Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PiS nieznacznie słabnie, ale bez silnej „lewej nogi” PO samodzielnie nie jest w stanie odsunąć PiS od władzy

Redakcja
Dr Hubert Stys: - Wysoka frekwencja oznacza solidne rozliczenie rządzących. Jest lincolnowskim wymierzeniem sprawiedliwości, karą, lub nagrodą za określony sposób sprawowania władzy. Stosunkowo wysoka frekwencja w tych wyborach udowodniła, że Polacy nie rezygnują z interesowania się funkcjonowaniem państwa, nie chcą być bierni.
Dr Hubert Stys: - Wysoka frekwencja oznacza solidne rozliczenie rządzących. Jest lincolnowskim wymierzeniem sprawiedliwości, karą, lub nagrodą za określony sposób sprawowania władzy. Stosunkowo wysoka frekwencja w tych wyborach udowodniła, że Polacy nie rezygnują z interesowania się funkcjonowaniem państwa, nie chcą być bierni. archiwum
Rozmowa z dr. HUBERTEM STYSEM z WSB w Toruniu, o wynikach wyborów, najwyższej w historii frekwencji i o tym, jak będzie teraz wyglądała sytuacja polityczna w kraju.

- Jaka była tegoroczna kampania samorządowa?

Zaciekła, brutalna i kosztowna. Marketingowo – po raz kolejny dominował wizerunek nad programem, internetowe szaleństwa, gdzie nie wiadomo, kto jest człowiekiem, a kto bootem, przesadna medializacja. Była to przede wszystkim pierwsza weryfikacja obozu „dobrej zmiany” od wyborów z 2015 r. W Warszawie kampanię prowadzono praktycznie od maja, a Patryk Jaki był namiętnie promowany przez telewizję rządową – co jest ewenementem od 1989 r. Gołym okiem było widać, że PiS walczy na całego – sukces daje wiatr w żagle, istniała ewidentna potrzeba utrzymania poparcia dla wprowadzanych dotychczas zmian.
Niski wynik opozycji mógł z kolei komplikować jej społeczną legitymację. Stąd tak duża aktywność Schetyny. Niezmordowany był premier Morawiecki, krążący od powiatu do powiatu. Ale sondaże i kalkulacje nie dawały nadziei na oszałamiające zwycięstwo partii Kaczyńskiego. Taśmy Morawieckiego musiały wstrząsnąć, do tej pory dowartościowanym, elektoratem socjalnym, osłabiły image premiera „patrioty” – pokazały premiera „bankstera”. Decyzje Trybunału Sprawiedliwości UE odnośnie niekonstytucyjnych działań władz na ostatniej prostej też musiały obić PiS. Stąd, wynik PiS – 32 proc, jest umiarkowanie wysoki, cichym zwycięzcą wydaje się jednak PSL. Kosiniak-Kamysz będzie mógł publicznie wyśmiać insynuacje PiS sprzed czterech lat o sfałszowaniu wyników na korzyść ludowców.

- Wśród kandydatów pojawiło się chyba najwięcej dotychczas osób wywodzących się z ruchów miejskich, ale nie zdobyły zbyt wysokiego poparcia. O czym to świadczy?

Działacze miejscy, społecznicy, pozapartyjni aktywiści nabrali śmiałości i chcą poddawać się procedurze wyborczej, co jest samo w sobie zjawiskiem pozytywnym. Pierwsza próba w wyborach 2014 r. nie nastrajała optymistycznie, gdyż tylko w Gorzowie, Raciborzu, Opolu i Toruniu osiągano znaczące wyniki. Nie mamy jednak co się łudzić, by te komitety przekraczały swój szklany sufit kilkunastu procent poparcia, i to w wybranych ośrodkach. Dostrzegalna jest wstrzemięźliwość elektoratu wobec oddawania na nich głosu. Trochę szkoda, bo działacze ruchów miejskich mają zazwyczaj ogromne doświadczenie i wiedzę w obszarze zarządzania miastem. Dla higieny demokracji i przewietrzenia zatęchłych gabinetów lokalnych kacyków partyjnych, ruchy miejskie byłyby ożywczym wietrzykiem i powinny funkcjonować jako polityczna alternatywa. Jak wskazują badacze, zajmujący się zjawiskiem ruchów miejskich, wybory 2018 r. miały być testem generalnym, już teraz „stanowić o ich przyszłości”. Wyniki zaś wypadły blado. Może na ich znaczące sukcesy przyjdzie nam czekać dłużej.

- Frekwencja pana zaskoczyła? Ponad 50 proc. - najwyższa w historii.

Staram się być zawsze optymistą, z biegiem lat wciąż nie tracę nadziei na realną, polityczną emancypację społeczeństwa i doszlusowanie do standardów zachodnich. We Francji ostatnio była to frekwencja na pułapie 60 proc., co wydaje się w naszym zasięgu. Standardy skandynawskie to jednak ponad 80 proc. – przekładając na polskie warunki – musiałoby pójść do urn dodatkowe 10 mln obywateli (!) Abraham Lincoln, na swojej inauguracji mówił: „Czemuż nie mielibyśmy cierpliwie ufać ostatecznej sprawiedliwości ludu? Czy jest coś na świecie, co daje równą, bądź większą nadzieję?” Wysoka frekwencja oznacza solidne rozliczenie rządzących. Jest lincolnowskim wymierzeniem sprawiedliwości, karą, lub nagrodą za określony sposób sprawowania władzy. Stosunkowo wysoka frekwencja w tych wyborach udowodniła, że Polacy nie rezygnują z interesowania się funkcjonowaniem państwa, nie chcą być bierni. Brzydkie zagrania i dzikie kłótnie w telewizji nie zniechęciły wyborców do udziału w tym teatrze. Chcą rozliczać i wybierać. To ważne.

- Myśli pan, że wyborcy kierowali się tym razem sondażami w podobnym stopniu, jak dotąd w myśl przekonania: ten i tak nie ma szans, więc zagłosuję na mniejsze zło?

Sondaże nie dają nam pełnej odpowiedzi, wskazują tendencje. Nie mamy lepszego miernika nastrojów społecznych, niż przeprowadzane, wedle różnych metod, zbieranie tych opinii, które z kolei są zmienne, i zależą od bardzo egzotycznych czynników: począwszy od bólu głowy po kłótnię z małżonkiem czy niesmaczny obiad. Jest też zjawisko nazywane „spiralą milczenia” – respondenci głosują inaczej, niż powiedzą ankieterowi, gdyż wstydzą się swoich preferencji wyborczych. Pamiętajmy, że w wyborach samorządowych – głównie do rad gmin – często głosujemy na znajomych, sąsiadów, z sympatii, a nie kalkulacji, że nie wejdą. Sondaże nie były zresztą zbyt zgodne w tym roku – np. poparcie dla PSL, SLD czy Kukiza wahało się w granicach kilku procent. Dla nich jest to ogromna niepewność, oznacza przekroczenie progu wyborczego, „być albo nie być” w polityce. Na pewno wyborca przed urną mógł mieć poczucie, że absolutnymi outsajderami są kandydaci z partii Razem lub Wolności Korwina, które „szorowały dno” – i teraz je „doszorowały”.

- Jak wyniki wyborów przełożą się teraz na sytuację polityczną w kraju?

Sondaże pokazywały, że w wyborach prezydentów miast zaskoczeń nie mamy prawa oczekiwać. Oko.press wyliczało, że zmian nie będzie w aż 19 z 22 dużych miast, a PiS nie ma szans w starciach z kandydatami KO lub lokalnymi niezależnymi. W Łodzi i Warszawie sukcesy opozycji są błyskotliwe. PiS miał dominować tylko na południowym wschodzie: małopolska, podkarpackie, świętokrzyskie, lubelskie, ale pomimo dobrych wyników w pozostałych, nie przejąć władzy w sejmikach z powodu braku zdolności koalicyjnej. Atak na PSL nie powiódł się, ludowcy zdobyli znaczne poparcie i utrzymają koalicję z PO. Platforma i Nowoczesna zwyciężyły na ścianie zachodniej, i największym wyzwaniem stała się walka o centrum kraju – kujawsko-pomorskie, łódzkie, mazowieckie. Tutaj PiS władzy nie przejmie.

Sytuacja polityczna pokazuje, że PiS nieznacznie słabnie, ale bez silnej „lewej nogi” Platforma samodzielnie nie jest w stanie odsunąć PiS od władzy. Lewica w niedzielę zupełnie się nie liczyła. To pogrom. Wiadomo, że do gry lada chwila wkroczy Robert Biedroń, zatem resztki SLD i Razem, po klęsce, powinny myśleć o wspólnym starcie i jedności na lewicy. Koalicji Obywatelskiej ruch z Barbarą Nowacką nie dał nowej wartości, wygrywa w dużych miastach, ale w terenie oddaje pole. Poparcie, w porównaniu do 2015 r., stoi w miejscu. PiS też nowych wyborców nie zyskuje, co na pewno wpłynie na retorykę przed kolejnymi wyborami. Zapewne pojawi się pokusa wchłonięcia słabnącego ruchu Kukiz’15, który dziś walczy o przetrwanie. Wybory samorządowe dzisiaj niczego nie przesądzają, a walka o kształt państwa dopiero przed nami.

Wybory Samorządowe 2018 - Twój głos się liczy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: PiS nieznacznie słabnie, ale bez silnej „lewej nogi” PO samodzielnie nie jest w stanie odsunąć PiS od władzy - Gazeta Pomorska

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto