18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pamiętnik pieszej wędrówki z Bolechowa do Krakowa z urną na Kopiec Piłsudskiego

Jolanta Pierończyk
Zygmunt Tokarzewski z pamiątkami po ojcu Aleksandrze
Zygmunt Tokarzewski z pamiątkami po ojcu Aleksandrze Jolanta Pierończyk
9 lipca mija dokładnie 75 lat od zakończenia sypania kopca Piłsudskiego w Krakowie. Z tym wydarzeniem związana jest pewna pamiątka, którą przechowuje tyszanin, Zygmunt Tokarzewski. Jest to swoisty pamiętnik pieszej podróży, jaką jego naówczas 36-letni ojciec, Aleksander Tokarzewski, asystent PKP Bolechów, odbył w sierpniu 1935, z miedzianą urną pełną ziemi bolechowskiej, którą wysypał w Krakowie na Sowińcu.

Ze stacji Bolechów (dziś na Ukrainie), zaopatrzony w listy polecające, wyruszył 4 sierpnia o godz. 13. Do Krakowa dotarł o osiemnastej 17 sierpnia. 550 km przebył w 13 dni. Wychodzi średnio po ponad 42 km dziennie. Z pamiętnika podróży wiemy, że dzienny odcinek zaczynał o 6.30 lub 7, a kończył ok. 18 lub 19.

- Ojciec był wielkim zwolennikiem Piłsudskiego. W domu mieliśmy jego duży portret, jak również portret prezydenta Mościckiego – wspomina Zygmunt Tokarzewski, który w chwili podjęcia przez ojca tej pieszej pielgrzymki do Krakowa miał 5 lat. – Podróż odbył sam, z własnej inicjatywy, ale na drogę postarał się o rekomendację Kolejowego Przysposobienia Wojskowego.

We wstępie do rzeczonego pamiętnika podróży zatytułowanego „Księga pamiątkowa” czytamy wpis władz KPW z dnia 2 sierpnia 1935 r.: „Ze wszystkich stron Polski, a także spoza jej granic, zdążają różne jednostki do trumny Wodza Odrodzonej Polski, by złożyć Mu hołd serc kochających obywateli, oraz niosą ziemię z przeróżnych pobojowisk na Jego Kopiec na Słowińcu. W tym szlachetnym wyścigu nie zabraknie i naszej skromnej organizacji, którą dzięki swej szlachetnej inicjatywie reprezentować będzie nasz członek, obywatel Aleksander Tokarzewski, odnoszący pieszo ziemię ze stacji Bolechów na Kopiec Wielkiego Marszałka. W przedsięwziętym trudzie życzymy żołnierskiego wytrwania oraz Szczęść Boże, a pokrewne nam organizacje leżące na trasie Bolechów-Kraków prosimy o okazanie naszemu Piechurowi potrzebnej pomocy”.

Sam Aleksander Tokarzewski tak tłumaczy swój pomysł: „Odczuwając do głębi serca wstrząs, jaki przez śmierć Marszałka Piłsudskiego dotknął całą Polskę, przepojony głęboką miłością do Twórcy Niepodległości, począłem myśleć nad tym, w jaki sposób uczcić Nieśmiertelną pamięć Marszałka”.
W księdze pamiątkowej jest cała dokumentacja przygotowań do wymarszu: od rachunku za urnę (20 zł) i wygrawerowanie na niej napisu (5 zł), po zdjęcia z pobierania ziemi do urny, pożegnanie przez pluton honorowy Kolejowego Przysposobienia Wojskowego, przemarsz ulicami Bolechowa aż po wysypanie ziemi do „masywu kopca” i złożenie urny wśród wielu innych. I są oczywiście wpisy i pieczątki świadczące o tym, że Tokarzewski był w tych wszystkich miejscach, które potem wykazał w raporcie z podróży. „Wiekopomny wysiłek gorącego Patryoty i wielkiego zwolennika ideologji Kochanego „Dziadka” znajdzie godne miejsce w chwalebnej i bogatej historji polskiej” (pisownia oryginalna) – napisał 11 sierpnia zawiadowca stacji Rogożno k. Łańcuta. „Szczęśliwej drogi zacnemu Obywatelowi”, 12 sierpnia napisał komendant powiatowy PW w Łańcucie. „Potwierdzam przemarsz przez miasto Sędziszów dn. 13 VIII 1935 – napisano w magistracie miasta Sędziszów, jak czytamy na pieczątce. „Zgłosił się. Dnia 17.8.1935 r.” – potwierdzono krótko w Zarządzie Miasta Niepołomice i przybito owalną pieczęć.
Niestety, gromadzenie tych dowodów przemarszu przez poszczególne miasta nie zawsze szło gładko. Bywały odmowy. „… zgłosiłem się do Zastępcy naczelnika Sądu w Mikołajewie, prosząc go o wpisanie do księgi pamiątkowej. Tenże w sposób niedelikatny odpowiedział mi, że to do niego nie należy i że nie ma czasu, i oczywiście wpisu nie dokonał” – skarżył się Tokarzewski w swoich własnych zapiskach z podróży, w której były i miłe, i niemiłe chwile. Do tych drugich należała wizyta u hrabiny Łubieńskiej w Krakowcu.

Ona sama przyjęła gościa bardzo życzliwie, ale „obecny u tej Pani hrabiny jakiś Pan – prawdopodobnie członek rodziny – dowiedziawszy się o celu mojej pielgrzymki, począł sarkać na Rząd, na co temu Panu zwróciłem delikatną uwagę dotknięty zachowaniem się owego Pana oraz prowadzeniem rozmowy z członkami rodziny w języku francuskim, nie przyjąłem podanego posiłku i dom ten opuściłem”. Zupełnie inaczej było u burmistrza Łańcuta, który nie tylko serdecznie przyjął pielgrzyma i dokonał wpisu w księdze, ale chciał jeszcze ofiarować pieniądze na dalszą podróż. Tokarzewski jednak wsparcia nie przyjął, „dziękując serdecznie za szczere chęci”.

W swoich wspomnieniach zanotował: „Nie chcąc gloryfikować tego rodzaju wysiłku stwierdzić jednak muszę, że trzeba być dość hartownym na duchu i ciele, ażeby znieść trudy pielgrzymki”.

Kiedy stanął u kresu swojej podróży i wysypał ziemię, poszedł na Wawel, gdzie w krypcie św. Leonarda w oszklonej trumnie spoczywało ciało zmarłego trzy miesiące wcześniej Józefa Piłsudskiego. „Gdy stanąłem u Trumny i spojrzałem na nieruchomą Twarz Tego, któremu tak wiele Polska zawdzięcza odczułem jakąś tajemniczą, nie dającą się opisać błogość i ukojenie. Marszałek Piłsudski nawet z grobu oddziaływa na swoich obywateli swoją Wielkością. Ten nadziemski czar Jego to źródło nieprzebrane sił i mocy naszego i następnych pokoleń do pokonywania przeciwności, jakie na drodze Potęgi Naszej Rzeczypospolitej Jej Obywateli czekają. Tak oto, co miałem najdroższego, mianowicie trud, poświęciłem Wielkiemu Budowniczemu Polski”.

Ostatni wpis w księdze pamiątkowej pochodzi z 18 września 1935 roku. Zatytułowany jest „Przyszły zamiar”. „Teraz, gdy w perspektywie minionego wysiłku snują mi się przed oczyma różne widziadła, gdy w duszy własnej znajduję ciche zadowolenie spełnionego czynu powstaje odruchowo myśl nowa wplecenia jeszcze jednego ogniwa do tego olbrzymiego łańcucha miłości Polaków dla Swego Wodza.

Myśl ta to zamiar udania się pieszo w rocznicę śmierci Marszałka do Wilna, do tego tak bardzo ukochanego przez Wodza Narodu, gdzie serce Jego najgoręcej dla Polski bijące spoczęło.

Pragnąłbym u Serca tego złożyć już nie ziemię lecz odpowiedni wieniec, w którym każdy liść byłby wyrazem hołdu i miłości czy to jednostek, czy organizacji.
Czy zamiar mój uda mi się zrealizować, tego dziś przewidzieć nie mogę, pomny jednak na słowa Marszałka „Gdy ci ktoś powie, że muru głową nie przebijesz, nie wierz temu” ufam, że Boskiej pomocy i odpowiedniemu organizacyjnemu ujęciu sprawy nowa myśl moja zostanie zrealizowana”.
Ta myśl jednak nie została zrealizowana. Syn nie wie, jakie przeszkody stanęły na drodze.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto