Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Emilianem Piaseckim, tyskim architektem urodzonym we Lwowie

Rozmawiała Jolanta Pierończyk
Dziennik Zachodni: Jak pan przyjął decyzję rodziców o opuszczeniu rodzinnego Lwowa? Emilian Piasecki: Miałem wtedy zaledwie 11 lat. Nie mnie było decydować o czymkolwiek. Ale oczywiście było żal.

Dziennik Zachodni: Jak pan przyjął decyzję rodziców o opuszczeniu rodzinnego Lwowa?

Emilian Piasecki: Miałem wtedy zaledwie 11 lat. Nie mnie było decydować o czymkolwiek. Ale oczywiście było żal. Rok wstrzymywaliśmy się z tą decyzją, tym bardziej, że AK namawiało do pozostania. Mówiono, że to wszystko się zmieni i Lwów znowu będzie polski. Ale nowe władze naciskały: albo grażdanstwo radzieckie, albo ujezżat w Polszu. Wyjechaliśmy przedostatnim transportem.

DZ: Jak pan zapamiętał to miasto?

EP: Mieszkaliśmy na ul. Żeromskiego 13 b/7, w pobliżu Dworca Głównego. Z okna widziałem Wysoki Zamek. Pamiętam, że to było piękne miasto, ale wojna zaczęła się, gdy miałem 4 lata. Siedziałem na krawężniku chodnika, kiedy Armia Czerwona wkraczała we wrześniu 1939, i widziałem postrzępione szynele żołnierzy, karabiny na sznurkach, worki zamiast plecaków... Jak tylko sięgam pamięcią, było wojsko, naloty, które mnie fascynowały, strach, sołdat u nas na kwaterze dzielący się z nami przydziałową tuszonką... Normalnego życia tam nie zaznałem.

DZ: Czego, mimo wszystko, nigdy nie znalazł pan w tej Polsce, do której pan jechał trzy tygodnie towarowym pociągiem?

EP: Lwowskiej otwartości, serdeczności i spontaniczności. Pamiętam, że nikt tam nigdy domu nie zamykał na klucz. Nigdzie też nie spotkałem takiej tolerancji, jaka była we Lwowie, gdzie obok siebie mieszkali Polacy, Żydzi, Rusini (nikt wtedy nie mówił: Ukraińcy), Gruzini, Ormianie...

DZ: Odwiedził pan miejsce swojego wczesnego dzieciństwa?

EP: Pojechałem tam dopiero po 51 latach. Znalazłem dom, byłem w naszym dawnym mieszkaniu, które teraz zajmuje bardzo sympatyczna Ukrainka. Widziałem podwórze, na którym kiedyś drzewa nie rosły, a teraz są. Samo miasto zadbane, co mnie bardzo ucieszyło. Czułem się jak Niemiec po latach odwiedzający Wrocław czy inne miasta dawniej licznie zamieszkane przez swoich rodaków. Czekam, aż Ukraina wejdzie do Unii i łatwiej będzie tam pojechać. Ale moje miejsce jest jednak tutaj. Nie przeprowadziłbym się tam z powrotem. Zresztą wielu moich znajomych też stamtąd wyjechało. Powiem nawet, że cieszę się, że mnie mama stamtąd wywiozła i nie mam takich doświadczeń, jak np. śp. Jan Edmund Jurkowski, inicjator Śląskiej Jesieni Gitarowej, który musiał przejść służbę w Armii Czerwonej. O korzeniach trzeba jednak pamiętać. Stąd nasze starania o tablicę upamiętniającą zmarłych na Kresach. Wykonana wedle mojego projektu stanęła na cmentarzu na Wartogłowcu i odtąd mamy gdzie zapalić znicze dla swoich bliskich pozostałych na cmentarzach we Lwowie i innych miejscowościach.

Emilian Piasecki

Jest absolwentem Politechniki Wrocławskiej, emerytowanym pracownikiem tyskiego "Miastoprojektu", współautorem (z Wacławem Jaciowem) projektu Urzędu Miasta w Tychach oraz budynku obecnej szkoły muzycznej, projektantem kościołów św. Krzysztofa i św. Rodziny.

W latach 1969-80 wraz ze wspomnianym Jaciowem pracował nad zabudową stoków w Wiśle. Przez 30 lat (od 1971) zaprojektował wiele budynków sądów w dawnym województwie katowickim. Na swoim koncie ma również hotel na Kaukazie.

Lwowska fala

Jak zwykle w styczniu, tyskie koło Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, skupiające tych, których ojcowizna nie zmieściła się w granicach powojennej Polski, spotkało się przy świątecznym stole, by podzielić się opłatkiem i złożyć sobie życzenia. Na stole, oczywiście, nie mogło zabraknąć kutii, którą Maciej Kuroń nazywa zabytkiem polskiej kuchni. W Nowy Rok weszli z dobrą wiadomością: na antenę Radia Katowice wraca "Lwowska fala" (w niedzielę o 10.10). Jego autorka, Danuta Skalska była gościem tegorocznego spotkania noworocznego tyskich kresowian.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto