Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pola Elizejskie w Tychach? Coś podobnego naprawdę było w planach

JOL
Tablice informacyjne
Tablice informacyjne fot. Robert Skitek
Tychy mogły mieć swoje własne Pola Elizejskie lub przynajmniej Aleje Ujazdowskie czy Oś Saską. Tu miało się to nazywać Zielona Oś.

- Założenia takie jak aleja, oś, niekoniecznie zielona, należą od zawsze do elementarza kompozycji urbanistycznej. Tak jak plac, rynek, ulica - tłumaczy architekt Andrzej Czyżewski, bliski współpracownik Wejchertów. - Dlaczego taka oś w Tychach? Wynikło to z racjonalnej analizy terenu budowy miasta. Miało to być połączenie zieloną aleją terenów swobodnego parku ze stawami na północy z kompleksem leśnym i Jeziorem Paprocańskim na południu.

Dość dobrze widać ją od Żyrafy do poczty przy ul. Dąbrowskiego. Za tą ulicą zaczyna się „obraz zaniechań i rzeczy nieudanych”, jak powiedziała dr Maria Lipok-Bierwiaczonek, dyrektor Muzeum Miejskiego, która w minioną sobotę była przewodnikiem wycieczki po tyskiej Zielonej Osi.

W zamyśle projektantów Zielona Oś miała prowadzić do dworca centralnego planowanego w miejscu przystanku Tychy Miasto. Następnie przejście przez tunel i kolejny etap osi. Przez część działki, na której był kiedyś targ, potem oś miała estakadą wchodzić na piętro pawilonu, w którym mieści się Klub osiedlowy Orion i wychodzić na drugą stronę, gdzie przygotowane już zostały szpalery drzew. Takich samych lip, jak wzdłuż ulicy Darwina. Niestety, nie jest to już tak zagospodarowane jak przy Darwina, ale wyraźnie widać na tym odcinku realizację pierwotnego zamysłu. Przynajmniej jej próbę. Ten odcinek dochodzi do alei Piłsudskiego i w tym momencie najboleśniej czuje się brak możliwości kontynuowania spaceru Zieloną Osią. Nie ma przejścia. Żeby wejść na pasy, trzeba odbić w lewo, przejść przez jezdnię i wrócić na Oś, która miała biec obok Hali Sportowej i kończyć się na boiskach parafii bł. Karoliny.

- W tym miejscu w planach był jakiś monumentalny obiekt użyteczności publicznej, który może miał być domem kultury – mówi dr Maria Lipok-Bierwiaczonek.
Młodzi architekci, artyści i działacze kultury postanowili ocalić od zapomnienia przynajmniej plan Zielonej Osi, wprowadzić ją do świadomości tyszan. I w minioną sobotę na całej jej długości – około 1,8 km – zorganizowali zabawy, plenery malarskie, koncerty, występy dzieci, pokazy… Dla śmiałków przygotowano prawie 40-metrową drabinę strażacką, z której można było spojrzeć na całą oś.

Młodzi architekci nie poprzestali jednak tylko na zabawie, ale pokazali, jak wrócić do pomysłu z osią. Pokazali kilka rozwiązań, którymi Tychy mogłyby się potem chwalić. – To nie są gotowe projekty, To tylko luźna koncepcja – mówi jeden z głównych organizatorów, architekt Robert Skitek, projektant m.in. parku wodnego na Paprocanach.

„Na początek nie chcemy robić kolejnych, nigdy nierealizowanych, opracowań projektowych. Chcemy w to miejsce najpierw tchnąć życie. Chcemy, aby stała się przestrzenią publiczną z prawdziwego zdarzenia. Pokazać mieszkańcom, że w centrum jest niewykorzystana, acz przemyślana, ogólnodostępna przestrzeń łącząca tereny północne miasta z południowymi" – czytamy na stronie internetowej projektu.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto