Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rowerem nad Morze Bałtyckie

(ls)
Andrzej Stachurka w podróży...
Andrzej Stachurka w podróży...
Co roku wielu turystów udowadnia, że rower jest znakomitym środkiem podróżowania. W Tychach mieszka jeden z najstarszych podróżników – Ewald Bereska. Sam, a także z żoną, przemierzył wiele europejskich szlaków.

Co roku wielu turystów udowadnia, że rower jest znakomitym środkiem podróżowania. W Tychach mieszka jeden z najstarszych podróżników – Ewald Bereska. Sam, a także z żoną, przemierzył wiele europejskich szlaków. Jest także „wyczynowiec” Zygmunt Jantosz, człowiek o żelaznej kondycji i wielkim harcie ducha, który na rowerze zawędrował do Afryki i wielu krajów europejskich. Rowerowy wypad nad morze postanowili zorganizować w tym roku Andrzej Stachurka i Jarosław Kocoń. Stachurka, nauczyciel języka angielskiego w Zespole Szkół Sportowych w Tychach, podróżuje od wielu lat.
Najpierw zaliczył ciekawą trasę dookoła Tatr, potem trzykrotnie był we Włoszech, w Chorwacji, na Węgrzech, a także w Pradze, wreszcie wybrał się dookoła Polski, pokonując 2.134 km.

– Pięć i pół dnia zajęło nam pokonanie 700 kilometrów z Tychów do Łeby – opowiada Andrzej Stachurka. – Jechaliśmy niemal wyłącznie bocznymi drogami i nawet leśnymi duktami. Tak było na przykład w Puszczy Bydgoskiej. Są tutaj wprawdzie drogi oznakowane, poruszają się nimi samochody, ale nawierzchnia jest nie utwardzona – jedzie się w kopnym piachu. Można powiedzieć, że podróżowaliśmy w niecodziennej scenerii, bo zdarzały się kilkunastokilometrowe odcinki, na których mijało nas jedno, dwa auta. Było pusto i głucho. Podczas tej podróży zrozumiałem, co to jest Polska „B”.

– Z większych miejscowości zaliczyliśmy jedynie Częstochowę, Lębork, Bydgoszcz – dodaje Jarosław Kocoń. – Pozostałe nazwy brzmią dość egzotycznie, np. Czersk, Brusy, Koronowo, Gniewkowo. Nie nastawialiśmy się na wyczyn, lecz na rekreacje i zdaję sobie sprawę, że ten dystans można po prostu pokonać szybciej. Do tej pory praktycznie w ogóle nie jeździłem na rowerze i specjalnie nie przygotowałem się do tej podróży. Co prawda chodzę od czasu do czasu na siłownię, staram się ćwiczyć, ale do wyprawy przejechałem na rowerze 2,5 tysiąca kilometrów, czyli nic w porównaniu z Andrzejem, który rocznie pokonuje około 10 tysięcy kilometrów.

Po drodze turyści nocowali w namiocie, rozbijając go „na dziko”. Można zatem powiedzieć, że oprócz jedzenia, wyprawa nic ich nie kosztowała. Pogoda na szczęście dopisała, było słonecznie, choć jazdę utrudniał chwilami silny wiatr.

– Nie braliśmy ze sobą jedzenia, bo to się nie opłaca – dodaje Stachurka. – Obiad – mięso, frytki, sałatka i jakiś napój – kosztuje 10 złotych. Trzeba uwzględnić jedynie napoje tj. kilka 1,5-litrowych butelek wody dziennie. Mieliśmy jednak kuchenkę, by wieczorami przygotować sobie coś ciepłego. Podróżując po Polsce nie ma sensu zabierać czegokolwiek na zapas, z wyjątkiem części do roweru. Po prostu wszystko można kupić z dnia na dzień. Po pokonaniu prawie 700 kilometrów dotarliśmy do Łeby, gdzie spędziliśmy trzy dni. Z uwagi na krótki urlop kolegi z powrotem musieliśmy się zabrać pociągiem.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto