Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polki do wzięcia

Grażyna Kuźnik
Szukająca pracy położna Agata Białk z Katowic liczyła na godziwy zarobek w Grecji, a przeżyła cztery koszmarne miesiące. Straciła zdrowie, schudła ponad 20 kilogramów, jest w depresji.

Szukająca pracy położna Agata Białk z Katowic liczyła na godziwy zarobek w Grecji, a przeżyła cztery koszmarne miesiące. Straciła zdrowie, schudła ponad 20 kilogramów, jest w depresji. Marne pieniądze, które zarobiła, wydała na przejazdy i powrót do domu. Była poniżana i molestowana. Skorzystała z oferty prywatnego pośrednika ogłaszającego się w śląskiej prasie.

- Boję się tych ludzi, ale zdecydowałam się opowiedzieć o tym, co mnie spotkało. Wiem, że do Grecji nadal sprowadzają Polki, które nie mają na bilet powrotny, nie znają języka i nie wiedzą, że mają jakieś prawa. Tam się nimi handluje - stwierdza Agata Białk.

Z kilkoma koleżankami, które poznała w Grecji, nadal ma kontakt. Nie wyjeżdżają, bo nie chcą wracać do domu bez pieniędzy. Ale czują się fatalnie, pracują na okrągło i nie wiedzą, czy coś zarobią. One też natrafiły na ogłoszenie o pracy w Grecji i zadzwoniły pod numer komórki. Odebrała Renata z Białegostoku. Obiecywała świetne zarobki. Płaciło się tylko za przejazd, a w Atenach należało zgłosić się do biura i wziąć skierowanie do pracy, z wyżywieniem i noclegiem.

Agata bardzo żałuje, że dała się skusić. Wyjechała z Katowic w kwietniu. Już w Atenach marzenia prysły. Na miejscu w biurze należało zapłacić 200 euro, bo inaczej nie było pracy. Polki czekały kilka dni na oferty, płacąc za noclegi. Agatę wysłano na jej koszt na Kretę. - Bez umowy sprzątałam hotel po remoncie, pracowałam po 12 godzin, jadłam resztki po gościach. Właścicielka i jej syn, grozili, że nic nie dostanę, bo muszą za mnie płacić pośrednikowi - wspomina katowiczanka. Pracowała w trzech miejscach, zawsze bez umowy. W dwóch domach opiekowała się obłożnie chorymi osobami, nie miała chwili odpoczynku.

- Mieszkałam w norze, w brudzie, gryzło mnie robactwo. W pokoju dla oszczędności wyłączano mi prąd. A najgorsze, że jeden z "pracodawców" przychodził w nocy, żądając seksu. Kiedy dzwoniłam i skarżyłam się pośredniczce, usłyszałam: "spieprzaj, to nie moja sprawa" - twierdzi pani Agata. Gdy żona tego człowieka umarła jej na rękach, nie wytrzymała. W lipcu wróciła do Polski. W Katowicach rodzina na jej widok nie kryła przerażenia. Blada, wychudzona, wyczerpana. Już na drugi dzień trafiła do lekarza. Teraz niepokoi się o Polki, które zostały w Grecji bez pomocy. To proste kobiety, niektóre przyjechały ze wsi.

- Handlarze ludźmi muszą ponieść konsekwencje. Oni nie przestrzegają żadnych przepisów - mówi twardo Agata.

Ostrzega inne kobiety, żeby nie dały się nabrać na pośrednika, który przez telefon obiecuje złote góry, a potem bez skrupułów przekazuje Polki nieuczciwym pracodawcom.

Masz robić co ci każę przez całą dobę, bo za ciebie zapłaciłem - usłyszała w nocy Agata Białk z Katowic od napastującego ją greckiego pracodawcy. Zatrudniła się u niego przez polskich pośredników, którzy ogłaszali się w lokalnej gazecie. Jest położną, ma wykształcenie medyczne i zgodnie z obietnicami pośredników - miała opiekować się chorą żoną Greka. Na miejscu okazało się jednak, że za niepewne wynagrodzenie i nocleg w ruderze, ma być służącą do wszystkiego.

Dostała do spania brudną komórkę, jak więzienną celę. Do jedzenia gospodarz przynosił jej surowe baranie łby. Grek z Krety uważał, że Polka i tak będzie mu za wszystko wdzięczna. To była trzecia fatalna praca Agaty w Grecji i ostatnia. Kiedy Grek nie wezwał do żony lekarza i kobieta umarła na jej rękach, wyjechała z tego kraju. Wychudzona, wyczerpana nerwowo, zdecydowała się opowiedzieć o tym, co ją spotkało.

- Ostrzegam inne Polki, które korzystają z usług podejrzanych pośredników. Ja zaufałam obietnicom przez telefon komórkowy i zostałam oszukana. Straciłam zdrowie i prawie nic nie zarobiłam - wyznaje 43-letnia katowiczanka.

Mimo ostrzeżeń, bezrobotni wciąż dają się nabierać oszustom, obiecującym dobrze płatną pracę za granicą. Dowożą Polaków do jakiegoś biura w obcym kraju, a tam już pobierają haracz, każą płacić za przejazdy i hotel. Gdy ktoś nie ma przy sobie tyle pieniędzy, pośrednicy odbierają ustaloną przez siebie kwotę z wypłat.

Oszuści zwykle ogłaszają się w prasie i podają tylko telefony komórkowe. Nie można uzyskać od nich żadnych stacjonarnych adresów, certyfikatów ani umów.

Agata skorzystała z oferty z Białegostoku, niejakiej Renaty, bo miała nadzieję, że dzięki pracy za granicą uda jej się nie tylko zarobić, ale także zwiedzić ciekawy kraj. Pośrednik obiecywał opiekę i dobre zarobki u sprawdzonych pracodawców. Warunek - trzeba zdecydować się jak najszybciej. Nie podpisywała żadnej umowy.

W kwietniu stawiła się na ul. Skargi w Katowicach, skąd zabrał ją autobus do Grecji. Zapłaciła kierowcy 400 złotych, nie dostała biletu. Razem z nią wyjeżdżały jeszcze dwie bezrobotne kobiety. Chociaż każda wsiadała w Katowicach, płaciły inne sumy. Po 36-godzinnej podróży przyjechały do Aten. Biuro przy Alei Konstantikosa prowadziła Polka Marianna, która wyszła za Greka i Greczynka Lukia.

- Było tam więcej Polek. Okazało się, że musimy płacić 200 euro i czekać na oferty. Wskazała nam płatne po 6 euro podłe noclegi. Nie każda z nas miała pieniądze, niektórym paniom kupowałam jedzenie i wodę, bo w Atenach woda z kranu nie nadaje się do picia - opowiada Agata.

Takie zmiękczanie trwało dość długo. Samopoczucie kobiet, które bez pieniędzy, znajomości języka, często głodne znalazły się w obcym kraju - gwałtownie się pogarszało. Gotowe były podjąć pracę, która nie spełniały ich oczekiwań.

Agata trafiła w końcu do odległego hotelu Damnoni na Krecie; bilet na prom musiała kupić sobie sama. Hotel był w remoncie, do niej należało doprowadzenie go do porządku.

- Właścicielka nie ukrywała, że musi za mnie płacić pośredniczce, więc nie mogę upominać się o pieniądze, bo pożałuję. Nawet nie wiedziałam, ile zarobię. Sprzątałam 200 pokoi, prałam, myłam okna, prasowałam na okrągło, po 12 godzin. Byłam traktowana gorzej niż pies. Do jedzenia dostawałam tylko ryż albo kaszę, jak przyjechali goście, to resztki po nich - wspomina Agata.

Po miesiącu takiej eksploatacji, po awanturach wróciła do Aten. Dostała 550 euro i znowu w hotelu czekała na oferty. Spotkała tam Polki, ze wsi koło Olsztyna, które były bliskie załamania. Pośredniczka zabrała od Agaty swoje 200 euro i wysłała ją do kolejnej pracy, przy opiece nad chorą kobietą. Tam też była wykorzystywana do wszelkich prac w domu, warunki higieniczne były fatalne. Nawet zadzwoniła do polskiej ambasady, żeby zapytać, co ma dalej robić, ale nie dostała żadnej przydatnej rady. Zdecydowała się jeszcze raz zmienić pracę. Pośrednik za 200 euro wysłał ją znowu do chorej kobiety, której mąż uważał, że polska służąca musi także spełniać jego zachcianki.

Właściciel mówił, że jestem nikim, wyłączał mi prąd, w nocy żądał seksu. W domu było tyle robactwa, że byłam cała pogryziona. Kiedy dzwoniłam do Aten, słyszałam, żebym spieprzała, bo moje kłopoty to nie ich sprawa. Czułam, że dłużej nie wytrzymam - wyznaje Agata.

W końcu sama wróciła do Polski. Za autokar zapłaciła mniej niż poprzednio. Była tak wyczerpana, że musi się leczyć. Pośredniczka z Białegostoku nie odbiera jej telefonów.

- Kontaktują się ze mną Polki, które zostały w Grecji, bo nie mają za co wrócić. Wiedzą, że zdecydowałam się opowiedzieć o tym, co nas spotkało - stwierdza Agata. - One też są na granicy wytrzymałości, ale chcą przywieźć do kraju trochę pieniędzy, więc ciężko pracują. Ale jesteśmy już w Unii, nie można Polkami handlować jak ciemną masą. Opowiadam o sobie, żeby inne wiedziały, jak się bronić. •

Joanna Krakowska,
radca w Okręgowej Inspekcji Pracy w Katowicach

Nie zawierając umowy na piśmie pracownik przede wszystkim naraża się na ryzyko, że w razie ewentualnego sporu z zagranicznym pracodawcą bądź pośrednikiem będzie musiał udowadniać np. na jaką kwotę wynagrodzenia się umawiał, na jak długi okres umowa została zawarta. Należy zaznaczyć, że agencje zatrudnienia mogą pobierać jedynie opłatę z tytułu faktycznie poniesionych kosztów związanych ze skierowaniem do pracy za granicą, poniesione na: dojazd i powrót osoby skierowanej, wydanie wizy, badania lekarskie, tłumaczenia dokumentów. Agencja pośrednictwa pracy jest obowiązana do przestrzegania międzynarodowych umów, porozumień i programów dotyczących zatrudnienia wiążących Rzeczpospolitą Polską oraz obowiązujących w państwie zatrudnienia przepisów o zatrudnieniu.

Niech się pani szybko decyduje...

Katowiczanka zapisała ukradkiem numer do firmy przewozowej Piotrek, współpracującej z pośrednikami. Dzwonimy, odzywa się męski głos. Dziennikarka udaje kobietę, która chce zatrudnić się w Grecji. Mężczyzna jest ostrożny, pyta, skąd mamy do niego telefon. Słyszy, że przez pocztę pantoflową od koleżanek, ale krążą różne opinie o tym wyjeździe. Wtedy rozmówca przyznaje, że może załatwić taką pracę i warunki są bardzo dobre. Da kontakt do Renaty, która tym się zajmuje. Dodaje:

- Ale wyjeżdżamy już dzisiaj w nocy, więc musi pani zaraz się zdecydować.

- Dzisiaj? A formalności?

- Nie ma czasu, później się załatwi. Potem jest święto, przerwa, nie jeździmy, to po co ma pani tracić robotę, jak już jest od ręki. Dobrze też wziąć koleżankę. To co, jedzie pani?

- Sama nie wiem...

- Wszystko uczciwie, Renata z BIałegostoku ma certyfikat, spokojnie. Nie ma co się zastanawiać tylko jechać. Czekamy dzisiaj o 23 na Piotra Skargi w Katowicach. Opłaci się.

Telefon do Renaty:

- Ja bym pojechała do Grecji, tylko nie wiem, co to za firma. Jak się nazywa, jaki jest adres? Chciałam mężowi podać.

- Ale po co adres. My się kontaktujemy przez telefon komórkowy i to wystarczy. Nie ma obaw, tylko trzeba szybko jechać.

- Ale jak się nazywacie?

- No, po co nazwa. Alkioni niech będzie. W Atenach wszystko załatwią, nie pobieramy pieniędzy. Jest dobra praca przy opiece, za minimum 600 euro, z wyżywieniem. Okazja. Namawiam, bo nikt nie żałuje. Dzisiaj w nocy wyjazd. Niech pani koniecznie weźmie koleżankę. A najlepiej dwie. Proszę podać telefon, oddzwonimy.

Podajemy adres i telefon do redakcji.

- Halo, tu Renata...

- Tu Dziennika Zachodni.

Trzask słuchawką. W spisie agencji pracy za granicą nie ma firmy Alkioni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto