.
- Rodzice wymeldowali mnie z domu, nie miałam się gdzie podziać, byłam w ciąży. Wyjechałam na pół roku do pracy, zostawiając pod opieką rodziców pierwsze dziecko. Gdy wróciłam, nie wpuścili mnie do domu, nawet interwencja policji nic nie wskórała. Rodzice ograniczyli mi władzę rodzicielską, utrudniają mi kontakt z moim pierwszym dzieckiem. Teraz, gdy mam małe dziecko, trudno mi będzie znaleźć pracę - opowiada 24-letnia matka.

- Pracuję w firmie sprzątającej, mam zasiłek rodzinny, ale na wynajem mieszkania nie stać mnie, przydałoby się mieszkanie socjalne - mówi 25-letnia kobieta.

Do ośrodka trafiają także ofiary wypadków losowych.
- Sześć lat temu miałam wypadek w pracy. Do dziś trwa proces w tej sprawie. Jestem po kilku operacjach. W poniedziałek idę na następną. O powrocie do pracy nie mam co marzyć. Gdy zostałam pozbawiona środków do życia, spółdzielnia odebrała mi mieszkanie. Straciłam dorobek całego życia. Pracowałam dwadzieścia lat i taką mam zapłatę - skarży się 44-letnia mieszkanka placówki.

Wielu kobietom udaje się po odejściu z ośrodka rozpocząć nowe życie. Bywa jednak, że zmuszone są powrócić.

Ośrodek Interwencji Kryzysowej w Tychach mieści się przy ul. Fitelberga 4. Jest placówką całodobową. Dysponuje 20 miejscami hostelowymi. Całodobowy telefon kontaktowy do ośrodka: 227-05-75.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto