Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pierwsza ofiara koronawirusa w Tychach. To 83-letni mieszkaniec Szczyrku

Jolanta Pierończyk
Jolanta Pierończyk
Szpital wojewódzki w Tychach. Dr Jarosław Madowicz
Szpital wojewódzki w Tychach. Dr Jarosław Madowicz Jolanta Pierończyk
Pierwsza ofiara koronawirusa w Tychach. To 83-letni mieszkaniec Szczyrku, który z osobami z Holandii przebywał około dziesięciu dni. Do szpitala trafił w sobotę, 21 marca 2020, z dusznościami i gorączką.

Do szpitala w Tychach trafił w sobotę późnym wieczorem, w niedzielę rano stwierdzono zgon. Do szpitala trafił w stanie poważnym, z niewydolnością oddechową, ale był na własnym oddechu, nie wymagał respiratoterrapii. Otzrymywał leki, ale po kilku godzinach jego stan się pogorszył i, niestety, pacjent zmarł - powiedział dr Jarosław Madowicz, wiceprezes zarządu spółki Megrez zarządzającej szpitalem wojewódzkim w Tychach.

Żona zmarłego jest w domu. Pozostali członkowie rodziny zostali skierowani do tyskiego szpitala na badania. - Ich stan nie zagraża życiu. Stan zmarłego był trudny od samego początku. Był to pacjent obciążony wiekiem i chorobami układu krążenia, a w takiej sytuacji wszelkie przebiegi chorób infekcyjnych zagrażają życiu - powiedziała dr n.me. Beata Puzanowska, kierownik oddziału obserwacyjno-zakaźnego.

Zmarły przebywał z osobami z Holandii około dziesięciu dni. - Mamy tu taki okres wylęgania choroby, który najczęściej określany jest jako sześć-siedem dni, ale zdarzają się sytuacje, kiedy ten czas wydłuża się nawet do trzech tygodni - mówi dr Puzanowska.

Jak powiedziała dr Puzanowska, zmarły mieszkaniec Szczyrku trafił do tyskiego szpitala z dusznościami i gorączką.
- Rozwinęły się cechy zapalenia płuc, które były potwierdzone radiologicznie - powiedziała.

Dodała, że zmarły był osobą znaną w Szczyrku i bardzo szanowaną.

23 marca 2020 r. w szpitalu tyskim przebywa 30 pacjentów, z których dziewięciu ma potwierdzonego koronawirusa. Dwie osoby przebywają na OIOM-ie, ale ich stan jest stabilny.
Jak powiedziała dr Puzanowska, chorzy są leczeni lekiem przeciwmalarycznym, czyli arechiną oraz lopinavirem i ritonavirem. - Te dwa ostatnie to leki przeciwretrowirusowe, czyli te stosowane dotychczas w leczeniu zakażenia wirusem HIV - wyjaśniła lekarka.

Jakkolwiek koronawirus przeraża szybkością rozprzestrzeniania się, to jednak - jak zaznaczyła dr Puzanowska - nie jest to wąglik ani dżuma czy gorączki krwotoczne, przy których przepisy sanitarne są bardzo restrykcyjne. - Tu, po śmierci pacjenta, wystarczy dezynfekcja. Jest zamgławianie,czyli eliminowanie wszelkich drobin, które zostają na sprzęcie. Na materii martwej ten wirus utrzymuje się dość krótko. Kilka godzin - powiedziała.

Szpital wojewódzki w Tychach jest przygotowany na przyjęcie 200 pacjentów.
- _Musimy jednak pamiętać, że część pacjentów musimy izolować., część możemy łączyć. Liczbę pacjentów będziemy uzależniać od miejsc respiratorowych. Obecnie jest ich 12, chcemy rozwinąć do 20., a maksimimu do 36.,ale tu już potrzebny byłby sprzęt z zapasów wojewod_y - powiedział dr Madowicz.

Na pytanie o liczbę lekarzy w szpitalu, dr Puzanowska powiedziała tylko o oddziale obserwacyjno-zakaźnym, którym kieruje.
- Zatrudnionym było tu pięciu lekarzy (trzech specjalistów i dwóch rezydentów), teraz pracuje dwóch lekarzy specjalistów. Troje jest chorych. Są pacjentami oddziału obserwacyjno-zakaźnego - powiedziała.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto